Posty

Wyświetlanie postów z listopad, 2009

ALICJI CZAR

Na tle szamańskich Afrykańskich czarów I łun australijskich pożarów, Nie ma piękniejszego widoku, Jak nasza Alicja U Colina boku. Urodzona w meksykańskim Tampico W polskiej rodzinie, I coś mi dzwoni w uszach - Jest honorowym ziomem Meksyku I Zosią z Pana Tadeusza - Aktorka i piosenkarka Po krakowskim liceum, Wyjechała do Stanów A tam zrobiła… - Co? - Nad tym się zastanów. Nasza Alicja, Śliczna jak anioł - Amerykańska aktorka - W Hollywood narobiła   Zazdrości paniom I wielu panom też – Zamieszania w rozporkach. Choć miała zalotników  wiela, W USA raz w filmie zagrała U boku Colina Farella. Tak się spodobała Idolowi filmowej sceny, Że aż się w nim zakochała… Potem, co było – wiemy. Jako 6-letnia Curuś, Stanęła pierwszy raz na scenie. Śpiewała i grała, Bo aktorka Duża i mała, Lubi to szalenie. Była laureatką Polskich festiwali, I udział brała W licznych zagranicznych, Na których śpiewali Tacy, jak ona – mali. Kiedyś nawet, Wśród dziecięcych solistek tłoku, Została najlepszą Solistką dzie

KRZYSIO DWÓCH AŃ

Miał pewien Krzysio Dwie Anie przy sobie, Lecz zbrzydły mu pewnie Wszak puścił je obie. Nie puścił w skarpetkach, Jak chciał ongiś Lech. Dał im wyprawki… Och! Bierze mnie śmiech. Nikt o nim nie słyszał?... Eee! Wszyscy znają Ibisza. Na rozwód z Anią, By nie dać plamy, Wziął z sobą wsparcie W postaci mamy. Znać, nerwy Spęczniały mu w balony, I trema w sądzie Nie była mu obca; Walczył z syndromem Małego chłopca. A taki zeń mocarz! Złotousty elegant nie od gnoju. Mógłby przed sądem, chociaż, Pokazać siłę spokoju. Po sprawie sądowej, Lica mu płonęły Śmieszną radością, Zaś po wyroku - Krzyś, swoją radość, Podkreślił w wyskoku. Gdy po dziarskim wyskoku, Na twardy grunt zlądował - Z dziką szczerością Podbiegł do Ani I ją ucałował. Ania Krzysiowi Też nie była dłużna. Dała wyrazy swego szczęścia, Ciesząc się z rozwodu, Czyli z wyrwania z zamęścia. I tak oboje byli szczęśliwi, Rozbrajająco szczerze, Że aż dziw bierze: Ania, bo znajdzie się pewnie Krzyś świeży; Krzyś, bo ma na oku Trzecią Anię Lu

NIEZGODA RUJNUJE

• Motto: • Od miłości do niezgody, • Droga, jaka – wiemy. • Jeden trafił na Niezgodę, • Teraz ma problemy. Wiosna niesie różne zmiany Po zimowej trudnej porze. Jednym daje szczęścia chwile, Drugim dać nie może. Szczęścia mieli pod dostatkiem Kasia i prezenter Tomek. Ale wpadli dość przypadkiem, Kiedy mieli już swój domek. Kasia - guru finasjery W zarządzaniu kadr zasobu, Bezszelestnie wymiatała Niektórych do grobu. Więc leciały w korporacjach Zasoby na pyski, Kasia tylko przyciskała Właściwe przyciski. I jak w starym porzekadle: Nosił wilk razy kilka… Wyleciała z korporacji Na skrzydłach motylka. Tomek także już wyfrunął. Czy ktoś słyszał lament?… TVP bez niego zginie? Chyba prędzej Kammel. Kasia z Tomkiem mieli firmy, Do nich forsę pchali - Ona z banków, a on od niej - Kabzę nabijali. Tomek szkolił w swojej firmie Męską brać z niewieścią, Jak prowadzić się w kryzysie, W końcu został jego treścią. Fascynator silnych kobiet, Drogich knajp i aut - Siedzi teraz na zasiłku, Zepchnięty na a

