Posty

Wyświetlanie postów z październik, 2009

WIOSENNY SZAŁ

Motto: Wierne są mężom kobiety, W Europie, czy Azji… W teorii, aż do grobu, W praktyce - Aż do okazji. (Jan I.Sztaudynger) Było pięknie i radośnie. Mąż zrobił mi tyle dobrego… Teraz marzę jedynie o wiośnie Wiośnie szczęścia, aż do kresu Życia mego. Ale oto – wiosna! Pora, która w życiu Ludziom wywraca. Edyta chwyciła Allana, Wyjechała w siną dal I wcale nie chce wracać. A Darek? Darek został. Ach, Darka - żal… Ścięty ciężką chorobą, Osłabiony ogromnie, Modli się i szepcze: Niech żona sobie figluje, Ale niech tylko Wróci do mnie. Tymczasem Edyta Wpadła w sidła Uroku kolejnej miłości. Sieje cienkie Dowcipy w Telewizji, Wygłupami Publiczność szokuje I bezpardonowo, jawnie Z pewnym mężczyzną flirtuje. Bywa – szaleje, jak nastolatka, Skacze po krzesłach Z balonem pod sukienką - Raz grając, że jest w ciąży Innym razem znów, Że - niesforną panienką. Nowe otwarcie gwiazdy? Czy nowe plany się czają? Tak! To coś nowego… Jest taka furtka Otwarta na całego - Dała drogę wejścia Edycie Do lokum nowe

CHAŁA I DRAKA

Motto: W życiu tak się zdarza, Że nie każdy pasuje - Dajmy na to - Do roli sekretarza NATO. Grali razem na jednego aktora. W końcu wyszło, Że ich gra jest chora. A gra była wielka I mocno rozdęta, Zwłaszcza przez Premiera i prezydenta. Skończyło się tak, Jak u nas już bywało: Na etapie - zgodni, Na finiszu - się zaspało. Gdy z Brukseli Prezydent dzwonił Z do premiera w nocy - Premier na prezydenta, Być może się boczył… Jednemu z nich ponoć się zdało, Że ten zbyt mocno spał, Drugiemu, że tamten Na nogach ledwo stał. I z tego wszystkiego Radek „prapał”… Już miał być w NATO , Już stawał na czele. Już plany reform rysował I Rosji dokładał śmielej… Aż nagle „Najwyższa Głowa” Marzenia te zrujnował. Wszyscy wiedzieli W Polsce i Europie: Sikorki z biografią bogatą, Jest świetnym kandydatem Na szefa NATO. Tymczasem było podobnie, Jak przy stoliku z piwkiem: Nie będzie tak! Bo tak!… I Radek został obiektem Takiej piwnej rozgrywki. Po szczycie NATO komentarze: Tam, gdzie prezydent - Wszystko może

SERIAL SEJMOWY

M jak Miłość – to znany serial Z życia wzięty; Trochę miłości, Szczypta prawdy W szaty fantazji owinięty. Obok serial-konkurent: Dwuizbowy, dwubiegunowy, Nudny, marudny - Serial sejmowy. Ciągnie się, wlecze, Ważne sprawy Traktuje taką metodą: Czasem człowiecze, Częściej - wybrańców narodu. W nim powaga i kompetencja Mają mieszankę wybuchową. Gdy koalicja stawia problem, To opozycja - zaporę ogniową. Walka się toczy Ostra, zacięta, Bezpardonowa. W ramach miłości bliźniego, Jeden opluwa drugiego.   Płynie potok bełkotu, Oszczerstw, pomówień W klimacie niezdrowym. Chichy, gwizdy, oklaski, Jak na spektaklu Kabaretowym. I tak od rana aż do nocy, Biegną sceny, Jak woda rwąca. Czy kiedyś wreszcie Tych „aktorów” Ktoś poprzetrąca?...   Spektakl sejmowy: Mętny, ponury język Z tematyką pozorną I treści taka zawiłość... Iż daje niezły materiał Do nakręcenia Serialu porno: ”Sejm jak Miłość”. Gdy scena cichnie, Znać, iż pewien polityk Nastrój łagodzi I żartem podróż premiera Do Peru „słodzi”: „Chce

