Bieda w Polsce

"Czapki z głów, że GUS miał odwagę opublikować raport".

"Zawiera dane miażdżące dla rządu"

Państwo nie prowadzi polityki społecznej - pisze Anna Kalita w gazeta.pl.

Pomoc społeczna uzależnia i przywiązuje do siebie klienta, nie oferując żadnej możliwości poza żebraniem o zasiłki, co pogłębia wyuczoną bezradność - mówi psycholog Roman Pomianowski, który od kilkunastu lat pomaga osobom zagrożonym wykluczeniem społecznym.

Handlarka sprzedaje czarny bez na olsztyńskiej ulicy

Weekend Gazeta.pl zaprasza do rozmowy o pieniądzach. Bez warszawocentryzmu, bez wstydu, bez tezy. W nowym cyklu Anna Kalita pyta nie tylko o oszczędności, kredyty, lecz także o wydatki na edukację, czy skrajne ubóstwo.

Z raportu Głównego Urzędu Statystycznego wynika, że Polaków żyjących w biedzie jest coraz mniej, tymczasem w książce "Wyuczona bezradność. Gdy tracimy kontrolę nad swoim życiem" pisze pan, że rządy PiS "nie wyrównują różnic ekonomicznych", "nie zacierają granic cywilizacyjnych". No to jak to jest?

- W 2022 roku w skrajnym ubóstwie, które zagraża egzystencji, a ludzie walczą o przeżycie, żyło 4,7 proc. Polaków. To około 1 700 000 osób!

Ale w 2012 roku w skrajnym ubóstwie żyło siedem procent Polaków!

To nie jest zmiana jakościowa, którą można by uznać za sukces rządu, który od ośmiu lat, adresuje wiele działań właśnie do najuboższej grupy Polaków. W ubóstwie relatywnym, które oznacza wiązanie końca z końcem, wciąż żyje prawie 12 procent.

Cztery i pół miliona obywateli. A przecież systematycznie podwyższana jest płaca minimalna. W tym momencie wynosi ona 3,6 tys. brutto.

A w 2015 roku to było 1750 zł brutto.

Można by się więc spodziewać, że skrajne ubóstwo zniknie. A tymczasem, wciąż 1 700 000 Polaków, na co dzień bywa głodnych.

W tym samym raporcie GUS jest wyszczególniona jeszcze jedna kategoria, tzw. granica niedostatku, która jest ustalana na poziomie minimum socjalnego obliczanego przez Instytut Pracy i Polityki Społecznej.

To jest próg, poniżej którego następuje "deprywacja integracyjnych potrzeb człowieka". Mówiąc wprost: nie starcza m.in. na kontynuowanie nauki, kontakty towarzyskie czy uczestniczenie w kulturze.  

Łódź. Stare Bałuty. Śmieci pozostawione na chodniku, służą biedniejszym mieszkańcom, za opał na zimę.

Ilu z nas żyje w tak szeroko rozumianym niedostatku?

40,7 proc. Czapki z głów, że instytucja państwowa, którą jest GUS, miała odwagę opublikować ten raport. On zawiera szereg danych, które są dla rządu miażdżące.

Jednak sam pan przyznał, że wiele działań rządu, jest adresowanych do niezamożnych obywateli. Nie można powiedzieć, że państwo nic dla nich nie robi.

Ubóstwo to nie tylko brak pieniędzy. To również stan świadomości, który oznacza życie bez poczucia bezpieczeństwa, sprawstwa, wpływu na swój los. Transfery socjalne tego nie załatwią.

One co najwyżej przysypują najgłębsze dziury.

Dla rodziny z czwórką dzieci, samo 500 plus oznacza, dodatkowe dwa tysiące miesięcznie do budżetu.  

Centrum im. Adama Smitha, co roku publikuje raport, ile w Polsce kosztuje utrzymanie dziecka do 18. roku życia. W 2023 roku - 309 tys. zł! Miesięcznie około 1,4 tys. złotych.  

Zalin. Wieś w jednej z najbiedniejszych gmin w Polsce: Ruda - Huta na Lubelszczyźnie.
Jak kogoś stać, to może wydawać i dziesięć...

