NIE PODAM RĘKI
Motto:
Obudziłem się rano
i wydawało mi się,
że jestem w chmurach.
A tu rzeczywistość ponura.
(Graham Masterton)
Gdzieś hen – w dalekiej krainie,
Gdzie stoi Wawel i Wisła płynie,
Gdzie ludzie dość mają krzyży,
Gdzie gość nie poda ręki,
Wszak nie chce się zniżyć;
Gdzie jeden chce pomnika
A drugi obelisku do nieba -
Tam naród ogarnia panika…
Ludziska dumają w lęku,
Jakby się tego jednego nie bać?
Ten jeden rzekł był raz:
Prezydent źle wybrany,
Powstała wyborcza pomyłka.
A premier – ten skubany! -
Jemu w głowie jedynie piłka!...
Prezydent bez charyzmy,
Bez atencji i szacunku
A premier z atawizmem…
Ojczyzna ginie! – Ratunku!
Tylko jam jest godzien;
Mam wolę, zasady i siły,
Jam popularny w narodzie!
Znów będę dobry, spokojny,
Zmieniony, cichy, miły;
I tu nad wyraz będę szczery:
Wstrzymam polsko-polską wojnę,
Kiedy zostanę premierem.
Byłem przecież. – Dobrze wiecie.
Rządziłem nawet dwa lata.
Pod moją ręką będziecie
Żyli wspaniale jak w kwiatach;
Bez trosk, zmartwień żadnych.
Polska miodem i mlekiem spłynie,
Nie będzie ministrów bezradnych,
Przyjaźń tusko-ruska zginie,
Wyplenię układy i układnych.
Pomogą mi w tym dziele,
Oddani moi - wierni słudzy:
Zbychu, Mariusz, Paweł, Joachim.
I ci, com ich wyrzucił i wrócili
I ci, co byli, i nowi i drudzy.
Trza włożyć będzie pracy huk,
By Polska szybko rosła w siłę,
Bym Rosję wredną łatwo tłukł…
To i Niemcy będą dla mnie miłe.
Wizję mam bliską i dalszą,
Ta bliska to kraj szczęśliwy,
A dalsza - mieć władzę trwalszą,
O resztę będę nad wyraz cierpliwy.
Umocnię rząd i parlament,
Dodam im wigoru i splendoru,
Określę władzy stosowne ramy…
Zabronię używać taniego humoru.
A zagranicy też dam „popalić”,
Nie będą się ze mnie śmiali!
Zaczekam na rewolucję w Rosji,
I na upadek KGB-eka Putina.
W tym wielkim moim dziele
Wesprą mnie przyjaciele -
Klaus i Umberto Bossi
I moja najdroższa rodzina.
Obiecam to dziś - jakem zdrów,
Nie jestem przecie spod ogona.
Poleci najpierw trochę głów,
Donka pierwszego pokonam.
Potem już lecieć będzie z górki:
Do ciupy pójdą platformersi,
Nad krajem znikną chmurki,
Z Czechami będziem się bratać,
Place i ulice ozdobi popiersie
Mojego Wielkiego Brata.
Bez liku mam wielkich planów,
Nie lękam się ciężkiej pracy.
Wpierw przed Pałacem staną
Budowle, których chcą rodacy:
Niech oglądają po nas potomni -
Obelisk, mauzoleum i pomnik.
Zamiary i plany mam szczere,
Chyba każdy w to wierzy.
Zmówcie za mnie pacierze,
Niech tylko zostanę premierem.
Głowę mam nie od parady,
Zbuduję stadiony i autostrady,
Pierwszą z Warszawy do Torunia.
Tak radził mój brat i mamunia.
A za to zaś, co dziś przeżywam,
Za wszystkie moje wielkie męki,
Za to, co ciągle obrywam -
Donkom i Bronkom -
Nigdy nie podam ręki.
28 września 2010 Stanisław Cybruch
Komentarze
Prześlij komentarz