BRACIA

  Tak, jak widać do tej pory, Wciąż te same mamy krzyki. Wciąż pakują się kaczory W najróżniejsze bijatyki. Mają cel swój już obrany. Biją wciąż w to samo zło. Biją zwykle tylko pianę A tą pianą jest PeO.   Piana to jest takie cosik, Napuszone i wielkie nic. Jaru ma to w swoim głosie, Rzuca temat, tak dla pic…   Żaden premier, nawet Donek, Nie powinien dać spokoju Takim ludziom jak Angela, Która wspiera wypędzonych. Bo uległość wobec Niemców - Tak to twierdzi Wielki Jaru - Nie uchroni od tasiemców Roszczeń, tak jak od komarów.   Dać Europie więcej „S”! - Oto hasło brata Lecha. Na Europę Lechu - pies, Gdy to mówi - się uśmiecha…   PO sprowadza się do chlewu! Krzyczy Jaru gromkim głosem. Nie poskramia swego gniewu, I podpiera się etosem.   Kiedy w Polsce rządził PiS, To walczylim, my z układem. Teraz PO sobie kpi, Dając PiS dwa świńskie zady.   Silna Europa - to wielkie coś, To polska racja stanu. Rydzyk chciał wyjąć z BOŚ, Miliony dla swego planu.   Zgadza się tu w całej mierze, Z poglą

HISTORIA NARODU

  Motto: Słuchajcie ludziska! Powstaje historia PiS-ka.   Jest taki naród w Europie, Któremu przed wiekami Dali nazwę Polanie. Dzisiaj niektórzy skaczą, Jak w ukropie, Aby historię Polski pisać, Pod ich dyktando, na kolanie.   Tak oto – stał się cud mniemany: Historię naszą jęły pisać tumany.   Wiemy już odtąd Komu zawdzięczać Walkę o Polskę nową; O zwycięstwo wolności, Demokracji,  „Solidarności”, Gospodarkę rynkową.   Ogłoszono, bowiem uroczyście, Przed narodem i światem, Kto był sprawcą przemian Przed dwudziestu laty. Telewizja podała: (To wiadomość świeża!): Przemiany są dziełem Polskiego papieża.   Przyjechał, rzekł słynne słowa, I zmienił oblicze tej ziemi. Media dodały jeszcze wtręty: Polskę odmienił Duch Święty.   Przed wyborami w Brukseli Polacy dostali na tacy Danie wyborne, pachnące, cacy: „Solidarność” zwyciężyła Dzięki papieżowi, duchowi, Prezydentowi Lechowi I niejakiemu Śniadkowi.   Choćbyś był uczonym,noblistą, Choćbyś wiedzę ksiąg Połykał garściami - Pamiętaj lebiego!

BURZA W PiS

  •Motto:   •Nawiał z PiS poseł,   •Nawiała posłanka,   •Wrze w kotle PiS -   •Kipi sielanka… Nikt nie wiedział do tej pory, Nikt by nie śmiał wiedzieć, Czemu PiS przegrał eurowybory, Czemu Jaru dziś się biedzi. Pisze list Wielki Jaru, Pisze do swych braci, Bo ktoś musi za przegraną Głową swą zapłacić. Wedle Dorna, teraz Jaru, Musi wzmocnić swoje siły. Po przegranej, jak dotychczas, Mocno się zwątliły. Dostał Zbycho już po kulach, Może dostać więcej, Teraz dostać muszą inni Za brak ich poświęceń. Łebska głowa posła Dorna, (Wszak nie jest lebiegą), Przewiduje, że niebawem Padnie na Girzyńskiego. Wielki guru partii PiS Stwierdził nie bezwiednie: Wynik lepszy mógłby być, Lecz w ataku mediów blednie. Wymamrotał żurnalistom Wszystko jasno i dlaczego… PiS nie zrównał się z Platformą, Przez radio Zet i Majewskiego. Sz.Majewski się przyznaje: - Pomagałem, B. Adasiowi I K. Miśkowi, Doradzałem w kwestii spotów. - Dziś chodzi mi po głowie, Że dzieliłem się głupotą. - Przykro mi szalenie. Więc odd