LATA PO SZCZYTACH

Jest taki ktoś, Komu śmieją się oczy, Ma wdzięczny urok I wzrost „uroczy”, A jak coś powie - Coś poważnego - To się ze śmiechu Zanosi kraj jego. A nawet śmieje się Europa Z tego śmiesznego małego chłopa. Ot, choćby proszę Pani-Pana, Taki Borubar lub naćpana… Marzy on ciągle o tym, Jakby polecieć, gdzieś samolotem. Do Gruzji, czy Ukrainy, Lub choćby do Ułan Bator I się pokazać światu… Zrobić do kamer miłe miny, Przykryć wpadki, zmazać kpiny. Miał już plan taki udany, Super plan nad plany: Polecieć na szczyt NATO Zobaczyć tam z bliska Miłość swoją - Angelę, Jej dłoń całować i ściskać, Albo, chociaż Obamę… Niestety, życie wredne, Jak słowa Palikota, Zepsuło te marzenia. Trzeba plany zmieniać. Na horyzoncie - Praga czeska, Tam pewien Klasus Sobie mieszka… (Niezły to z niego jest koleżka). - Do Pragi lecieć muszę, Na szczyt Unia-USA. Gdy w delegacji będzie premier, Przewodniczącym będę ja. Tam zapewne, Nie tak jak w NATO, Spotkam Obamę, Do zdjęcia stanę… Więc warto lecieć na to. - I jestem

POLSKA SUKCESÓW

Motto: Krok po kroku I będziemy w 2012 roku. W 20012 roku – O Polsce będzie Głośno i szeroko, W Europie i wszędzie. Choć wielu – pracę I majątek straci, Szczęście im dopisze - W euro będą płacić. No i ze świata zjedzie Sportowa brać, Oglądać Polaków, Jak będą uczyć się grać. Chociaż stadionów Nie zbudujemy, Autostradami Nie pojedziemy, To w PZPN-ie - Korupcja już nie kwitnie. Nic to, że miejsc hotelowych Mało wybitnie, A kibol - kibolce podbija oczy. Już rak - Polskiej piłki nie toczy… Z sukcesów Rodzi się Polska nowa: Wyszła ustawa upadłościowa, Ibisz opuścił drugą żonę, Misiak w Platformie utopiony, Ziobro wyjedzie do Brukseli, Palikot mniej jęzorem mieli. Sikorki nie musi być w NATO, Urwanie głowy Ma Grzegorz Lato… Choćby kaczor Nie przestał kwakać - SLD wyeksportuje Olejniczka, IPN więcej pieniędzy Nie dostanie Na Ikon naszych opluwanie(?)... Choć IPN - Wałęsę W szambo wpycha, Droższe kredyty i zagrycha, Poseł Łatas (PiS) Nie pojedzie już po pijaku, Dostanie karę od bliźniaków. Lec

DOLA BLIŹNIAKA

Czasem bywa dola taka Trzeciego bliźniaka: Jest jak powietrze i woda, Lekarstwem na smutki - Dopóki wódz malutki. Byli w przyjaźni tak bliskiej, Wprost trudnej do opisu… Jak tata z mamą Lub geje, albo członkowie Pis-u. Byli po prostu nierozłączni Jak dwie papużki I zwarci marzeniem o władzy. Lecz przyjaźń czasem Ma krótkie nóżki, Zwłaszcza, gdy władzę Mają kaczuszki. Lutek go woził Swoim staruszkiem fiatem, Wszak on bez prawa jazdy (razem z bratem). Mieli wspólnego Wroga i Boga, Był wzorem ideologa I trzecim bratem. Aż nagle jak grom Z jasnego nieba, W oślepłym błysku ognia I huku pocisków… Jarek otwiera z pozycji wodza Armatni atak, Robiąc z Lutka pośmiewisko. Że jakoby nie płaci alimentów Na dwie swoje córki, Że jest ojcem do kitu I żyje z inną kobitą. Robił wiele zamętu I hałasu w mediach, Aż w końcu Lutek - Dawniej kochany - Przykładnie z PiS-u Został wylany. Odtąd tak się obaj spięli I za łby wzięli, Że teraz idą do Sądu. Czy Sąd ich pogodzi, Czy rozdzieli?... Morał: Nie uczy wodz

