Posty

Wyświetlanie postów z maj, 2013

ZACHWYCENIE

Gdy czasem młoda polonistka Taka naiwna, schludna taka, Egzaltowana, świeża, czysta, Że chciało by się siąść i płakać. Więc gdy ta polonistka właśnie, Małpując młodopolskie pozy, Wybiegnie o porannym czasie Boso na łąkę między brzozy, Poigra z pliszką i skowronkiem Oraz z pudliszką i z biedronką, Przywita ze wschodzącym słonkiem, Wołając: Witaj jasne słonko! Z róż i powojów splecie wieńce, Pomacha rączką do motyla, Kraśnym obleje się rumieńcem, Widząc jak pszczółka kwiat zapyla. Coś z Anny German, gdy zanuci, Wyrecytuje coś z Asnyka, A potem bardzo się zasmuci Nad żabką, którą bocian łyka, I chcąc zapłakać nad półtrupem, (bo drugie pół ten bocian urwał), Wlizie tą bosą nogą w kupę I wyda okrzyk: Ożesz kurwa! To - jeśli byłbym na tej łące Naocznym świadkiem tego zgrzytu - Jak jestem facet niepijący, Pół litra wychlałbym z zachwytu! Waligórski Andrzej