"Co najmniej 35 tys. zł za ochronę Jarosława Zielińskiego"

Jarosław Zieliński odszedł z Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji w końcu listopada 2019 r.

I formalnie nie przysługuje mu ochrona Służby Ochrony Państwa, jest regularnie widywany w towarzystwie rosłych funkcjonariuszy.

Jak nieoficjalnie ustaliła Interia, miesięczny koszt takiej ochrony, to ponad 35 tys. zł.

- Jeżeli chodzi o akty agresji czy pogróżki, doświadczam ich nieustannie - mówi nam polityk PiS.

Jarosław Zieliński z funkcjonariuszem SOP

Jarosław Zieliński, podlaski poseł PiS, był wiceszefem MSWiA odpowiedzialnym za policję od 18 listopada 2015 r. Polityk budził kontrowersje: to za jego czasów, policjanci białostockiej prewencji podczas służby, mieli wycinać konfetti na obchody Święta Niepodległości w Augustowie...

Mundurowi pilnowali domu parlamentarzysty, a sam wiceminister, obserwował słynny już pokaz taneczny "Sen Hawajów", w wykonaniu białostockich emerytek.  

Zieliński ustąpił ze stanowiska pod koniec listopada 2019 r. W resorcie zastąpił go Maciej Wąsik, bliski współpracownik ministra koordynatora służb specjalnych oraz szefa MSWiA Mariusza Kamińskiego.

Od tamtej pory podlaski polityk trafił na boczny tor, chociaż mówi się, że wciąż ma wielkie ambicje i chce wrócić do ministerstwa.

Jak dotąd poseł dał się poznać przede wszystkim jako działacz aktywny w swoim okręgu. W mediach społecznościowych znajdziemy mnóstwo zdjęć, a nawet materiałów filmowych, na których Jarosław Zieliński "otwiera" drogi, remizy, czy oddaje do użytku samochody służbom.

Na Podlasiu można stracić głowę

Ustawa o Służbie Ochrony Państwa dość jednoznacznie określa, komu przysługuje obsługa formacji. To przede wszystkim prezydent RP oraz jego poprzednicy, marszałkowie Sejmu i Senatu, premier, wicepremierzy, szefowie resortu spraw wewnętrznych oraz MSZ.

W dokumencie zapisano także ochronę "innych osób ze względu na dobro państwa". W tym ostatnim przypadku decyzję podejmuje szef MSWiA.

Informacje dotyczące przyznania ochrony są niejawne, jednak decyzja nie jest dożywotnia. Zgodę wydaje się co pół roku. Co więc zagraża Jarosławowi Zielińskiemu? O tym, że polityk obawiał się kłopotów, wiadomo od dawna.

Jeszcze pod koniec 2018 r. można było czytać w wywiadzie dla "Sieci", że ówczesny minister znalazł pod swoim domem... odciętą głowę. Po tym, jak sprawą zajęli się dziennikarze "Super Expressu", okazało się, że zwłoki faktycznie leżały w rzece, około kilometra od domu polityka. Tyle że ćwierć wieku temu.

Chodziło o czaszkę, efekt gangsterskich porachunków z lat 90.

Mówiło się, że właśnie ze względu na uciętą głowę dom wiceministra był strzeżony przez policjantów. Sprawą interesowała się ówczesna posłanka Platformy Obywatelskiej, Bożena Kamińska.

- Z interpelacji wynika, że (policjanci - red.) stoją tam całą dobę. Przychodzą też do nas do biura i się skarżą - jeszcze kilka lat temu mówiła dziennikarzom zainteresowanym sprawą.

- Alarm z domu wiceministra był podłączony bezpośrednio pod alarm na posterunku policji - podkreślała posłanka (interia.pl).  

Oprac. Stanisław Cybruch
alarm, JarosławZieliński, Kamińska, ochrona, policja, posłankaPO, posterunek, 35tys.zł, wiceminister, 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

"Milionerka z PiS musi szukać nowej pracy"

"Kontrowersyjne nagranie z policjantem"

"Morawiecki kłamał?"