"Uczył historii, a teraz chowa zmarłych"

"Dzwonili ze szkoły, żebym uczył podstaw przedsiębiorczości".

Dla nauczyciela historii głównym źródłem utrzymania stał się zakład pogrzebowy. Średnio ma 15-20 pogrzebów miesięcznie, odpowiada na każde wezwanie - pisze Dorota Kalinowska-Bartosewicz w tokfm.pl.

- Ciało wisiało ponad tydzień na 11. piętrze w bloku, w ponad 30-stopniowym upale. Miało wszystkie kolory tęczy. Lała się z niego woda. Skóra schodziła nawet przy najmniejszym dotyku.

Chciała pani je podnieść, a skóra zostawała w rękach, ciało się wyślizgiwało - tak o najtrudniejszych zleceniach - mówi w rozmowie z tokfm.pl Artur Sierawski.

Artur Sierawski

Na głowę pan upadł, żeby rzucić szkołę, i otworzyć zakład pogrzebowy?

Nie, no skąd. Choć może to i szalony pomysł, bo wchodziłem w nowy biznes, bez żadnego doświadczenia. Ale to też nie była nagła decyzja.

Co się na nią złożyło?

Przede wszystkim sytuacja w szkole - ciągłe zmiany, reformy. Nie mówiąc o tym, że od zawsze irytowała mnie biurokracja. Cały czas tylko papiery, tabele, wykresy, sprawozdania. Ciągle coś, a nie uczeń. "Napisz, że to zrobiłeś. Papier wszystko przyjmie, w razie kontroli, żeby się zgadzało" - słyszałem co chwilę.

Albo - to już czysty idiotyzm - by dany uczeń nie dostał jedynki na koniec roku.

Albo, gdy organizowałem dodatkowe zajęcia przygotowania do matury, na które część uczniów nie przychodziła, a druga część nie robiła na nich nic. 

Na to nakładała się też atmosfera, w tym zazdrość, że np. ktoś ma 50 czy 100 zł więcej, dodatku motywacyjnego. A dlaczego, a po co?

I przez osiem lat się pan nie przyzwyczaił?

Jakoś nie mogłem, zawsze z biurokracją w szkole, byłem na bakier. Albo oddawałem papiery na końcu, albo już po terminie. 

Inna rzecz, że Przemysław Czarnek, też zalazł mi za skórę. Choć myślałem, że po Annie Zalewskiej gorzej być już nie może.

Czarnek przebił wszystkich ministrów edukacji razem wziętych - tym bardziej, że wtedy właśnie, tworzył się podręcznik do HiT-u. To kolejny z aspektów.

A inne?

Szkoła to zawsze było dla mnie za mało. Jednocześnie prowadziłem żłobek i przedszkole pod Warszawą. Czasu było coraz mniej. Trzeba było wybrać, co ważniejsze. Czy własna firma, czy siedzenie w szkole. Kalkulować, ile czasu co zajmuje.

Jednak nadal i to było panu mało.

Już po otwarciu zakładu pogrzebowego dołączyłem do tego, też pracownię florystyczną i cztery szklarnie róż, w której pomagamy, pracujemy.  

Ile to już łącznie biznesów?

Pięć, bo teraz jeszcze próbujemy rozkręcać usługi ogrodnicze. Pielęgnacja ogrodów - na to też jest zapotrzebowanie. Ale z tym to dopiero na wiosnę.

Czyli teraz o szkole zapomniał pan na dobre?

Nie do końca. Zdarza mi się, że poprowadzę warsztaty historyczne albo - jak ktoś poprosi - o wycieczkę lub wyjazd. Głównie dlatego, że uważam, że nauczycielem się jest całe życie.  

Ostatnio zadzwoniło też do mnie dwóch dyrektorów szkół. Chcieli, żebym uczył, podstaw przedsiębiorczości. To przedmiot, który mocno forsował, minister Czarnek.

Zakład pogrzebowy daje panu konkretny pieniądz.

Zarabiam, co najmniej dwa razy więcej, niż jako nauczyciel - tylko na samych ceremoniach. Pytanie tylko, czy tak to musi wyglądać, że muszę się uciekać do własnej działalności. 

Tym bardziej, że w dzisiejszych czasach, wbrew pozorom, nie jest łatwo mieć własny biznes.

Podatki to jedno. Dwa to podniesienie stawki ZUS… Państwo nas wyzyskuje na każdym kroku. Łatwo wejść do telewizji i powiedzieć: podnosimy kwotę minimalną, ale premier i ministrowie robią to kosztem przedsiębiorców. 

My to finansujemy, a nie polityk, jeden z drugim (tokfm.pl).

Oprac. Stanisław Cybruch
biznes, chowa, Czarnek, dyrektor, finansujemy, HiT, nauczyciel, pieniądze, polityk, Sierawski, szkoła, telewizja, zmarły, ZUS, 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

"Milionerka z PiS musi szukać nowej pracy"

"Kontrowersyjne nagranie z policjantem"

"Morawiecki kłamał?"