Posty

Wyświetlanie postów z wrzesień, 2010

NIE PODAM RĘKI

  Motto:   Obudziłem się rano i wydawało mi się, że jestem w chmurach. A tu rzeczywistość ponura. (Graham Masterton)   Gdzieś hen – w dalekiej krainie, Gdzie stoi Wawel i Wisła płynie, Gdzie ludzie dość mają krzyży, Gdzie gość nie poda ręki, Wszak nie chce się zniżyć; Gdzie jeden chce pomnika A drugi obelisku do nieba - Tam naród ogarnia panika… Ludziska dumają w lęku, Jakby się tego jednego nie bać?   Ten jeden rzekł był raz: Prezydent źle wybrany, Powstała wyborcza pomyłka. A premier – ten skubany! - Jemu w głowie jedynie piłka!... Prezydent bez charyzmy, Bez atencji i szacunku A premier z atawizmem… Ojczyzna ginie! – Ratunku!   Tylko jam jest godzien; Mam wolę, zasady i siły, Jam popularny w narodzie! Znów będę dobry, spokojny, Zmieniony, cichy, miły; I tu nad wyraz będę szczery: Wstrzymam polsko-polską wojnę, Kiedy zostanę premierem.   Byłem przecież. – Dobrze wiecie. Rządziłem nawet dwa lata. Pod moją ręką będziecie Żyli wspaniale jak w kwiatach; Bez trosk, zmartwień żadnych. Pols

ŻĄDAJĄ POMNIKA

  Motto: "Paryż ma wieżę, Londyn ma Tamizę, a my Polacy stoimy pod krzyżem" (Kabaret NeoNówka)   Gdzieś, hen pod lasem, Przy polnej drodze, Zdarza się czasem Cud jakiś święty. Człowiek wzburzony Mocno i srodze, Stoi pod brzozą jak śnięty.   A tam daleko, gdzie łuny ognisk, Gdzie dymy snują się ponad polami - Wzburzony człowiek narobił w spodnie, Po stracie brata ze szwagierkami. Stoi i duma - wzrok wbity w niebo - Patrzy i widzi – jawa, czy trik? Na horyzoncie ponad glebą, Anioł przeleciał i migiem znikł. To znak cudowny, cud niepojęty, Spotkać anioła, hen pod lasem. Wraca ów człek, cudem liźnięty, Do swojej mamy. A tymczasem - Harcerki niosą drewniany krzyż I tam daleko, przy polnej drodze - Mocują ku pamięci i przestrodze. A kysz - złe moce! – Wołają, a kysz… Pod krzyż ściągają jego obrońcy, By nikt go nie śmiał w nocy skraść. Modlitwy wznoszą, niech Wszechmogący, Zechce im święte łaski dać. Z łaski i troski, dzień za dniem mija, Obrońcy krzyża trwają na warcie. Obrońców na

SIERPIEŃ PODZIELIŁ…

Tłum rośnie, gęstnieje, przybiera, Z głośników hasła bez końca płyną, Tłum coraz bardziej szeregi zwiera - Za lepszą Polskę gotowi zginąć. Bunt rośnie wśród tęgich krzyków, Wola walki wyzwala ogrom siły. Władza nie może robić uników, Lud robotniczy to hasło miłe. Siła woli do walki wzywa, Styropian i noce pełne strajków. W stoczni dramat się rozgrywa - Walka o wszystko nie jest bajką. Modlitwa i Boże coś Polskę… Bez końca myśli płyną srogie, Czy zechcą zdławić wojskiem? Czy Polak Polakowi - wrogiem? Duszpasterz, doradcy, dziennikarze, Strach rośnie, krzepnie, tężeje. Co jeszcze może się zdarzyć? Czy jutro da lepsze nadzieje? O zdrowie synów matka płacze - Oni torują drogę wolności. Przez płot stoczniowy Lechu skacze - Ożywia się duch „Solidarności”.   Wszyscy z wszystkimi się bratają, Biegną rozmowy nie dla draki, Solidarni przed sobą cele mają, Jagielski: „Jak Polak z Polakiem”… Jest porozumienie modelowe. Tryumf Lecha, pięści w górze! Są wolne związki zawodowe! Nikt na nikogo się nie