Musisz być premierem
O, Ty! Co jesteś Biskupów pieszczochem I ojca Tadzia. A niech Cię bratanica Madzia… Nam po Twym bracie Ciekły łzy jak grochy A Ty nawet jednej żeś nie stracił. Wiatr na gruzowisku groźnie grał, Ty żeś jak posąg chłodny stał I w grozie lasu groźby słał. W geście przyjaźni Premiera Putina, Kiedy utkwił premier nasz, Ty nie chciałeś gestu współczucia, Miałeś kamienną twarz. Nie dochowałeś zasad mamony, O, pardon! Masz swoje bon tony. Wtedy i dziś jednaką nutę grasz, Serwując te same androny, O wrogim Tusko-ruskim uścisku, O mgle, zamachu, spisku. Tkwisz wciąż w ciasnej pętli Morderczej masy podejrzeń, złości, Obłudy, szczucia i kłamstwa tyle… Gromisz i gonisz wrogów w koło, Ciągle ich masz mnogo, I nie dasz wrogom Spokoju, ni chwili, Więc im na nerwach grasz. W bagnie awantur cel swój masz I czujesz się z tym błogo. Kłam, więc, łgaj, Wal w twarz, strasz! I idź tą wrogą drogą! Dążysz do celu Odważnie, śmiało, Głośno, podstępem, po trupach. Chcesz, by pół Polski się bało, Gdy grzm