JANKA SZARPANKA
Miał wielką ochotę
Lecieć samolotem.
Nim wsiadł, już wysiadał…
A wszyscy żałowali…
Lot dobrze się zapowiadał.
Kiedyś, Jan z Nelli,
Bez toreb i waliz,
Z wycieczki w Monachium,
Do domu wracali.
W ciepłe palta okryci,
Kapelusze na głowach,
Na pokładzie Lufthansy,
Jan zaczął się siłować.
Przeciwnik był twardy,
Z niemieckiej stali,
Choć płeć nadobna -
Długo się szarpali.
Jan palto przypiął
Do fotela zdrowo,
Stewardesa wepchała
W luk bagażowy.
Jan nerwy napiął,
Mięśnie naprężył,
Za palto chwycił
I… zwyciężył.
Stewarda harda
Jana strofuje,
Jan się odgryza,
Nie ustępuje.
Ona stanowcza,
On ją obraża,
Konflikt narasta,
Wchodzą gliniarze.
Krótka rozmowa
W nakaz ubrana,
Jan R. bojowy
Już jest w kajdanach.
Szarpał, straszył,
Poniżał go Niemiec,
O glebę rzucił,
Z nosem przy ziemi.
W klimacie wyzwisk,
Szyderstw, szamotu,
Wywlekli Janka
Z samolotu.
I na policji,
W areszcie - Janek,
Przesiedział dobę
Poniewierany.
Kiedy w rozpaczy
Widział swój Kraków,
Wzywał pomocy:
Biją Polaków!
I nie pomogła
Nelli wrzawa…
Jana Rokitę
Czeka rozprawa.
Nic nie pomogło;
Ani nazwisko, ani sława.
W Niemczech się liczy
Szanowanie prawa.
Komentarze
Prześlij komentarz