"Szesnastoletni Mateusz pisze do Tuska"

"Rząd przejął śpiewkę PiS".

Na tym pogrzebie 16-letni Mateusz, nie mógł powstrzymać łez, bo widział rozpacz brata zmarłego - pisze Konrad Oprzędek w tokfm.pl.

- Nie mógł pogodzić się z myślą, że już nigdy się nie zobaczą. Płakał i pytał, dlaczego musiało do tego dojść. Dlaczego państwo polskie jego brata nie przyjęło. Nie umiałem odpowiedzieć - mówi w tokfm.pl Mateusz Rybak, który w tej sprawie napisał do rządu.

Mateusz Rybak

Mateusz Rybak zwalnia się z lekcji, żeby dotrzeć na pogrzeby, nieznanych mu osób. Pierwszy był Ibrahem Jabe Ahmed Dhya, 36-letni lekarz z Jemenu i ojciec trójki dzieci. W styczniu 2023 roku zamarzł w Puszczy Białowieskiej, dokąd przedostał się przez zieloną granicę z Białorusi.
Chowali go na muzułmańskim cmentarzu w Bohonikach. Ze swojej Hajnówki 16-letni Mateusz miał 100 km, czyli około półtorej godziny drogi.

Gdy już tam dotarł, obserwował, jak miejscowy imam układa gałązki świerku na grobie uchodźcy, bo kolor zielony dla muzułmanów, symbolizuje spokój duszy. Duchowny ubolewał, że rosnący na cmentarzu iglak, stracił już w ten sposób zbyt wiele gałązek.

Jemeńczyk był siódmym migrantem, którego tam pochowali, i trzydziestym pierwszym, który zmarł na polsko-białoruskiej granicy. - Za każdym razem mam nadzieję, że to był już ostatni taki pogrzeb – powiedział wtedy imam Aleksander Bazarewicz.

Wcześniej Mateusz nie był na żadnym pochówku. Nic dziwnego, w tym wieku zazwyczaj nie trzeba jeszcze nikogo żegnać. Chyba że przerywa się dzieciństwo, by w pobliskim lesie ratować ludzi przed śmiercią. A gdy idzie, staje nad trumnami i sypie na nie ziemię.

Drugi był Abdi Biratu Fite, 24-letni informatyk z Etiopii. Aktywiści, którzy znaleźli go w lesie, wspominali, że niewiele po nim zostało. Właściwie tylko głowa i kości.

"Obok Ciebie leżał pusty futerał telefonu, nieco dalej - plik rozsypanych i namoczonych zdjęć do dokumentów, jakbyś chciał, żeby puszcza wystawiła Ci legitymację" - napisało w mediach społecznościowych Podlaskie Ochotnicze Pogotowie Humanitarne.

Na tym pogrzebie Mateusz widział rozpacz brata zmarłego i sam nie umiał powstrzymać łez. - Dostał wizę i przyjechał do Polski, by na zawsze pożegnać się z bratem. Nie mógł pogodzić się z myślą, że już nigdy się nie zobaczą. Płakał i pytał, dlaczego musiało do tego dojść.

Czemu nikt mu nie pomógł? Dlaczego państwo polskie go nie przyjęło? Przecież był zwykłym człowiekiem, a nie terrorystą. Nie umiałem odpowiedzieć. Sam ciągle dopytuję, dlaczego tak się dzieje - wzdycha 16-latek i dodaje, że z tego pogrzebu, zapamiętał jeszcze ciszę. - Wszyscy byli zdruzgotani – stwierdza.

8 stycznia 2024 roku był na pochówku Abdullahima Abdirashida Mohameda, który miał 25 lat i pochodził z Somalii. Zmarł jeszcze za rządów PiS, w samochodzie Straży Granicznej, a został pochowany za rządu Tuska. Zdaniem Mateusza, po zmianie władzy, nic nie zmieniło się w lesie przy granicy.

Ciągle dręczą go te same pytania i ciągle odpowiada mu cisza. Dlatego ostatnio wysłał list do ministra spraw wewnętrznych i administracji. W planie ma napisać do premiera.

"Muszę iść, powodzenia!"

Mateusz Rybak to bohater tekstu, który na tokfm.pl opublikowaliśmy jesienią. Nastolatek opowiadał, jak w 2021 roku usłyszał od rządzących i ich propagandystów, że granicę szturmują terroryści. Mimo że miał dopiero 14 lat, to postanowił sprawdzić na własne oczy, czy władza ma rację. Poszedł z rodzicami i aktywistą Grupy Granica do lasu w Hajnówce.

Mateusz Rybak

Mateusz ma 16 lat, nazywają go "agentem Putina". "Rówieśnicy grożą, że połamią mu nogi".