DROGA DO SZMALU

Motto: Świat polityków Na psy zszedł, w każdym calu! Nic nie święte, nic – prawdziwe. A, co robi się dla szmalu - To wręcz, obrzydliwe!!! A.Wojdecka   Lokomotywa Platformy Kandydat na Europosła Bożyszcze biznesu Polityk bezsporny Dziecko sukcesu… Szef komisji Senatu, Z niepodzielną władzą I gorącą głową, Tworzy ekspresową Ustawę stoczniową. Dogrywa terminy Robi papiery Układa plany Liczone w miliony I kontrakt gotowy Intratny, aż miło. Tak oto „wygrał”... Przetarg wyśniony, Którego nie było. Wpierw jednak Przystojny czaruś Wyruszył z przyjaciółką W delegacji Senatu Do Arabii Saudyjskiej i Kataru. Kiedy się głowisz, Kto to, taki I czyja firma i jaka? To zapamiętaj, Poczciwcu mały: To Work Service Tomasza Misiaka. Premier się wściekł Zbadał aktywność Swego członka W stoczniach i Senacie I Tomasz, co miał, Znienacka utracił. Wypadł z PO I Komisji Senatu… Ale nie ma dramatu. (Senator ów – tęga głowa, Wydrze z budżetu 4,8 mln, Bo taka umowa). Tu prezes PiS wyznał Swą odkrywczą szczerość: D

NAĆPANA

Dwaj nasi politycy Na szczycie UE byli; Ten, od ćwiczenia latania, I ów, od piłki kopania. Bez dąsów i walki o krzesło Usiedli obaj za stołem I ten, co latać uwielbia, Gaworzył, jak święty aniołek. Taki rozmowny, rubaszny, Bystry, uśmiechnięty… Wystawiał cenzurki politykom Aż temu drugiemu Szło w pięty. Określał przystojność i grację Zachodnich mężów stanu I tu się napatoczył Węgierski Dziurcziany ( Ferenc Gyurcsany) . Wcześniej, zerkając oka kątem - Bełkotnym mątem - Powiada do kompana: Patrz! Ona naćpana… Po pewnym czasie, By zakryć swoje winy, Prymitywne komedianctwo, Niestosowne drwiny - Ukłonić się ośmielił I podejść do kanclerz Angeli. Ukłonił się - jak gdyby nic - Dwukrotnie ją w dłoń - tyc, tyc. Kanclerz wylewnie go wita, Radośnie oczkami strzela, Na to kolega jego: A widzisz. Kocha cię Angela. Na konferencji, W gronie dziennikarzy, Wyrzekł się wszystkiego Przykrego, smrodliwego, Co miało się wydarzyć. Przytaknął przy tym Kompan jego… A w kuluarach słyszano, Tajemne szu szu, Od

NAMIĘTNA ISABEL

Skromne dziewczę, Trzymając takiż fason, Wyrusza w świat szeroki. I marzy cicho , By mieć pod bokiem Faceta z dobrą kasą. W londyńskim banku Krzesło zagrzewa, Haruje ostro, Dobrze się miewa… Wtem - hokus, pokus! Królik na tacy! – Jawi się taki facet! Isabel szczęśliwa, W amoku wrażeń, Pragnie uchwycić Swój obiekt marzeń. Bierze telefon, Za szczęściem goni, I do Kazika wieczorem dzwoni. On wyzna głośno, bez ogródek: Isabel, to taka mała, Ale jaka wielka… A Isabel: On jest mądry, I twardych zasad… Trudno o takiego W dzisiejszych czasach. Kazik oszalał Na tle namiętnej trzpiotki, Wysyła mediom Swoje fotki. Isabel bazgroli w jego blogu Coś o miłości, wolności, Bogu. I wszem - zapewnia słodko, Że nie jest wcale Słodką idiotką. Tania sensacja narasta, Biegnie po wioskach, Leci po miastach I już niebawem, Tyle opinii O Isabel spod Warszawy, Że można by obdzielić Diwę światowej sławy… Mówią ludziska, W powszechnym szoku: Zakompleksione dziewczę Z ojcem u boku… Przez nią Brwinów się wstydzi; Ma