DOBRZE MU STOI

Rosły słupki sondaży, Rósł optymizm premiera. Hazard piwa naważył Jak jasna cholera. PO – partia miłości, PiS – wcielenie zła, PO, mimo wpadek, Ciągle dobrze się ma. Przez jednorękich bandytów, Afery stoczniowe, parkietowe - Nie ma na PO „kwitów”, Co by można nimi Przybić deski grobowe… Szaleńcza gra Mariusz, I odkrywcze działania CBA, Nikogo to nie rusza - Platforma nie jest zła. Tusk pociągnął sznurkiem I poleciało ciurkiem Sześciu wspaniałych - Oj, był hałas niemały… Z dnia na dzień wylecieli, Ze swoich ciepłych stołków, Ministrowie, którzy mieli, Grać podłych koziołków-matołków. Pofrunęło, więc sześciu wspaniałych, Ongiś tęgich kumpli Tuska, Teraz Tusk sam obolały, W gabinecie premiera się muska. Choć nie widać, by był gierojem, W sondażach dobrze mu stoi… Be. wicepremier Grzech, Określił rząd jak U2, Myśląc o irlandzkiej grupie - Wywołał śmiech I aluzje niegłupie. Wszak blisko przed półwiekiem, Nad imperium byłego zła, Spadła maszyna z człowiekiem - Samolot szpiegowski U2. Miller

UBAW U GEJÓW

  Miał raz Kaziu chętkę Na ubaw do rana. Powiada: Isabel - Chodź, idziemy, kochana. I poszli. Weszli do „Utopii”, usiedli… On - cichy, uśpiony, Łagodny jak trusia. W ciało Isabel wtulony, Siedział w bezruchu, Jak usiadł. Ona - cierpliwa, łagodna, Niewinnie, wolniutko, Zbierała siły. Nagle z impetem ruszyła: Chodź! – Krzyknęła, mój miły! I wbiegli na parkiet Tak dziarsko i żwawo, Że kolesie geje, Zaczęli bić brawo. Skakali oddzielnie, Jak piłki gumowe, On - politycznie, Ona – bez głowy. Łomot szaleńczej muzyki, Facet w faceta wtulony, Trudno rozebrać, Który z nich, mąż, A który podobny do żony. Odtąd szaleństwom Kazia z Isabel, Nie było końca Aż do białego rana. Wyszli z warszawskiego klubu, W porannym blasku słońca. Weseli, rozbawieni, Opowieściom nie było końca. Z „Utopii” ruszyli „taksą” Do swego mieszkania I realnego świata. Kazio teraz już wie, że geje To ludzie, z którymi Można się zbratać. A jeszcze niedawno - w ZChN, Wierzył, bo ktoś tak plótł, Że geje, to zaraza, Parchy i smród

BOBAS GENLEYA

To jeszcze bobasniemrawy, Ale już stawia śmiałe kroki. W oczach dorasta i niebawem Ruszy w świat szeroki. Ma szczytne cele i zamiary, By stać się siłą kontynentu, Odnieść sukces w wyborach Do Europarlamentu, Narobić w Europie Zamieszania i zamętu. Konsekwentnie chce Zwalczać w UEbiurokrację, Zwiększać demokrację, Budować dom europejski Bez kryzysów i kantów, Pozbawiony obcych, Niechcianych, ciemnych Przeklętych imigrantów - I jak kraczą wrony - Zablokować Traktat z Lizbony. Ma konkretne, ambitne cele, By zaskoczyć masy: Wyznaczyć azymut przyszłości Europejskiej czystej rasy. Wspiera go ochoczo Gorliwy ambasador wolności, Mistrz strajków, noblista Lech, Legenda „Solidarności”.   I kto to taki? Tak! Dobrze kumasz, Kto to, tym bobasem!… To partia zwana, Libertasem. Będzie silna, wielka, zwarta, Pozbawiona czarnego luda, Głodnego, strasznego czarta… Będzie czysta, narodowa, Jak radio Maryja nowa; Pobłogosławiona, wymuskana Przez godnych patronów - Ojców chrzestnych - Tadeusza i Romana. Pam

