"Przyklejony? Dawaj ocet!"

"Byłam na blokadach Ostatniego Pokolenia".

"Opowiem Wam, co widziałam za kulisami".

- To jest śmieszne, żeby dwa duże radiowozy przyjeżdżały do kilkorga dzieciaków, którzy chcą normalnie żyć - mówi Ewa Siedlecka z "Polityki", którą spotykam na blokadzie Ostatniego Pokolenia. Aktywiści klimatyczni, na co dzień blokują Warszawę, denerwują tym wielu kierowców.

Teraz zaś pomagają mieszkańcom na zalanych terenach. Sprawdziłam, jak z bliska, wyglądają ich protesty.
Protest Ostatniego Pokolenia na ul. Marszałkowskiej. Akcja została zorganizowana, chwilę po rozprawie sądowej, dwóch aktywistek z grupy. 11 września 2024 roku.

W obliczu sytuacji powodziowej na południu Polski Ostatnie Pokolenie zdecydowało o zawieszeniu wrześniowej serii blokad w stolicy. Zamiast tego od niedzieli działacze i działaczki ruchu są obecni w miejscowościach dotkniętych powodzią, aby pomagać mieszkańcom i służbom.

Jak mówią, na co dzień. akcje Ostatniego Pokolenia, mają alarmować ludzi w Polsce o katastrofalnych skutkach, kryzysu klimatycznego, ale kiedy woda wdziera się ludziom do domów, skutki te nie mogą być, już bardziej widoczne. "Kryzys klimatyczny, krzyczy teraz w Polsce, sam za siebie" - alarmują.

Zazwyczaj krzyczą o nim oni. I nie biorą jeńców, zakłócają mieszkańcom miasta, beztroską codzienność.

Byłam na blokadzie Ostatniego Pokolenia. Opowiem Wam, jak było.

Poniedziałek, 8 rano, centrum Warszawy. Gdy większość ludzi jedzie do pracy, szkoły, przedszkola czy żłobka - oni siadają na ulicy Świętokrzyskiej.

Przychodzę na miejsce kilka minut wcześniej, rozglądam się. Niepokoję się, bo nie widzę żadnych osób z banerami, żadnych pomarańczowych kamizelek. Dostrzegam rozstawione kamery ekip telewizyjnych, i znajome twarze dziennikarzy. Uff - myślę - dobrze trafiłam.

Wybiegają momentalnie i blokują dwa pasy jezdni. Dopiero stojąc na ulicy, szybko zakładają kamizelki i wyciągają hasła: "Co powiemy dzieciom?" oraz "Ostatnie Pokolenie".

11.07.2024 Warszawa, ulica Wał Miedzeszyński. Ostatnie Pokolenie blokuje drogę - zdjęcie ilustracyjne.
Socjolog wbija szpilę Ostatniemu Pokoleniu. "Widzę nutę hipokryzji".

Co ciekawe - momentalnie nadjeżdża również radiowóz policji. Czwórką blokujących, szybko zajmuje się, co najmniej kilkunastu funkcjonariuszy. Policja poucza blokujących o popełnianym wykroczeniu. Osoby nie chcą dobrowolnie zejść z jezdni. - Rodzice, dołączcie do nas! Policja i mandaty to nic, w porównaniu z katastrofą klimatyczną, która sprawi, że wasze dzieci nie będą mogły oddychać, a wasi seniorzy będą umierać na udary! - krzyczy jeden z protestujących.

To Łukasz Syriusz Stanek. Performer, twórca teatralny, tancerz, aktywista i artysta społeczno-klimatyczny, znany, m.in. ze Spaceru - performansu politycznego, w trakcie, którego wykonał nagi spacer, przed Pałacem Prezydenckim w Warszawie.

Ostatnie Pokolenie. Część blokujących przykleja się do asfaltu.

Na Świętokrzyskiej akcja jest błyskawiczna, chwilami zabawna. Policjanci podchodzą do protestujących i pytają: "Przyklejony [do jezdni - red.]?".

- Tak - odpowiada blokujący.

- Marek, dawaj ocet! - krzyczy policjant do innego funkcjonariusza. Prosi także o prześcieradło.

"Marek" przynosi zatem dużą, plastikową butelkę z przezroczystym płynem, a także kawałki prześcieradła, które są nim nasączane.