OGIEŃ W KOALICJI

Taki pracuś z Waldka wielki, Że robota mu w rękach wre. Dobrą fuchę trzyma w rządzie, A rodzinę z konkubiną - w OSP. W lekach, ponoć, miał się babrać, Tak służbowo – jak wiadomo, Choć się lobby nie dał nabrać, Zbiera teraz falę gromów. Na rolnictwie świetnie zna się, Ma pod sobą straż ogniową, Wprawdzie dzisiaj - w ambarasie, Jutro zacznie rozrywkowo. Chapie spółki i urzędy, Gospodarkę chce rozkręcać, Kumplom tworzy różne względy I Ojczyźnie się poświęca. Bo w „ludowcach” są zwyczaje, Jakich żadna opcja nie ma: ”Tam, gdzie mogę, tam się najem”, I skończony jest ten temat. Ma na głowie ogrom zadań, Trudno jest wyrobić normę, Więc Pitera dobrze zbada, Czy on ograć chciał Platformę. W koalicji ostre spięcie, Pawlak wini w tym Schetynę. To nie pierwsze już tąpnięcie; Premier ma zmartwioną minę. A Kłopotek na kłopoty Zawsze znajdzie objaśnienie: Plany są w Platformie o tym, Aby PSL na SLD zamienić. 14 marca 2009  Stanisław Cybruch

TU W KRYZYSIE

Stoi i czeka A czas ucieka. Staruszek TU Złapał zadyszkę, więc ogłosił: Nie będę, niestety, VIP-ów nosił!… Jeden, z dwóch, Rządowych Tupolewów, Czeka na pomoc Złotych rączek Ruskich. Czeka i czeka, Trzeci miesiąc leci I nie wiadomo, Kiedy do Rosji poleci. (Niekoniecznie z Tuskiem). Jaka przyczyna, Co go trzyma W chłodnym, Zamkniętym hangarze? To wie, jedynie min. Klich I kilku jego wazeliniarzy. Może sieknął go miecz PiS-u, Walczący zapiekle z Ruskim? A może, jak wszędzie, Chapła go zwyczajnie, Ręka polskiego kryzysu, Którego rząd nie widzi, Bo ponoć, prócz PiS-u, U nas wciąż fajnie? Samolot stoi, czas ucieka, Zmartwiony prezydent Latać nie może. Kto więc pomorze W rychłym remoncie Rządowej starej „tutki”? Bo drugiej „tutki” Też żywot krótki… Są jeszcze dla VIP-ów Mniejsze i starsze - JAKI. Ale JAKI, to też Statki powietrzne byle jakie. Dopóki prezydent Z premierem, będą uprawiać Fałszywą politykę miłości - ”Tutki” i JAKI – obaj będą stawiać, Jako lotną pułapkę na złości. Aż w końcu –

DWIE PRAWDY

Jako minister - dużo gadał. Moralizował, groził, straszył I dziwy opowiadał. Miał swoją prawdę, Zasady, rygory. I dziś pamięta, Że jego prawda, To prawda święta. Coś się zmieniło Od tamtej pory? Tak. Ma kłopot, Kłopot nie lada - Prawda policji Mu nie odpowiada. Zdaniem policji - Zrobił kolizję. Mając 2,2 promile, Prowadził samochód I prawo nie chce go Traktować najmilej. A on wie lepiej: Prowadził – owszem - Tylko, że siebie. Wie to dokładnie - On i Ten w Niebie. Gdy spacerował, Jak gdyby nic - Glina znienacka - Chaps go… Daje alkomat, Każe dmuchać. (Taka metoda kozacka)... I nagle wybucha Wielka zawierucha, Czyli afera krętacka. On mówi, Że wypił krzynę wina. Spokojna głowa - Nie byłem szoferem. Więc, jeśli dwa auta, Ktoś skieraszował, To nie jego wina. Winna jest glina?… A według gliny: Z przewiny, Pan się nie wymiga! Niech ten przypadek Sąd rozstrzyga. I honorowo, Mirosław O., Jak należy - Zawiesił Prezesurę w LPRze. Finał kolizji Ciekawie się jawi: Sąd dobrze zbada, I orzeknie na r