ACH, CÓŻ TO ZA ŚLUB…

Janek - legenda polskiego kina Z Małgorzatą od Sabatu, Rzekli sakramentalne: „Tak!” Dając przysięgę dozgonną I obwieszczając światu - Zawarli umowę Nie dla żartu. On przysięgał po raz pierwszy, Ona – już czwarty. Ślubując - otworzyli W swoim życiu - Nową kartę.   Wiele pięknych pań Przewinęło się Jankowi Przed nosem i nie tylko… Przewinęło, minęło, Było chwilką. Jedna taka chwilka, Wśród uroczych, co dzień, Szczególnie była miła - Łukaszek się urodził. A Małgosia? Małgosia, to nie grzesznica. Dajmy spokój. Nie trzeba Jej grzeszków wyliczać. Bo Małgosi grzeszki, Jak przystało na damę - Nie wszystkie są be, Ani takie same. Sukcesy Sabatu, Odkupiły Małgosi, Wszelkie grzechy do kwadratu. Weselisko Janka z Małgosią Bawiło w wiejskich ścianach. Drżała, dudniła Remiza w Kowalu, Orkiestra grała do rana. Wpierw do Krzewent Pod Włocławkiem, Na ranczo Nowickiego, 300 gości zjechało. Nie brakło Seniuk, Młynkowej, Lubaszenki, ani Grabowskiego. Potem kolumna gości Pomknęła na czterech kółkach Do par

BARWY MIŁOŚCI

Motto: Wiosna przyrodę budzi, Wiosną hormony grają u ludzi. Joanna Liszowska - Piękna blondynka - Miłości swej nie broni. Jej szwedzki wybranek, Choć - lód północy - Gorącą miłością płonie. Czy dama – uczuciem związana, Zza dużej wody - z gościem, Wyjedzie z Polski do Szwecji, Dla forsy, czy dla miłości? Edyta Górniak, Gwiazda show-biznesu, Czując hormon - „wiosna”, Ruszyła na wiosny spotkanie. Rzuciła rodzinę - i radosna - Męża i syna - ma za nic. W klubach szaleje nocami, Wtóruje towarzyskim grupom, Czeka na szybkie rozstanie, Ze swoim mężem Krupą.   Prezydent Gronkiewicz, W miłości nie przebiera. W ratuszu stołecznym Nagradza swych pupili, Co grzebią się w papierach. Publiczne miliony Ma w kasie właśnie na to, Więc bez skrupułów Nagradza biurokratów. Seksowna Dorota… Cięty język, skąpy ubiór, No i cud - uroda. Ma skromne imię Dorotka, Pseudonim - Doda. Dorota Rabczewska Karierę śpiewaczą, Podobnie jak Górniak, Chce robić za wielką wodą. Była w Chicago i New Jorku, By śpiewać i się

EUROWYBORY

• Motto: • Biją się u nas dwie siły. • Pomóżmy im, by się wybiły. Eurowybory tuż, tuż… Trwa walka na spoty. PiS ruszył do walki z łoskotem, PO wspomaga się Palikotem. Wódz walnął w PO, Walnął w „Kolesiów” spotem, Jak ciężkim kamieniem. W sądzie przegrał potem. Za kłamstwo i pomówienie. W Piszu zagrzmiał z trybuny. Wezwał żołnierzy Swoich do urn. Wbił gwoździa do trumny. Być może do wielu trumn. - Idźcie! Wzywał wódz. Idźcie głosować gromadnie! Wrzucajcie głosy na PO! Wrzucajcie, na kogo popadnie. Z uśmiechem szyderczym, Mlaskając językiem - Suchym, wrogim – Odszedł i znów Przed mikrofon wrócił. Oczywista, oczywistość - Podkreślił, w znanej bucie - Głosujcie na PiS, mój drogi! Tymczasem poseł Palikot Urządził happening I na nim wylewał pomyje. Przedstawił doktorską pracę, Krzycząc, z pięścią Wzniesioną w górę: ”Kaczyński, niech żyje!” W stroju leninowskim, Z Leninem i Marksem w tle, Wyśmiał doktorat prezydenta. Och! Jak ten Palikot śmie? Za marksizm-leninizm W doktorskiej pracy, Za dok