Zaczął natrafiać tam na grupy uchodźców z dziećmi. Stawał naprzeciwko nich i nie mógł się nadziwić. Uciekli z Syrii przed eksplozjami bomb i brutalnymi zamachami ISIS, a teraz prosili go o wodę.

- Przecież dotarli do rozwiniętego kraju, dla którego taka pomoc, nie jest żadnym problemem. To Polska, powinna tych ludzi napoić i nakarmić, a nie ja. Nie dość, że robię to za nią, to jeszcze muszę być cicho w lesie, żeby nie ściągnąć na uchodźców, uwagi polskich służb.

Ludzie proszą: "Pomóż nam, bo u nas w kraju trwa wojna". A ja mogę dać im wodę, batona i tyle. Na więcej prawo w moim kraju mi nie pozwala. Absurd - podkreśla.

Na tym zdziwienia Mateusza się nie skończyły. Po Syryjczykach, do polskiego lasu przybyli, Irakijczycy i Sudańczycy. - Gdzie ich kraje, a gdzie nasz – chłopak nie potrafił ukryć zdziwienia.

- To przecież tyle tysięcy kilometrów, a skutki konfliktów w ich ojczyznach, widać w naszym lesie! Ale mało kto chce to zauważyć. Gdy zacząłem patrzeć w oczy uchodźców, zdziwiłem się, w jakim kraju żyję. Dowiedziałem się, że jest bardzo rasistowski.

Ukraińcom pomagamy i dobrze. A jeśli, ktoś ma ciemniejszy kolor skóry, to go zostawiamy. Biały do kraju, czarny do lasu - mówił 16-latek.

Latem Mateusz, rezygnował z wakacyjnych wyjazdów, by pomagać uchodźcom. Do lasu chodził dzień w dzień. Odkąd zaczęła się szkoła, robi to "tylko", kilka razy w tygodniu.

Do plecaka pakuje butelki z wodą, batony, suchary, ale też bandaże, nożyczki do ubrań i płyny dezynfekujące. Bo czasem uchodźcy mają poranione stopy, skręcone i obrzęknięte kostki, stłuczone kolana.

Najgorsze jednak są rozstania. Bo pomaga, jak umie, a później rzuca: "Muszę iść, powodzenia!". Zostawia ich w lesie nocą i w środku zimy, by wrócić do ciepłego domu. Do niedawna w takich chwilach słyszał głosy dzieciaków, które wołały za nim w lesie: "Mateusz!".

- Teraz tych maluchów nie ma, bo zatrzymał je mur na granicy, ale wcześniej było ich wiele. Od noworodków, przez pięciolatki, aż po moich rówieśników. Powinni być w domach, chodzić do przedszkola albo do szkoły, jak ja. A musiały kryć się w lesie, żeby przetrwać...

Jedno z dzieci chowało się pod jego kurtką, jakby na moment, chciało stać się niewidzialne i by mogło pójść z nim do domu. - Ale niestety mamy takie prawo, że nie mogłem go zabrać. Porusza mnie to. Bo niby żyjemy w XXI wieku, a pomoc dziecku o innym kolorze skóry, jest uznawana za zło. Nie mogę się do tego przyzwyczaić - przyznawał mój rozmówca.

"Polska i Białoruś mają krew na rękach"

Na pogrzeby uchodźców zaczął jeździć, by im pokazać, że nie są sami. - Jeśli na nas patrzą, chcę im pokazać, że próbuję robić wszystko, by nie było następnej śmierci w naszym lesie. Że cokolwiek by się działo, zawsze jestem po stronie człowieczeństwa.

Przykro mi, że nie udało mi się ich uratować. Gdy stoję nad ich grobami, mam poczucie porażki. Bo nie zrobiliśmy wszystkiego, by uniknąć tych śmierci - mówi.

Kiedy ziemia spada na kolejną trumnę, mam żal do Polski i Białorusi. Bo - jak dodaje - oba kraje grają uchodźcami w ping-ponga. - To gra, w której stawką jest życie ludzkie. Oba państwa mają krew na rękach.

Myślę o tym po pogrzebach. Później, gdy wracam do lasu, próbuję trochę zmyć tę krew. Pomniejszyć zło, które robi mój kraj, wyrzucając ludzi na stronę białoruską - mówi.

Nie opowiada o tym rówieśnikom. Jest wśród nich wiele dzieci strażników granicznych, którzy patrzą na dramat uchodźców zupełnie inaczej niż Mateusz. Gdy zaczął pomagać ludziom w lesie, dowiedział się, że jest "agentem Putina" i "wysłannikiem Łukaszenki".

Jako 14-letni "współpracownik Kremla" stracił kumpli. Skończyły się wspólne przejażdżki rowerami po Hajnówce. Został mu tylko las.