Odklejanie z ulicy jednej z przyklejonych osób trwa. Nad chłopakiem stoi kilku policjantów, którzy czekają aż rozpuszczalnik zacznie działać. W międzyczasie funkcjonariusze znoszą z jezdni pozostałe osoby. Cała akcja na drodze trwa kilka minut. Dość sprawnie przywracany jest też ruch pojazdów.

Około godziny 9. policja kończy czynności.

Aktywiści z Ostatniego Pokolenia w poniedziałek, m zablokowali ulicę Świętokrzyską, w centrum Warszawy.

- Czy uważasz dzisiejszą akcję za udaną? - pytam jedną z protestujących. - Blokada trwała bardzo krótko, ale to dopiero początek. Zamierzamy dalej wychodzić na ulice. Tak długo aż nasze postulaty zostaną wysłuchane - mówi pewnie 22-letnia aktywistka. Towarzyszy jej 18-letnia koleżanka z organizacji.

Protestujące dobrze oceniają zachowanie policjantów na tej blokadzie. Podkreślają, że nie zawsze tak jest. - Dziś było spokojnie. Jednak zdarzały się sytuacje, gdy doświadczaliśmy przemocy, zarówno ze strony policji jak i kierowców - mówią.

Ciekawi mnie, jak rodzice tych młodych osób reagują na ich działalność. - Oczywiście martwią się o mnie - przyznaje 22-latka. - Wiadomo, jest to dość niebezpieczna sytuacja. Jesteśmy narażone na przemoc, na kontakt z policją, więc obawiają się. Ale wiedzą, że jest to dla mnie bardzo ważne i ważne dla wszystkich ludzi, którzy obecnie żyją na Ziemi - opowiada.

I przyznaje: "To, co robimy, może się wydawać przerażające, głupie i absurdalne, ale się boimy. Bo jeśli nie podejmiemy niezbędnych działań, dla zatrzymania skutków kryzysu klimatycznego, teraz, przyszłość będzie przerażająca".

18-latka szybko odcina się od mojego pytania o rodziców. - Nie chcę odpowiadać - mówi poruszona.

W blokadzie bierze też udział 54-letni Marek, który opowiada mi o kryzysie klimatycznym, i walce dla swojego 20-letniego syna.

Happening aktywistów z grupy Ostatnie Pokolenie przy Złotych Tarasach w Warszawie, 28 sierpnia 2024 r.

Ostatnie Pokolenie pisze list do rodziców. "Bedę umierała w chłodzie".
Kolejny dzień i kolejna blokada Ostatniego Pokolenia.

Na blokadę Ostatniego Pokolenia udaję się także następnego dnia. Tym razem na miejscu zbiórki rozpoznaję już niektóre twarze aktywistów. Na jezdni siadają jednak w większości inne osoby niż dzień wcześniej.

Tym razem Ostatnie Pokolenie próbuje zablokować okolice placu Konstytucji. Mają transparenty: "Czas założyć pomarańczową kamizelkę" oraz "Rodzicu, weź i dołącz". Jedna osoba odpowiada na ten apel i bierze pomarańczową kamizelkę. Na jezdni siada - chcąc zablokować ruch - pięć osób. Wśród nich dostrzegam znaną z licznych protestów aktywistkę Babcię Kasię. Od razu rozpoznają ją także policjanci. - Lata lecą, a pani jak zawsze - śmieje się jeden z nich.

Aktywiści Ostatniego Pokolenia nie wyróżniają się niczym szczególnym. Mogliby być naszymi sąsiadkami czy kolegami z pracy albo ze studiów. Co ważne - wśród protestujących widzę nie tylko osoby bardzo młode. Oprócz wspomnianego 54-letniego Marka, czy Babci Kasi, są osoby w średnim wieku, a także seniorzy - rodzice i dziadkowie, którzy mówią, że przychodzą dla swoich dzieci i wnuków.

Drugiego dnia policja również reaguje natychmiastowo. Znów legitymuje i spisuje protestujących. Osoby siedzą po turecku, wokół nich co najmniej 20 funkcjonariuszy. Tym razem akcja rozpędzania protestu idzie jeszcze szybciej, bo nikt nie przykleił się do jezdni. Gdy pytam aktywistów, dlaczego - odpowiadają: "Są różne akcje, każda jest inna, każda jest ważna".