ZAPLĄTANA DODA

  Ta Dorotka, ta milusia, Wyjechała do Chicago, By pokazać się rodakom, Choćby nawet nago. I jak chciała, tak się stało, Na koncercie rocka, Chyba się udało…   Zaplątana na estradzie Nowojorskiej sceny, W swoje własne szmatki, Pokazała publice Biust i pośladki. Nikt w historii Takiego show tu nie widział; Było ostro,dynamicznie, Doda grała jak ciociolina, Lub może jak dzidzia?   Gwiazdeczka blondyneczka Ruszyła z rockiem Silnie ekspresyjnie I krok za krokiem, Otulona w rockową skórę, Wdepła w czarną dziurę. Odziana kuso od spodu, Gdy skórę miała zrzucić, Negliż zbyt przyległy, Nie chciał zejść z chuci. Wymachy ramienia i inne próby Zawiodły królową estrady Do dzikich ewolucji I takiejż parady. Uwolniła wreszcie Niesforne odzienie Siłami męskiej obsługi; A numer był zabawny, Seksowny i długi. Radosna ulga ogarnęła Dodę, Gdy zgrabne cycusie - Hops! Skoczyły na swobodę… 3   maja   2009   Stanisław  Cybruch

PODARKI LECHA

Motto: Miło dawać prezenty, Pięknym kobietom. Miło płacić za nie, Forsą z budżetu. Prezydent Lech - Mistrz polityki Wschodu; Towarzysz Saakaszwili; Przyjaciel jego narodu - Kiedyś, Tbilisi umilił, Gołębim sercem I ducha pogodą. Gdy Gruzję dopadła Straszna zaraza Putina - Lech uczył Gruzinów, Jak walczyć, Z zaborczym i chorym Moskiewskim agresorem. By pokazać Ruskim, Siłę, ostre zęby, Ich miejsce w szeregu - Wyruszył do Tbilisi I wprost z biegu, Kazał jechać na granicę… Tam - pod osłoną nocy - Otworzył oczy, Powiększył źrenice… Modlił się nerwowo O powrót z całą głową, Do drogiej Maryi, Zwanej Prezydentową. Z wrzącego kotła, Wylazł rakiem i rzekł: Nie miałem stracha. Ślepy snajper nie trafił - Miał w magazynku ślepaki I gdy noc była gorąca, Celował w innego gacha, Czyli w zająca. Świst kul, błysk strzałów, Których naliczył kilka… Starczyło, by mieć, Buzię nabrzmiałą, Oczy wilka. Naraz wiedział, wybadał, Kto w niego mierzył i strzelał. Ruski! Bo po rusku gadał. Odtąd prezydent Lech Gruzj

PORANIONA

Miała raz Fotyga Szczęśliwy los do wygrania. Lecz „z takim życiorysem, Jak ja”, prezydentem i PiS-em, Zostały mi marzenia i figa (Do posprzątania)… Teraz tę piosenkę śpiewa I podryguje w tańcu… Z ręką na temblaku, Ostro się zagrzewa, By nie stracić formy, Do głupich szturchańców, Rządzącej Platformy. Zalśniła chwilę Przed kamerami I to wystarczy na dłużej. Czy można słuchać Więcej Panią Anię śliczną? Jak mocno „jest poraniona Polską polityką zagraniczną”? Tu należy się szóstka - W skali ocen minister Hall, Dla premiera Tuska. Już gra orkiestra PiS. A minister Fotyga Tańczy na bis, W smutnych podrygach, Nowy taniec i nuci: „ONZ mi żal”… Jam „legendarna Fotyga”, Znana i ceniona w świecie. Czyż tego nie wiecie, Jak cudownie było, Wesoło i miło, Gdym była w rządzie? Jak walczyłam z wszystkimi, Razem z Kaczyńskimi?... Ta autopromocja szczera, Aż do bólu - Otwiera Nowy rozdział Walki na noże. Będzie walecznie, jak w ulu. Nawet ostrzej, być może. Prezydent z bratem Wytoczą działa, Podłożą min

