"PiS nakazuje płacić po 10 tys. zł"

"W partii wrze. "To już jest przegięcie".

Centrala Prawa i Sprawiedliwości oczekuje od swoich parlamentarzystów, którzy nie kandydują do Parlamentu Europejskiego, by wpłacali na tę kampanię - pisze Jacek Gądek w gazeta.pl.

Wskazano kwotę - 10 tys. zł - jako tę podstawową, choć można i więcej. - Nasi posłowie nie są tym zachwyceni - mówi osoba bliska Nowogrodzkiej.

Prezes PiS Jarosław Kaczyński

- Tak, to prawda, rozesłaliśmy naszym posłom taką wiadomość - słyszymy z Nowogrodzkiej. - To już jest przegięcie - dodaje kolejny rozmówca z tego obozu.

Potwierdziliśmy to też u parlamentarzystów. Wiadomości do nich dotarły. Napisano w nich, że "w duchu koleżeńskiej solidarności", powinni wpłacić na kampanię do PE, by ci, którzy kandydują, mieli za co prowadzić tę kampanię. Sugerowana kwota to 10 tys. zł, ale poczyniono zastrzeżenie, że powinno to być w miarę swoich możliwości.

Co ciekawe, wielu parlamentarzystów PiS broniło się przed tym, by kandydować do PE - są bowiem już po dwóch kampaniach: parlamentarnej z 2023 r. i samorządowej z kwietnia tego roku. Wybory do PE są o tyle niewdzięczne, że w okręgach PiS uzyska 1-3 mandaty - w sumie ok. 20 - zatem szansę na ich zdobycie ma tylko garstka osób.

Prawo i Sprawiedliwość, koniecznie chce wygrać wybory do Parlamentu Europejskiego, by móc po raz kolejny powiedzieć "zwyciężyliśmy". Liczba mandatów jest drugorzędna - najważniejsze jest mieć największe poparcie, i wyprzedzić Koalicję Obywatelską.

Dlatego prezes PiS Jarosław Kaczyński tak ułożył listy, by - przynajmniej w wielu okręgach - kandydaci nie tylko z jedynek, czuli zapach europejskiego mandatu i walczyli w kampanii. Na odleglejszych miejscach są też często posłowie, którzy na uzyskanie mandatu do PE szans nie mają żadnych, ale mają jedynie "dociążyć" listę.

- Ci, którzy kandydują, na swoje kampanie wydadzą więcej, niż 10 tys. zł, a i tak większość wie, że mandatu nie zdobędzie. A ci, którzy nie kandydują mają się dorzucić do całej kampanii - mówi osoba bliska Nowogrodzkiej.

W szeregach PiS to oczekiwanie wywołało mieszane reakcje: od złości po deklarowane zrozumienie. Jedni wolą się angażować w kampanię, ale na nią nie płacić. Inni przyjmują oczekiwanie Nowogrodzkiej, jako rzecz oczywistą, a jeszcze kolejni płacić, by nie chcieli.

Jednak wszyscy nasi rozmówcy - także startujący do Parlamentu Europejskiego - przekonują, że partia powinna przycisnąć tych ludzi z obozu PiS, którzy byli w ciągu ostatnich ośmiu lat rządów PiS członkami zarządów i dyrektorami w spółkach Skarbu Państwa, bo zarabiali wtedy dużo więcej, niż przy Wiejskiej.

Mówi parlamentarzysta, który akurat startuje do PE, ale szans nie ma: - Dlaczego posłowie, którzy nie kandydują, mają płacić na kampanię Daniela Obajtka albo Ryszarda Czarneckiego?

Nie jest to pierwsze wezwanie centrali PiS wobec swoich parlamentarzystów, by wpłacali dodatkowe pieniądze na działalność partii.

Niedawno list do wewnątrz partii wystosował skarbnik partii Henryk Kowalczyk - apelował o wpłaty na kampanię. Również prezes PiS parę tygodni temu prosił o wpłaty na Stowarzyszenie Biało-Czerwonych, które zostało świeżo powołane przez środowisko PiS. (gazeta.pl).

Oprac. Stanisław Cybruch
Kaczyński, kampania, kandydują, partia, parlamentarzysta, PiS, posłowie, przegięcie, zarabiali, 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Donald Tusk odpowiada na słowa Karola Nawrockiego

"To może być przełom w aferze RARS"

"Niemoralni politycy PiS. Rozwiedzeni, drugie żony, kochanki"