Reakcje na blokadę Ostatniego Pokolenia. "Do roboty i do szkoły!", "Bananowe dzieci!"

Obserwując pracę policjantów, zastanawia mnie, jak to możliwe, że znów są na miejscu tak szybko i w dodatku w tak bogatej obsadzie.

- To jest śmieszne, żeby dwa duże radiowozy przyjeżdżały do kilkorga dzieciaków, którzy chcą normalnie żyć. Uważam, że takie stawianie sprawy - czy protest ma dobrą formę, czy nie, jest złe - uważa Ewa Siedlecka, dziennikarka "Polityki", którą też spotykam na proteście. Co ciekawe - to właśnie Siedlecka jest tą osobą, która odpowiedziała na apel aktywistów i założyła pomarańczową kamizelkę, siadając z nimi na jezdni.

- Gdy dzieciaki protestowały grzecznie, chodząc w marszach strajku klimatycznego, wszyscy ich pochwalili i co z tego wynikło? Każda forma zwrócenia uwagi na ogromny problem zmian klimatu jest dobra. A nikomu się tu wielka krzywda nie dzieje, że ktoś parę minut później dojedzie tam, gdzie zamierza dojechać - komentuje dalej dziennikarka.

Ostatnie Pokolenie blokuje ulicę Piękną w Warszawie

W mediach, które relacjonują blokady Ostatniego Pokolenia, często zwraca się uwagę na zdenerwowanych kierowców, którzy muszą stać w korku. Jestem ciekawa ich opinii, ale na placu Konstytucji, protest jest na tyle krótki, że nikt w korku nie stoi. Akcja budzi  zainteresowanie przechodniów.

- Do roboty i do szkoły! - krzyczy około 40-letnia kobieta.

- Weźcie się w głowę puknijcie, bananowe dzieci! - mówi inna z przechodzących pań, wymownie pukając się w czoło. - Wziąć tylko pałkę i gaz - dodaje z dezaprobatą ktoś inny.

Osoby blokujące zdają się tym nie przejmować. Nie reagują też na żadne prowokacje. - Jesteśmy razem, jest fajnie - mówią. Babcia Kasia częstuje batonikami. Jedna z dziewczyn z Ostatniego Pokolenia, która nie brała udziału w akcji, podchodzi i pyta, jak osoby spisywane się czują. - Herbaty, wody? - proponuje.

- To jest najważniejsze w takich działaniach, żeby mieć wspólnotę osób, na których można polegać - tłumaczy. Bo jesteśmy postawieni pod ścianą i musimy działać. To nie dla wszystkich jest komfortowe i wygodne, ale staramy się to robić z jak największą troską o siebie wzajemnie - wskazuje. Nie ukrywam, że mi to imponuje. W takich chwilach sama chciałabym dołączyć.

Oprócz osób w pomarańczowych kamizelkach w akcjach biorą udział także osoby w kamizelkach białych. Zauważam, że rozmawiają one z policją, często pośredniczą w kontakcie protestujących z funkcjonariuszami, są mediatorami. Jeden z chłopaków w białej kamizelce podchodzi na przykład do Babci Kasi i uspokaja ją, kiedy ta podnosi głos na policjanta, tłumacząc mu, że nie podpisze nieukończonego protokołu. Chłopak kładzie jej rękę na ramieniu i mówi: "Jest wszystko okej. Powiedz, że nie podpiszesz i już".

Z boku są także inne osoby z Ostatniego Pokolenia, które nagrywają akcję, i służą blokującym wsparciem. Rozdają też ulotki, na których piszą o motywach swojego działania oraz zachęcają do dołączenia. Zapraszają też na spotkanie otwarte. Część ludzi reaguje pozytywnie lub neutralnie, bierze ulotki. Część grzecznie odmawia.

Aktywiści i policja, czyli zabawa w ciuciubabkę (tokfm.pl).

Oprac. Stanisław Cybruch
blokada, Dawaj ocet, funkcjonariusz, Ostatnie Pokolenie, policja, Przyklejony, wsparcie, zabawa, 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

"Milionerka z PiS musi szukać nowej pracy"

"Awarie dystrybutorów" Orlenu, problemy z tankowaniem karetek"

"Niemoralni politycy PiS. Rozwiedzeni, drugie żony, kochanki"