- Słyszę od rówieśników: "A po co pchasz się do pomocy ciapakom?". "Dlaczego chodzisz do tych śmierdzieli?". "Po cholerę zajmujesz się brudasami z lasu?" - przyznawał w naszej poprzedniej rozmowie.

Jak dodał, powtarzali rasistowskie teksty po dorosłych i ówczesnej propagandzie rządowej. - Gdyby w Polsce nie było rasizmu, to takich tekstów nikt by nie podchwytywał. Ludzie poszliby, jak ja do lasu i szybko by sprawdzili, że propagandowa szczujnia jest odklejona od rzeczywistości.

Że nic, co mówi o uchodźcach, nie jest prawdą. Bo nie terrorystów tam widać, ale np. trzymiesięczne niemowlę, które nie ma mleka. Albo ciężarną kobietę, która trzyma się za brzuch, jest w złym stanie i trzeba szybko wezwać do niej pomoc – tłumaczył 16-latek.

Rząd Tuska przejął "śpiewkę" PiS

Wszystko miało się zmienić po wyborach. Mateusz zapamiętał, jak tuż przed nimi Donald Tusk mówił o "największym kłamstwie ostatnich lat", którego dopuściło się PiS. - Według nich państwo, by pilnować swojej granicy, musi być okrutne, bezwzględne, kompletnie wyzbyte humanitarnych zasad (...).

Nikt w Polsce nie może umierać w krzakach z zimna czy z głodu, z choroby, niezależnie od koloru skóry i tego, skąd uciekł. To się musi definitywnie skończyć - podkreślał lider Platformy Obywatelskiej.

Tymczasem z perspektywy Mateusza, który dalej ratuje uchodźców w lesie, nic tam nie zmieniło się po 13 grudnia, gdy Tusk przejął władzę. Zniecierpliwiony nastolatek wysłał więc niedawno list do Marcina Kierwińskiego, szefa resortu spraw wewnętrznych.

Zapytał, czy zmiany w prawie, które miały "legalizować" wypychanie uchodźców na stronę białoruską, zostaną uchylone. - Poprosiłem też o wyjaśnienie, czy komendanci Straży Granicznej zostaną wymienieni. Bo to oni odpowiadali za wywózki migrantów. I czy strzeżone ośrodki dla uchodźców zostaną zreformowane – przytacza.

Jak wyjaśnia, w tych ośrodkach panują fatalne warunki, a ludzie tam bywają odzierani z godności. Pisaliśmy o tym wielokrotnie w tokfm.pl. Uchodźcy, którzy uciekli przed wojną i torturami, byli w tych placówkach zamykani za kratami, a nawet za drutem. Mieli utrudniony dostęp do pomocy prawnej. Niektórzy ogłaszali protesty głodowe.

Mateusz zapytał szefa MSWiA również o to, ile było push-backów po 13 grudnia. Tę odpowiedź już znamy. - Do 15 stycznia 2024 roku, do linii granicy zawrócono 93 cudzoziemców - przekazał tokfm.pl Wydział Prasowy Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji.

Wiceszef resortu Maciej Duszczyk utrzymuje, że chodzi wyłącznie o osoby, które nie chciały ubiegać się o ochronę międzynarodową, na terytorium Polski.

- To ta sama śpiewka, którą słyszałem, za rządu PiS. Wiem, że uchodźcy nadal wołają do strażników granicznych: "Tylko nie do Białorusi!". Chcą dostać ochronę międzynarodową, ale nie są wysłuchiwani. Więc ministerstwo opowiada bajki, w które nie wierzę - podkreśla młody aktywista.

"Napiszę do Donalda Tuska"

Mateusz Rybak odnosi się również do wywiadu, jakiego udzielił TOK FM Maciej Duszczyk. Wiceszef MSWiA stwierdził, że "push-backi i wywózki się skończą, jeśli zamkniemy szlak migracyjny". Jak dodał, póki co "osoby, które podchodzą pod granicę, muszą być w taki sposób zabezpieczane, żeby nie mogły jej przekroczyć".

- Szukamy rozwiązania, które będzie gwarantowało bezpieczeństwo, ale będzie też zawierało elementy humanitaryzmu - mówił. Stwierdził, że "państwo ma prawo do obrony swojej granicy", więc na razie zawrócenia będą prowadzone, ale "etycznie i bezpiecznie"  (tokfm.pl).

Oprac. Stanisław Cybruch
bezpieczeństwo, Białoruś, Duszczyk, granica, Mateusz, MSWiA, ochrona, PiS, pisze list, śmierć, Tusk, uchodźca,  

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

"Milionerka z PiS musi szukać nowej pracy"

"Kontrowersyjne nagranie z policjantem"

"Morawiecki kłamał?"