AS I GABON

Motto: Kiedyś nie dał rady Zastraszyć narodu układem, Teraz – zmartwiony - Straszy Gabonem. Jest taka głowa z szarą masą; Myśli, myśli i myśli, A co wymyśli To z pierwszą klasą… Pierwszą powszechną, Proszę was, Bo to jedyna Klasa z klas, Której się trzyma PiS-u As. As swym Podniosłym oratorstwem Zadziwia nas. Czasem coś Walnąć chce z fasonem, No to walnie. Chce coś nośnego wypalić, Więc wypali. I nieszczęśnik ten, Tak się napiął napuszony, Że wielekroć poprzekręcał Nigerię z Gabonem. Nad Gabonem trząść się, Szastać swoją wiedzą - To specjalność Asa. W Gabonie – powiada - Czarni, w swoich masach, Orzeszkami z ziemi Wciąż się obżerają, Bo je uprawiają… As wie także, iż Armia Gabonu Na Polskę uderzy - Spali nas, ograbi, Bo jesteśmy słabi. To nic, że Gabon W Afryce leży, Ma pięć tysięcy Bosych żołnierzy… I nie dla kpin Orzeszki ziemne Sprowadza z Chin…   05.03.09 Stanisław Cybruch

PRZYJACIEL POMOŻE

  W Naszej-Klasie coraz ciaśniej, Krąg przyjaciół nam przyrasta, Piszą, życzą, pozdrawiają, I miłością każdy szasta.   Kiedy kamień nosisz w sercu, Męczysz się, bo masz doła, Zbierz się w garść, opisz to I przyjaciół swoich wołaj…   Przyjacielskie serce szczere, Jest gotowe na wezwanie, Poda dłoń ci i pomoże. Chociaż bywa nieraz draniem…   Twój przyjaciel z Naszej-Klasy, Ma serducho nie zestali… Czasem też ma jakiś problem, Ale tobie się nie żali.   Ten prawdziwy twój przyjaciel, Taki, co pomoże w biedzie - Ból ukoi, smutek zgasi - Nigdy ciebie nie zawiedzie.   04.03.09 Stanisław Cybruch

JANKA SZARPANKA

Miał wielką ochotę Lecieć samolotem. Nim wsiadł, już wysiadał… A wszyscy żałowali… Lot dobrze się zapowiadał. Kiedyś, Jan z Nelli, Bez toreb i waliz, Z wycieczki w Monachium, Do domu wracali. W ciepłe palta okryci, Kapelusze na głowach, Na pokładzie Lufthansy, Jan zaczął się siłować. Przeciwnik był twardy, Z niemieckiej stali, Choć płeć nadobna - Długo się szarpali.   Jan palto przypiął   Do fotela zdrowo,   Stewardesa wepchała   W luk bagażowy.   Jan nerwy napiął,   Mięśnie naprężył,   Za palto chwycił   I… zwyciężył. Stewarda harda Jana strofuje, Jan się odgryza, Nie ustępuje. Ona stanowcza, On ją obraża, Konflikt narasta, Wchodzą gliniarze. Krótka rozmowa W nakaz ubrana, Jan R. bojowy Już jest w kajdanach. Szarpał, straszył, Poniżał go Niemiec, O glebę rzucił, Z nosem przy ziemi. W klimacie wyzwisk, Szyderstw, szamotu, Wywlekli Janka Z samolotu. I na policji, W areszcie - Janek, Przesiedział dobę Poniewierany.   Kiedy w rozpaczy   Widział swój Kraków,   Wzywał pomocy:   Biją Polaków

