"Najodważniejsze uczestniczki Powstania Warszawskiego"

Walczyły, kochały i umierały. Kobiety stanowiły nawet 30 procent uczestników Powstania Warszawskiego.

Sanitariuszki, łączniczki, kucharki, peżetki, ale także snajperki czy minerki. To w dużej mierze dzięki ich odwadze powstańcy wytrzymali tak długo. Kobietom należy się wyjątkowe miejsce w powstańczym panteonie?

Powstanie Warszawskie. Najodważniejsze uczestniczki Foto: Eugeniusz Lokajski / Domena publiczna
W Powstaniu Warszawskim wzięło udział około 11 tysięcy kobiet.

Najodważniejsze to były sanitariuszki (…), szły bez broni i jeszcze musiały dźwigać, nie mogły biec, musiały zebrać rannego, włożyć na nosze - opowiada Wanda Traczyk.
    
Barbara Matys o pseudonimie "Baśka – Bomba", w swoim oddziale, pełniła obowiązki saperki. Aby uratować się z jednego z wybuchów, wyskoczyła z trzeciego piętra.
    
Jadwiga Klarner-Szymanowska, pseudonim „Aniołek” 1 sierpnia 1944 r., powiedziała matce, że wychodzi na kilka dni. Szybko się okazało, że do domu nie wróci na czas. Po pierwszych walkach usłyszała, że ma samodzielnie zorganizować… powstańczy szpital.

"Pączek"

Wanda Traczyk, pseudonim "Pączek" w sierpniu 1944 r. miała zaledwie 17 lat, a za sobą – działalność w Małym Sabotażu, Szarych Szeregach i akcji N. Dostarczała hitlerowskim konfidentom listy ostrzegające przed wyrokiem śmierci. Co pchnęło ją do walki? Jak sama wspomina.

"Bomba uderzyła w sąsiedni dom po przeciwległej stronie ulicy (…). Zobaczyłam kobietę wybiegającą z tych gruzów budynku, z niemowlęciem na ręku, które było w poduszce, w takim beciku. Widziałam, jak Niemcy strzelali do tej kobiety, celując w to niemowlę. Widziałam jak rozpadało się to dziecko.

(…) Tam nie było nic, tylko miazga. To był wrzesień, jakiś szesnasty, siedemnasty września. Potem już mój stosunek do Niemców był jednoznaczny.

W powstaniu – z bronią w ręku! – trafiła do oddziału dyspozycyjnego Antoniego Chruściela "Montera". Na przełomie sierpnia i września 44′, przebijali się z północnego Śródmieścia, do Starówki. Walka była bardzo zacięta. Niemcy nie pozwolili nawet na zabieranie z ulicy rannych sanitariuszek.

Gdy wybuchło Powstanie Warszawskie, Wanda Traczyk miała 17 lat.

- Czerwony krzyż nic ich nie interesował. Te dziewczyny umierały trzy dni, bo nie można było dojść – opowiadała po latach Wanda. "Najwspanialsze, najodważniejsze to były sanitariuszki (…) szły bez broni i jeszcze musiały dźwigać, nie mogły biec, musiały zebrać rannego, włożyć na nosze".

We wrześniu 1944 r. dziewczyna walczyła między innymi na Nowym Świecie. W jej wspomnieniach pozostała twarz śmiertelnie rannego chłopca, którego z narażeniem życia wydostała spod kul.

(…) Dostał w brzuch, jelita mu wypłynęły na jezdnię, barykada była już częściowo rozbita. (…) W jakimś momencie udało mi się te jelita włożyć temu chłopcu na brzuch i przywiązać nogi (…). I go ściągnęłam w ten sposób, że oni mnie ciągnęli.

(…) I kiedy już on był na Chmielnej, to trzymałam go w ramionach. Jemu płynęły łzy po twarzy, ale on już umierał. To był niezwykle piękny chłopak, o takich niebieskich oczach, z takimi długimi rzęsami.

Po upadku powstania "Pączek" trafiła do stalagu. W 1947 r. wróciła do Polski. Ukończyła psychologię na Uniwersytecie Warszawskim. W późniejszych latach, angażowała się między innymi, w poszukiwania mogił powstańczych. Od 2017 r. jest honorową obywatelką Warszawy (Onet.pl).

Oprac. Stanisław Cybruch
jelita, kobieta, odważne, Pączek, PowstanieWarszawskie, sanitariuszka, stalag, Tokarczyk, uczestniczki, walczyła, 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

"Milionerka z PiS musi szukać nowej pracy"

"Kontrowersyjne nagranie z policjantem"

"Morawiecki kłamał?"