NAGRODY W RATUSZU

  Motto: W kryzysie jak w PiS-ie – Komuś się dobrze wiedzie, Reszta żyje w biedzie. Jednym kryzys już dopieka, Są bez chleba i bezpracy, Innych kryzys niedotyczy - Życie mają cacy. Gdy w kryzysie jest ci źle, Każdy grosz dokładnieliczysz, To zatrudnij się od dziś W ratuszu w stolicy... Tam zarabia, jak ta lala, Każdy stary, no i młody. Oprócz pensji znakomitej Dostaje nagrody. Jeśli zatem ktoś cipowie, Że to słodkie sąandrony. Ty odrzeknij mu pewniakiem: Pula nagród tam -miliony.   A konkretna wielkośćpuli: 58 mln polskichzłotych. Na nagrodybiuralistom Za sumienną ichrobotę.   Weź się w garść, niedenerwuj, To normalna sprawa. Tam harują przypapierkach - Taka jest Warszawa. A kto w biurze sięociąga I papierki kiepsko składa, Będzie mógł też popracować Na stadionie iautostradach. Bo już Euro bardzoblisko, Więc stolica ma być złota. Jedni palą się dopracy, Innym pali się robota. Za robotę można zdobyć Wyróżnienie na budowach I zasłużyć na nagrodę- Będzie pula milionowa…   Może zbraknąć na

NA SMUTKI…

  Motto: Zapomnisz o kłopotach, Problemach i smutkach - Pomoże ci w tym wódka. W ławach sejmowych Alkohol ma ważną moc; Widać czasami po posłach, Że mieli ciężką noc. Ochoczo w kamerach potem Obrzucają się błotem, Jak pewien polityk - Z Januszem Palikotem. Ten podejrzewa tego, Że bywa pod wpływem, A tamten się jąka I robi z oczu duże śliwy… A naród – nieszczęśliwy. Bo, czyż można Cieszyć się - Narodzie, Z kłótni polityków O alkoholowym smrodzie?... - To śmieszne, że to robią, Powiada Rokita Nelli. Pamiętam, jak Kwacha Z tego wyśmieli. I muszę powiedzieć, Że odtąd częściej Mówić o tym zaczęli. Ja tam, choć abstynentka, Alkohol – owszem - lubię, Ale nie tyle, żeby mieć Za dużo w czubie. On jest dla ludzi. Nie, żeby go chlać, Lecz trochę wypić I iść spać. Powiem tak pokrótce: Lubię szczególnie, Mężczyzn po wódce. A politycy? Każdy pije. Jedni z drugimi I nawet czasami Widzę to po tym, Jak mój mąż wraca (Nie samolotem), Lecz ze spotkania Z dziennikarzami… - A politycy?… Nikt nie jest święt

SKANDALISTA

Po sejmowych korytarzach Chodzi skandalista I tak sobie śwista: Tego szczypnę, kopnę tego, A najmocniej Kaczyńskiego. Bo, wprost jestem chory, Gdy panoszą się kaczory. Na swym Blogu zapytuje Jak się prezydent czuje. Czy go rano oczy bolą Po wczorajszym alkoholu? I czy zabiegi szpitalne, Są drogą Do wyzwolenia z nałogu? A ucieczki do Juraty I czerwone wino, Czy terapia to przed rodziną?...   Za skandale i obelgi, I za słowa sprośne – Takie - że o, mój Boże!... Prokurator go oskarżył - Sąd sprawę umorzył.   Więc na Blogu znów napisał Coś tak skandalicznie, Że przemilczeć wolę. No, bo wszystko jemu zwisa. By podkreślić to publicznie - W jednym ręku miał pistolet A w drugim - penisa. Animuszu wciąż nie traci. - Nihilizm, cynizm, diabelstwo - To chleb powszedni braci. - Poglądy, wartości, sprawy - Bez znaczenia. Są twardzi i uparci, Do władzy mają parcie.   Taki to język skandalisty, Któremu PiS doskwiera. Więc ich kopie i podżera… - Trzymasz się blisko Donka, Jak kartofla - stonka. - Jeźdz

