"Polski budżet z gigantyczną dziurą"

"Co to oznacza dla zwykłego Polaka?"

Czy niemal 300 miliardów złotych deficytu, który zapisano w projekcie budżetu, to powód do niepokoju? - pisze i pyta Magdalena Birecka w tokfm.pl.

- Polska ma bardzo wąskie pole manewru, ale z drugiej strony sama sobie tę ścieżkę zawęża - mówił w "Pierwszym programie" dr Piotr Maszczyk, ekonomista, wykładowca SGH.

Andrzej Domański i Donald Tusk

Podczas środowej konferencji prasowej minister finansów Andrzej Domański podał szczegóły dotyczące projektu budżetu na 2025 r.

- Zdecydowaliśmy się na podwyższenie prognozy wzrostu gospodarczego w 2025 r.; widzimy, że ruszają kolejne silniki wzrostu, widzimy wzrost inwestycji - stwierdził. Podał, że dochody budżetu państwa w 2025 r. wyniosą 632,6 mld zł, zaś deficyt sięgnie rekordowych 289 mld złotych.

Czy tak wysoki deficyt budżetowy to powód do niepokoju? - Tak gigantyczny deficyt wynika z kilku elementów, przede wszystkim wysokiego udziału wydatków stałych. Ok. 75 proc. wydatków w budżecie jest właściwie nienegocjowalna, nie można ich zmniejszyć, bo to wynika z ustaw.

Np. z tego, że trzeba wypłacać emerytury, w tym 13. i 14., świadczenie 800 plus, wynagrodzenia sferze budżetowej, że są rekordowe wydatki na obronność - wyliczał w TOK FM gość Piotra Jaśkowiaka. Sytuacja jest więc taka, że z ok. 900 mld złotych rządowych wydatków zaplanowanych na 2025 rok, rząd może dysponować swobodnie tylko mniej więcej jedną czwartą tej kwoty.

Dr Piotr Maszczyk pokusił się o pewne porównanie, które rozjaśnia kontekst, choć przyznał, że jest ono ryzykowne.

- Mamy gospodarstwo domowe, które część wydatków po prostu musi realizować i ma ograniczoną zdolność do manewrowania nimi - trzeba np. płacić za mieszkanie, bo inaczej nas z niego wyrzucą - wyjaśniał. W takiej sytuacji jest państwo, które ma ileś zobowiązań, które po prostu musi wypełnić.

- Jeżeli myślimy o strategii państwa, kierunkach jego wydatków, o tym, co ekonomiści nazywają modelem rozwoju gospodarczego, to tutaj pole manewru jest niewielkie - przyznał. Żeby pokazać zmianę, jaka się dokonała na przestrzeni czasu, przypomniał, że jeszcze 1999 roku ta swoboda decydowania dotyczyła 50 proc. wydatków budżetowych.

- Ograniczenie swobody wydatków wynika z tego, że ustawowo dokładamy sobie wydatków, których zmiana jest trudna - podsumował.

Rekordowy deficyt budżetowy. Da się to zmienić? I czy to potrzebne?

Gość "Pierwszego Programu" zwrócił uwagę, że choć obecne przepisy zobowiązują rząd do realizacji pewnych wydatków, teoretycznie zawsze można rozmawiać o zmianie tych zapisów. Ale tu są dwie perspektywy. - Nic nie stoi na przeszkodzie, żebyśmy zastanowili się nad tym, żeby np. wydatki z programu 800 Plus zostały zmniejszone, ale wyobraźmy sobie skutki polityczne - podkreślał.

Pytany o ocenę sytuacji, w której rząd ma tak niewielkie pole manewru, przyznał, że "ekonomiści są dość zgodni, że zmniejszenie swobody budżetowej jest raczej niekorzystne, bo nie daje nam szansy na to, by realizować wydatki zgodnie z naszymi preferencjami, jeżeli różne rzeczy w Polsce się nie dzieją".

- Mamy dyskusję o różnych programach mieszkaniowych - je trudno jest sfinansować, jeśli budżet ma tak gigantyczną część, która właściwie nie podlega negocjacjom - wskazał.

Ale dodał, że ten medal ma też drugą stronę - tak wysokie wydatki, do których rząd jest zobowiązany, sprawiają, że trudno będzie mu zrezygnować z jakichś dochodów - czyli np. zmniejszać daniny płacone przez całe społeczeństwo czy też jakąś jego część.

- Bo jeśli zmniejszymy te daniny, (...) to trzeba będzie pożyczyć pieniądze, co powiększy deficyt - wyjaśniał. - Polska ma bardzo wąskie pole manewru, ale z drugiej strony sama sobie tę ścieżkę zawęża - stwierdził. (tokfm.pl).

Oprac. Stanisław Cybruch
budżet, daniny, deficyt, gigantyczna, Jaśkowiak, mieszkania, pieniądze, sfinansować, ścieżka, wydatki, wyjaśniał, zapisy, zawęża, 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

"Milionerka z PiS musi szukać nowej pracy"

"Awarie dystrybutorów" Orlenu, problemy z tankowaniem karetek"

"Niemoralni politycy PiS. Rozwiedzeni, drugie żony, kochanki"