GRANIE NA WYBRANIE

  Po Warszawie chodzą kaczki I się martwią nieboraczki, Jak wypełnić swoje plany I ponownie być wybrane?… Jak napisać do gazety, Żeby była z tego chwała, I nie wyszła znowu chała?… Co połykać i co pić I Donkowi jak dołożyć, Żeby można lepiej żyć I sukcesów swych pomnożyć.   Idą, patrzą, rośnie krzaczek - Poczekaj mamusiu… I zrobili sobie siusiu. Wiem już od tej pory, Że te kaczki, to kaczory.   Idą z mamą, niosą kota, Poszukują Palikota. Nie żartują, nie śpiewają, Idą i jak kaczki się kiwają. Rozgryzają dylematy, Trudne, jak cholera: Co uczynić, By nie stracić, chaty I pałacu w stolicy? Kogo słuchać, z kim się liczyć I jak wskoczyć znów Na stołek premiera?...   Jeden kaczor, Z wątłym zdrowiem, Zatrzymuje się pod dębem. - Wiecie!? – Palikotowi - Chciałbym walnąć w zęby! - Za, co? – Pyta drugi. - Za wygłupy i obrazy, Jakie dał nam wiele razy… - Myśl to przednia, ale chora - Mówi kaczor do kaczora. - Co ty? Przy mym Tępym dziobie, Nic złego mu nie zrobię…   Idą kaczki, kwaczą, płaczą, Dys

KRYZYS

O, Ty! Co jesteś wredny, złowrogi! Chory padalcu! Boleśnie dotykasz Do krwi i kości. Ludzkie nerwy połykasz, Majątki pożerasz, I po świecie pędzisz Z szybkością Pendolino, Lub lasera. Zachód zepchnąłeś Na skraj przepaści. Ma skończyć jak klimenia?! Niemcy w recesji, Polska, przez ciebie, Ma wiele do stracenia. Po Ukrainie pełza Paraliż bankowy, W Rosji ceny surowców Lecą na głowę. Z dnia na dzień Zżerasz, jak wąż Zgłodniały i hardy, Bogaczów szwindlowe Mienie warte miliardy… Wylazłeś za wodą, parszywcu! Zrodzony w zgniliźnie bankowej Amerykańskiego Wall Street-u, Bezlitośnie ukradłeś Polskim emerytom Namiastkę dobrobytu! Pchnąłeś pocisk artyleryjski Światowej fali spekulacji, Dołując złotego! Walisz po kieszeniach Polaka, Tego z kredytem walutowym I zwykłego szaraka. Przez ciebie, kanalio! Bogaty Zachód Przestał być wzorem. Kraje bałtyckie Stają się bankrutem, Kwitnący kapitalizm Jest chory… A ty, w kułak się śmiejesz! I jak drżący i skapy staruch, Oszustwami chcesz zachować Zachodni d

STRASZNY DWÓR

Cesarz, to ma klawe życie: Służba kapcie poda i żarcie, Nie chce wstawać o świcie. Bidul zamglony na starcie… Gosposia sprząta, gotuje, BOR wartę trzyma u progu, Wara tu komuś wdepnąć! Zapłacić może drogo… Dwór czuwa u łoża i w biurze, I gdy on zacznie się odziewać, Wszyscy padają do nóżek. Cesarz różne humory miewa. Lubi uśmiechy, żarty, umizgi, Toteż służba kłania się nisko I zęby białe strasznie szczerzy. Bo cesarz to groźne panisko… Bywa czerwony ze złości: Ty mi to specjalnie robisz – gada! Pomyślę, czy z tobą współpraca, Dalej mi będzie odpowiadać! Często rozmawia z bratem. Czasem, tylko te słowa wykrztusi: Cześć! Jak się czujesz, wstałeś? Wystarczy, więcej nie musi… W licznej służby zastępach Bałagan i rwetes się szerzy. Jedni grają laufrów, koników, Drudzy - podłych żołnierzy. Cesarz lubi tajne wieści i kwity. Łatwo wierzy w takie opinie: Ten spiskuje przeciwko niemu, Tamten przeciwko jego rodzinie. Rój zauszników wokół niego. Kręcą się, płaszczą, donoszą, Szepczą - kto to, co