SZCZĘŚCIE Z WIDOKU

W naszej polityce Wciąż wichry, burze I błyskawice. Wybryki, skandale, Cuchnące wydarzenia Krążą po ulicy. Jedni wybrańcy prawicy - Pragną zabłysnąć, Inni – wyjść z cienia; W imię miłości I chrześcijańskich wartości. Dziś poseł Niesiołowski Bezlitośnie strzeli W Kaczyńskiego, Jutro trafiony-wzburzony, Odegra się Za „współpracę” z SB - Niesiołowskiego. Na to, z kuszy odpali Figlarny Palikot - Maskotka Platformy złota. I trafi, raz w prezydenta, Drugi raz w brata – Bez prawa jazdy, Komórki i kota. Kabaret w Sejmie Podobny od lat - Czasem bez premiera, Czasem z premierem Wesoło, komicznie, Politycznie, skandalicznie, Aż śmieje się świat. Jedni na drugich jadą, Codziennie z tym samym zacięciem, Złością, wrogością i swadą. Wiemy już, kto durniem, Chamem, zerem, Kto „spieprzaj dziadu”, I kto stoi w rozkroku. Och, jakie szczęście Z ich widoku… Posłanka Nelli, Z wdzięczną miną Troski polityka I Marcinkiewicz, Z miłością wiszącą Na ramieniu… To cud-marzeń, Radość, unikat… Wszyscy i wszystko, Re

ZAGRYCHA ZBYCHA

Pędzi, Zbych limuzyną, Z prokuratorem Wojtkiem, Obaj z wesołą miną Jadą do Jara z nowiną. Teki pełne bagażu, Księgi ściśle tajne A w nich wieści - Super ciekawe, fajne. Jaru spogląda spod oka, Zbych sprawy referuje, Zachwyca się Jaru wiedzą, Ooo, mamy wreszcie haki Na lewicowych h…i. Tajne akta donoszą Dowody twarde, zdrowe, Lewica ubabrana W przekręty paliwowe. Lis się obleśnie cieszy, Gąska w ogródku stoi, Będzie zagrycha z gąski - Afera świetnie się kroi. Koło historii miele - Kręci się kołowrotkiem, Zbych coraz śmielej uderza W korupcyjne „płotki”. Siłą CBA za kraty pcha,   Wielkich, ważnych i możnych, W telewizji spektakle Coraz to nowsze, groźne. Lecz „nosił wilk razy kilka”… Historia – wredna macocha - Poniosła wreszcie wilka; Przestała Zbycha kochać. Wypadł nieszczęśnik Zbych Na wirażu korupcyjnej formuły, Rozbił się i sczezł. Och, jaki ten los nieczuły… Dziś musi bidul ów, Z przydomkiem „zero” I b. minister w tle - Płacić tysiące i przepraszać, Za obrazę, doktora G. W trzech t

WIELKI BRAT

Rum ta drata, Rum ta drata, Słychać nawet I w zaświatach, Że co jakiś czas Zmieniamy sobie Wielkiego Brata. Wszak bez Brata nam nieswojo, A już z Bratem – nas się boją. Fajno było i bezpiecznie, Brat - na Wschodzie, My – nad Wisłą, Dzierżył nas i skubał wiecznie, Ale szczęście prysło.   Lechu zechciał go odgrodzić - Zrobił to, z chirurga sprytem - W imieniu narodu… Jelcyn mu podpisał kwity; Był podobno tęgo spity. Idziem dzisiaj inną drogą - Na pasku Zachodu. Tam za wielką, straszną wodą, Gdzie piraci, i piromani, Tam mamy Wielkiego Brata, Co za nos nas wodzi, tumani. Raz Wielki Brat - Obama, Wysłał poczciwca Bidena Do Warszawy na kawę, Aby w przyjaźni ramach, Dogadać w gronie Polaków - Kolejny kontyngent Wojska do Iraku. Stary, Wielki Biden - Pogadał poczciwie, wesoło, Pouśmiechał się mile, Pouściskał ministrów, poklepał - Wywarł wrażenie jak duch święty. Dla prezydenta były to piękne chwile, Dla premiera – także; Mianował go prezydentem. Dał jasność poglądów W całej pełnej krasie, Że