I tyle potrafią wydawać miesięcznie na dziecko ci rodzice, którzy opłacają korepetycje z kilku przedmiotów, a do tego, trzy języki i fikuśne zajęcia sportowe. Ale instytut Smitha, podaje średni koszt, utrzymania dziecka w Polsce.

Jak się ma do tego 500 plus? Minimalna płaca na rękę to jest niecałe 2800 zł. Jeśli matka i ojciec zarabiają taką stawkę, to mają niecałe sześć tysięcy. Tyle samo, co - zgodnie z wyliczeniami - kosztuje ich czwórka dzieci!

500 plus psychologicznie było strzałem w dziesiątkę: dajemy wam pieniądze na każde dziecko. Tylko że te pieniądze, wpadają do wspólnego budżetu domowego i się w nim roztapiają. Przecież to nie jest tak, że dziecko ma oddzielną półkę w lodówce.

A w Polsce były i są enklawy biedy. W Wielkopolsce, w której mieszkam - a która ma opinię zamożniejszej od reszty kraju - do dziś są ludzie, którzy żyją w nędzy, bez wody, bez światła, bez łazienki z toaletą.

Bieda, aż piszczy. A najgorsze, że w takich warunkach nie wegetują poszczególne osoby, ale całe rodziny, wsie, w których ludzie hodują jedną krowę i żyją ze zbioru jagód i grzybów.
Takie obszary ubóstwa to nie tylko wsie, lecz także blokowiska, w których każda rodzina to klienci pomocy społecznej - znajdzie je pani w każdym mieście w tym kraju.

Kompletną demagogią są również opowieści, że w Polsce nie ma bezrobocia.  

Radom. Lodówka Stowarzyszenia, Do Celu przeznaczona do zbiórki żywności, dla osób potrzebujących.

Mamy pięć procent bezrobocia. Najmniej w Europie.

Tak podaje GUS. Pięć proc. daje 846 tys. bezrobotnych. To są tylko osoby zarejestrowane w urzędach pracy, a nie wszyscy się rejestrują. Spośród nich tylko 14,8 proc. - 125 tys. - ma prawo do zasiłku, a przeszło pół miliona to osoby długotrwale bezrobotne. To jest bardzo groźna specyfika polskiego bezrobocia.

Ponieważ jak ktoś nie pracuje długo, to - bardzo upraszczając - przyzwyczaja się do tego. Brak pracy wchodzi w krew, staje się normą.  

Już po roku bezrobocia szczególnie u mężczyzn, pojawia się zagrożenie depresją i uzależnieniem od alkoholu lub pojawiają się inne nieszczęścia, które zagrażają jego zdrowiu i życiu.

Bezrobotnych dotyka to samo zjawisko, które jest udziałem zdecydowanej większości Polaków żyjących w niedostatku, a mianowicie tzw. syndrom wyuczonej bezradności.

Milenialsami cały czas rządzą rodzice. W domu, w pracy, w kraju. W państwach zachodnich rządzą przecież 70-80-letni panowie, a milenialsi, utrzymywani w zdziecinnieniu, siedzą i czekają na swoją kolej.

"Nawet 40 procent milenialsów wraca do domu rodzinnego. To już nie jest trend. To jest nowa norma".

Polega to na tym, że jeśli tonę w długach, tkwię w bezrobociu itd. i raz, drugi i trzeci podejmuję próbę, wyjścia z tej sytuacji, ale nie przynosi to żadnych efektów, to stwierdzam, że nie ma sensu dalej się starać.

Amerykański psycholog Martin Seligman, który jako pierwszy opisał zjawisko wyuczonej bezradności, podkreślał, że człowiek czuje się wówczas bezwartościowy, nabiera przekonania, że żadne jego starania nic nie zmienią, nie mają sensu i jest przekonany, że przydarzy mu się w życiu wszystko, co najgorsze (gazeta.pl).

Oprac. Stanisław Cybruch
bezrobocie, bieda, człowiek, depresja, dług, Europa, GUS, norma, państwo, Polak, rodzina, życie,  

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

"Milionerka z PiS musi szukać nowej pracy"

"Kontrowersyjne nagranie z policjantem"

"Morawiecki kłamał?"