ZIMNY KOCIOŁ

Zima trzyma, śniegiem prószy, Kryzys już doskwiera, Jarek się na Donka puszy, Lech się wprasza do premiera. Premier leci na szczyt Unii, Prezydent także tam poleci… Durczok klnie w TVeNie… Bracia bawią się jak dzieci. W polityce ciągle wrzenie; Coś się stale w niej gotuje. Donek zmaga się z kryzysem? Jarek: Państwo zbankrutuje! Oszczędności rząd porobił, Jarek stale mocny w gębie. Rząd odebrał nawet sobie, Nędza w Polsce się pogłębi. Polak boi się o przyszłość: Zbraknie forsy na leczenie, Polski złoty wciąż dołuje. Lechu inne ma zmartwienie: Jakby z Tuskiem się dogadać, Dać mu takie polecenia, Żeby przybył do pałacu, I pół rządu powymieniał? Dla policji nie ma kasy, ”Zbrojeniówka” nasza stoi. Merkel - Steinbach poświęciła. Co w szpitalach dziś się kroi? Glina wieje do cywila, Huebner idzie do Platformy. Po, co w rządzie nam Pitera? Kopacz - znów problem sporny. Życie – to problemów masa: Kto zbuduje nitkę metra? Komu dobrze służy prasa? Czy przed Lechem Tusk ma „pietra”? Życie płynie s

KIWANA FIGURKA

Motto: Na biurku się kiwa - Lech się nazywa. Jeden z braci znanych Tak się raz obnażył, Że aż zamurował Wszystkich dziennikarzy. Byliśmy - powiada, Bardzo silni w sporcie, Szczególnie szczypiorniak Pociągał nas, korcił. Było miło i wesoło, Chłopcy w piłkę grali, A ktoś mówi ciągle wkoło: Lech się już wypalił. Był bramkarzem świetnym I po dachach skakał, Gdy koledzy go skopali, Nawet nie zapłakał. Super dziś się prezentuje Przed każdą publiką, Tylko coś mu raz nie wyszło Z redaktor Moniką. I z mediami na spotkaniu Walnął bez osłony: Nie puszczajcie teraz Tej małpy w czerwonym. Cieszy się ogromnie, Do Brukseli jadąc… Tylko raz mu się wyrwało: ”Spieprzaj dziadu”. Gdy z szalikiem szalikowców Na wiedeńskim meczu, Szalał, tak jak kibic stary, To najlepiej grał z Polaków Pirejro z Borubarem. Z miłości do sportu Coś ma aż do teraz, Kiwa się na każdym kroku, I… na biurku premiera. A Tadeusz robi problem Z malutką figurką - - Niech się kiwa ona - Tylko nie na Tuska biurku. Premier, niech ustawi

STANDARDY ŻYCIA

  Motto: Politycy, do narodu, Tak się dzisiaj mają: Naród żyje na śmietniku, A oni, jak w raju.   W Polsce teraz tak już jest, Że wybrańcy narodu, Pokazują nam znany gest, W ramach tłumienia głodu… Bez wstydu i żenady, Gdy idą trudne czasy, Sięgają swoją łapą, Po naszą chudą kasę. Czy ktoś się im sprzeciwi? I wstrzyma ich zapędy? Nie! To przecież prawo Zapewnia im takie względy. Więc w imię prawa, Które stanowią sami, Na nas, wyborców, Wypinają się tyłkami.   Wybrańcy nasi złoci!!! Wszyscy jesteśmy równi! Wypchajcie swoje brzuchy I zgińcie w swoim g...e. Gdy zacznie znów wam Zależeć na naszym głosie, Zrobimy rozliczenie, By zagrać wam nanosie. Już was nie wybierzemy!!! Historia was wymiecie! Na nowe obiecanki, Już nas nie nabierzecie. 08.02.09 Stanisław Cybruch

JAK W MAGLU

Życie toczy się, jak w maglu, Nie ma przerwy i wytchnienia, Rząd z kryzysem ma zapasy, PiS o rządzie, że ma lenia. Jest w tym dramat i żenada, PiS do władzy ma ciągoty, Tusk, jak chirurg robi cięcia, Jarek z Donkiem znów drą koty. Na kongresie wódz przeprosił, Po kongresie list odkrywa, Teraz pyta, co pan premier, Pod dywanem swoim skrywa? Rząd chce partiom zabrać kasę, W ramach cięć i oszczędności, Waldek rzecze niech Platforma Odda kasę, tak bez złości. Szarpaniny nie ma końca, Naród to już ledwo znosi, Na leczenia będzie mniej, Na bankructwa się zanosi. Tak ostrzega nas „Die Welt”, Przewidując, że w przyszłości, Kryzys w Polsce się zaostrzy - Bokiem wyjdą oszczędności… A tymczasem rząd triumfuje, Znalazł przecież tyle kasy… Czy ministrom zafunduje, Gdzieś na Bali ciepłe wczasy? Dziś parlament odpoczywa, Tak się przecież napracował… Te podwyżki, które dostał, Musi gdzieś se ulokować… Złoty słabnie, frank drożeje, Klich przed prasą chodzi spięty, Jarek z Donka tak się śmieje, Że już n

