"Rosja miała "zaraz się wywalić", a wojna trwa"

"Serka francuskiego nie będzie, ale Krym jest nasz".

Gdy dwa lata temu wybuchła wojna, Zachód był pewien, że rosyjska gospodarka ugnie się pod kolejnymi sankcjami. Ale nic takiego się nie stało. Sankcje, tysiące zabitych żołnierzy i wielkie ilości zniszczonego sprzętu wojskowego zapału Moskwy nie osłabiły.

- Możemy mówić wręcz o optymizmie - tak w TOK FM o nastrojach w Rosji mówił Paweł Reszka.

Władimir Putin

24 lutego 2024 roku miną dwa lata od rosyjskiej agresji na Ukrainę. Jak szacują amerykańscy urzędnicy, jeszcze w  2023 roku łączna liczba ofiar śmiertelnych i rannych sięgnęła 500 tys. A na szybki koniec wojny wcale się nie zanosi.

Ukraina zmaga się - i będzie się zmagać - z koniecznością odbudowy zniszczonych miast, z kryzysem demograficznym oraz gospodarczym. Tymczasem Rosja z utratą swoich ludzi się nie liczy, a ekonomicznie - wbrew wcześniejszym prognozom o rychłym krachu i upadku, radzi sobie nieźle.

Jak z ironią komentował w TOK FM Zbigniew Parafianowicz, rosyjska gospodarka "upada często, ale tylko na trzecich stronach gazet". Bo - jak wskazał - Rosja wprawia się w radzeniu sobie z narzucanymi przez Zachód sankcjami już od 2014 roku, czyli od czasu aneksji Krymu.
 
- Od tego momentu to myślenie o tym, jak ustawić gospodarkę jest myśleniem o uniezależnianiu jej od całego systemu sankcyjnego - mówił w "Poranku Radia TOK FM" dziennikarz "Dziennika Gazety Prawnej" i autor książek o Ukrainie.

Parafianowicz, żeby wyjaśnić, jak działa Rosja, wspominał swoją wizytę w 2017 roku na zaanektowanym Krymie.

- Okazało się, że do tamtejszych portów wpływają statki pod fałszywymi banderami, które wywożą z Krymu towary. Duże koncerny energetyczne dowoziły tam na przykład turbinę do elektrowni gazowej, która miała zacząć działać na Krymie, by uniezależnić cały półwysep od energii, sprowadzanej z Ukrainy przed aneksją - wspominał w rozmowie z Janem Wróblem.

"Putonomika" nadal "dowozi wynik"

Jak ocenił dziennikarz, równie sprawnie działa rosyjski system finansowy. - Na Krymie działa cała masa bankierów, z którymi rozmawiałem o stworzeniu alternatywnego systemu, żeby móc korzystać z kart płatniczych i kredytowych.

I tym samym omijać cały system międzynarodowych ograniczeń. Jak się głębiej poskrobie, to okazuje się, że na zapleczu tego takiego reżimu KGB-istowskiego, który wydaje się nie rozumieć ekonomii, są ludzie mentalnie poukładani jak ze świata Zachodu, doskonale znający się na ekonomii, władający zachodnimi językami.

- Ludzi takich jak Elwira Nabiullina, czyli szefowa banku centralnego, którzy tę "putinomikę" ustawiają tak, że ona w warunkach sankcji wojennych ciągle dowozi wynik - tłumaczył Parafianowicz (tokfm.pl).

Oprac. Stanisław Cybruch
aneksja, dziennikarz, ekonomia, elektrownia, gospodarka, KGB, Krym, Parafianowicz, Putin, Rosja, Ukraina, 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

"Milionerka z PiS musi szukać nowej pracy"

"Kontrowersyjne nagranie z policjantem"

"Morawiecki kłamał?"