"Witold Jurasz: Liberalne elity wręczą PiS zwycięstwo wyborcze"
"Przyczyn jest kilka".
Kolejne sondaże opinii publicznej bardzo wyraźnie wskazują, że opozycja może liczyć w nadchodzących wyborach, najwyżej na minimalne zwycięstwo - pisze Witold Jurasz w onet.pl.
Równie prawdopodobne jest, że PiS pozostanie u władzy albo będzie rządzić w koalicji ze skrajnie prawicową Konfederacją. Jeśli Prawo i Sprawiedliwość wygra kolejne wybory, to będzie sprawować władzę już nie cztery i nie osiem, ale 12 lat.
W dużej mierze to liberalne elity, wręczą partii Kaczyńskiego, wyborcze zwycięstwo. Przyczyn takiego stanu rzeczy będzie przynajmniej kilka.
Biorąc pod uwagę liczbę afer, które szczególnie w ostatnim okresie, towarzyszą rządom prawicy, tak długie rządy PiS są przejawem klęski opozycji, która najwyraźniej nie jest w stanie, przekonać Polaków do siebie.
Co bardzo istotne, dzieje się to w sytuacji, w której – na co wskazują wszystkie badania socjologiczne – ma miejsce odwrót Polaków, od prezentowanego przez polską prawicę konserwatyzmu obyczajowego.
Zdecydowana większość jest też za członkostwem w UE, co również premiować powinno opozycję, a nie skłócone, i co ważniejsze - skłonne do kłótni – a w dzisiejszym wypadku Konfederacji, wprost niechętne wobec UE – formacje polskiej prawicy.
Nie wywołuje to jednak żadnej refleksji nie tylko wśród polityków, w tym przede wszystkim głównej siły opozycji, czyli Platformy Obywatelskiej, ale również wśród wspierających je tzw. liberalnych elit.
Brakowi refleksji towarzyszy, co gorsza, obsesyjne obrażanie każdego, kto - nie będąc zwolennikiem PiS lub też będąc jego jednoznacznym krytykiem - równocześnie ośmiela się zadawać pytania o kondycję moralną, intelektualną i przyczyny nieskuteczności opozycji.
Czytaj>>> Trzaskowski głaszcze Tuska. Kulisy paktu na szczycie Platformy
Manipulacja, która ogłupiła
Klasycznym sformułowaniem, które służy zamykaniu ust każdemu, kto pozwala sobie na inne, niż czarno-białe spoglądanie na otaczającą rzeczywistość, jest nazywanie go tzw. symetrystą.
Pojęcie to, stworzone przez Wiesława Władykę i Mariusza Janickiego z tygodnika "Polityka", miało określać każdego, kto — widząc wady PiS — dostrzegał zarazem również błędy opozycji. Ludzie tacy mieli rzekomo stawiać znak równości pomiędzy PiS a opozycją.
Od początku do końca było to manipulacją, ponieważ większość publicystów, dziennikarzy i komentatorów, określanych mianem "symetrystów", nigdy żadnego znaku równości nie stawiało. Pojęcie symetryzmu przyjęło się, choć było niebywałym wprost intelektualnym oszustwem. Wbrew intencji autorów przyczyniło się również do zwycięstwa wyborczego PiS przed czterema laty.
Skutkiem napiętnowania jakiejkolwiek krytyki opozycji było bowiem to, że opozycja, zamiast pracować nad sobą i naprawiać błędy, przez całą pierwszą kadencję rządów PiS tkwiła w pełnej samozadowolenia bańce swych najbardziej oddanych zwolenników, czekając na wygraną, która miała być oczywistością.
Fakt, że po wygranych w 2015 r. wyborach, PiS odnowił mandat w 2019 r., nie spowodował żadnej refleksji ani u autorów pojęcia symetryzmu, ani u wyznawców owego oszukańczego pojęcia.
Ale nie można wygrać wyborów, ignorując fakt, że skoro sami Niemcy krytycznie oceniają politykę wschodnią własnego rządu, to pewnie i Polacy niezależnie od pisowskiej kampanii nienawiści, są odrobinę bardziej krytyczni wobec Berlina, niż to drzewiej bywało i niż chcieliby bezkrytyczni fani Niemiec.
Paranoja zamiast krytyki
Nie da się też wygrać wyborów, krytykując PiS nawet tam, gdzie partia ta, jak w wypadku zakrojonych na ogromną skalę zakupów zbrojeniowych, działa zgodnie z polską racją stanu. To, że towarzyszy temu demolowanie mediów publicznych, zniszczenie Trybunału Konstytucyjnego, próby podporządkowania sądownictwa i wprowadzanie odpowiedzialności zbiorowej, nie zmienia oceny zakupów zbrojeń, a zdanie to nie jest żadnym "symetryzmem".
PiS należy krytykować tam, gdzie PiS zasługuje na krytykę, a nie ulegać paranoi i krytykować go wszędzie i zawsze. To nie jest możliwe w sytuacji, gdy ton opozycji nadają nie ludzie rozumni, ale fanatycy, którym podoba się powtarzający rosyjską propagandę Roman Giertych (w przeszłości skądinąd jawny homofob i przeciwnik wejścia Polski do Unii Europejskiej), który twierdził, że PiS chce zagarnąć Lwów.
Roman Giertych 12 lat
Zwycięstwo PIS w wyborach osiem lat temu miało być wypadkiem przy pracy. Cztery lata później wypadek się powtórzył. PiS, jeśli wygra nadchodzące wybory, może rządzić 12 lat.
Albo wrócić do władzy w 2027 r., bo pustka ideowa to niezbyt dobry prognostyk dla rządów obecnej opozycji.
Skoro liberalne elity nie są w stanie wyciągnąć żadnych wniosków, to być może należałoby przestać nazywać je elitami, a już na pewno nie odwoływać się do ich rzekomo inteligenckiego pochodzenia.
Inteligenckie pochodzenie, poza tym, że miło się na nie powoływać, wiąże się bowiem z kilkoma obowiązkami.
Zdolność i chęć do refleksji i myślenia przyczynowo-skutkowego jest pierwszym z nich.
Honorowe zachowanie, które nakazywałoby odejść, jeśli nie umie się go pokonać (skoro już mówi się, że PiS jest zagrożeniem dla demokracji) – drugim. Źródło: Onet.
Oprac. Stanisław Cybruch
demokracja, elita, Giertych, Jurasz, refleksja, rządy, władza, zagrożenie,
Komentarze
Prześlij komentarz