PO KONGRESIE

Było głośno, walecznie, Hucznie i buńczucznie. 1300 hardych ułanów Zjechało na kongres PiSianów. Wodza gromko witano Bez baloników, muzyki, I dworskiej fanfarady, Wódz – odmieniony - Nie chce już parady. Dwa dni i dwie noce Minęły, jak strzelił z procy. Było kilka obietnic, Ofert i pardonów, Zabrakło konkretów I szczerych ukłonów… Powiało chciejstwem, kasiorą, Skokiem na ciepłe stołki, Władzą i wizją, gdy jeden Pod drugim, kopie dołki. Co z gospodarką, gdy kryzys Będzie ją toczył, jak robal? I co z pospólstwem, Gdy dotknie go ta choroba? Co!?... - Jaru wie świetnie: Kryzys - rząd pokona; Lud da sobie radę sam; Tusk rezerwy obetnie… Ot, i cała wizja Jarego- Gospodarki, Polski, narodu - Dobrze znana, przerabiana, itp. Wizja nowego pochodu IV RP… Chociaż styl i formę, PiS jest zmienić skłonna - Nie wzbudzi sympatii, Nawet jako Madonna. 02.02.09 Stanisław Cybruch

CUDU NIE MA

  Tak było nam dobrze Z CUDEM do niedawna, Lecz CUDU już nie ma - Gospodarka niesprawna. Od nowego roku Zaczyna się walić. Humory pobladły, Tusk przestał się chwalić.   To, co do niedawna, Było gazet wymysłem, Dziś stało się jasne: Kryzys u nas wytrysnął. Wpierw dziury nie było, Ani nawet skazy, Tusk jeździł na nartach, Lech martwił się gazem.   Nagle!... Co się dzieje?... Gazety podnoszą larum! PiS w TVP szaleje! Korwin: „Kobiety - do garów!” I już wszyscy wiemy: Kryzys nas przyszpilił. Premier żąda miliardów Od swoich pupili.   Oszczędności i cięcia Po resortach idą, Tak każe Tusk walczyć Z wielką polską bidą. I nawet posłowie Przez kryzys cierpią. O, rety! By zabić jego skutki, Podnoszą sobie diety. 31.01.09 Stanisław Cybruch

TYGIEL

  Tak się u nas porobiło, Że codziennie mamy draki, Jedni chwalą się, aż miło, Drudzy chcą ich brać za fraki... Za to kryzys nas nie bierze, Gospodarka ma się świetnie, Wszystko gra w niej na papierze, Tylko Jarek z kimś się zetnie. Rząd jest be - mówi PiS, Premier – leń i "Trąbalski". Ta melodia jest na bis, Do wymiany min. Ćwiąkalski. MON bez kasy cienko przędzie, I policja i Sprawiedliwość… Czy nasz Lechu długo będzie? Lech – to takie małe piwo… Duży problem - to gaz, światło, No i ropa od Putina. Trudnych spraw wielki natłok, Tusk, na co dzień, je zaklina. Gaz i prąd rosną w cenie, Bezrobocie także wzrasta, Lechu cieszy się szalenie. Szczygło z Klichem się pochlasta. Szeryf w PiS szabelką grozi, Dorn ostrzega - o tym wieta?… J.Palikot gra na nosie, Twierdzi: „Jarek, to kobieta”. Coś się w rządzie posypało, Ministrowie poszli won, Premierowi tak się chciało, Żeby wzmocnić sobie tron. W politycznym tyglu wrzenie, Już od rana aż do nocy, Pomawianie i drażnienie, I strzelanie