"Przedsiębiorca liczył na pomoc premiera"
Przedsiębiorca Krzysztof Wojna przeszedł pieszo do Warszawy. To protest przeciwko skarbówce.
"Łatwiej było przejść z Sosnowca do Warszawy, niż umówić i spotkać się z premierem" – napisał na Facebooku Krzysztof Wojna.
Przedsiębiorca przeszedł pieszo trasę z Sosnowca do Warszawy, aby zaprotestować przeciwko — jego zdaniem — nielegalnej opłacie ze skarbówki na 600 tys. zł.
"Idę do premiera" – karton z taką treścią zabrał ze sobą do Warszawy - Krzysztof Wojna z Sosnowca.
Jak podał "Dziennik Zachodni", mężczyzna pokonał pieszo prawie 300-kilometrową trasę, aby zaprotestować przeciwko niesłusznie nałożonemu, jego zdaniem, podatkowi.
– Nie mam już innego wyjścia. Jakbym pojechał, to nikt by się sprawą nie zainteresował. A tak idę sobie, ludzie mnie po drodze zaczepiają i pytają, o co chodzi – powiedział Wojna w rozmowie z gazetą.
Sprawa ma swój początek w 2011 roku, kiedy Urząd Miasta w Sosnowcu, pod budowę drogi, przejął kawałek drogi należącej do Krzysztofa Wojny.
Przedsiębiorca miał otrzymać za to 10 tys. zł. Mężczyzna o sprawie zapomniał, ale nie skarbówka, która od sumy zaczęła odprowadzać odsetki. Narosły one do kwoty 600 tys. złotych.
"Prawie 5 lat, po odprowadzeniu podatku, zapukał do mnie Urząd Skarbowy, który stwierdził, że powinienem zapłacić inny podatek o wyższej stawce, a dodatkowo odsetki od czasu powstania zobowiązania podatkowego!"
"Sprawdziłem, więc czy takich osób jak ja, jest więcej. Okazało się, że dużo więcej" – podkreślił Wojna we wpisie w mediach społecznościowych. Zdaniem mężczyzny opłaty mu naliczone są nielegalne.
"Urząd nie może celowo odwlekać wyprowadzenia z błędu, żeby uzyskać od podatnika, większe odsetki. Urząd nie może używać takich technik, jak znalezienie byle, jakiego przepisu karnego, aby sprawa się nie przedawniła" – dodał.
Przedsiębiorca potraktował pieszą wyprawę do premiera jako ostatnią deskę ratunku.
"Pisałem już wszędzie. Do prezydenta, ministra Ziobry, ministra finansów, Rzecznika Spraw Obywatelskich. Sprawa oparła się o Sąd Najwyższy, gdzie przegrałem, a wszystko trwało może 10 minut."
"Teraz mogę się odwołać do Strasburga, ale nie mam na to pieniędzy" – wyjaśnia.
Krzysztof Wojna do Warszawy dotarł w czwartek, 27 czerwca. Dzień później podjął próbę spotkania się z premierem Mateuszem Morawieckim.
"I po wizycie. Premier pojechał w Polskę. Rozmawiałem z kierownikiem i naczelnikiem do spraw obywatelskich. Wysłuchali i wracam" – napisał w piątek Wojna na Facebooku.
Wcześniej tłumaczył: "Łatwiej było przejść z Sosnowca do Warszawy, niż umówić spotkać się z premierem".
Przedstawiciele najwyższych władz, jak m.in. premier, na ogół niechętnie spotykają się z szarymi ludźmi - przykład z nauczycielami. Zwłaszcza, gdy chodzi o pieniądze. Ludzie mają im do budżetu, sypać pieniądze, "by żyło się lepiej"...
Źródło: biznes.radiozet.pl.
Oprac. Stanisław Cybruch
"Łatwiej było przejść z Sosnowca do Warszawy, niż umówić i spotkać się z premierem" – napisał na Facebooku Krzysztof Wojna.
Przedsiębiorca przeszedł pieszo trasę z Sosnowca do Warszawy, aby zaprotestować przeciwko — jego zdaniem — nielegalnej opłacie ze skarbówki na 600 tys. zł.
"Idę do premiera" – karton z taką treścią zabrał ze sobą do Warszawy - Krzysztof Wojna z Sosnowca.
Jak podał "Dziennik Zachodni", mężczyzna pokonał pieszo prawie 300-kilometrową trasę, aby zaprotestować przeciwko niesłusznie nałożonemu, jego zdaniem, podatkowi.
– Nie mam już innego wyjścia. Jakbym pojechał, to nikt by się sprawą nie zainteresował. A tak idę sobie, ludzie mnie po drodze zaczepiają i pytają, o co chodzi – powiedział Wojna w rozmowie z gazetą.
Sprawa ma swój początek w 2011 roku, kiedy Urząd Miasta w Sosnowcu, pod budowę drogi, przejął kawałek drogi należącej do Krzysztofa Wojny.
Przedsiębiorca miał otrzymać za to 10 tys. zł. Mężczyzna o sprawie zapomniał, ale nie skarbówka, która od sumy zaczęła odprowadzać odsetki. Narosły one do kwoty 600 tys. złotych.
"Prawie 5 lat, po odprowadzeniu podatku, zapukał do mnie Urząd Skarbowy, który stwierdził, że powinienem zapłacić inny podatek o wyższej stawce, a dodatkowo odsetki od czasu powstania zobowiązania podatkowego!"
"Sprawdziłem, więc czy takich osób jak ja, jest więcej. Okazało się, że dużo więcej" – podkreślił Wojna we wpisie w mediach społecznościowych. Zdaniem mężczyzny opłaty mu naliczone są nielegalne.
"Urząd nie może celowo odwlekać wyprowadzenia z błędu, żeby uzyskać od podatnika, większe odsetki. Urząd nie może używać takich technik, jak znalezienie byle, jakiego przepisu karnego, aby sprawa się nie przedawniła" – dodał.
Przedsiębiorca potraktował pieszą wyprawę do premiera jako ostatnią deskę ratunku.
"Pisałem już wszędzie. Do prezydenta, ministra Ziobry, ministra finansów, Rzecznika Spraw Obywatelskich. Sprawa oparła się o Sąd Najwyższy, gdzie przegrałem, a wszystko trwało może 10 minut."
"Teraz mogę się odwołać do Strasburga, ale nie mam na to pieniędzy" – wyjaśnia.
Krzysztof Wojna do Warszawy dotarł w czwartek, 27 czerwca. Dzień później podjął próbę spotkania się z premierem Mateuszem Morawieckim.
"I po wizycie. Premier pojechał w Polskę. Rozmawiałem z kierownikiem i naczelnikiem do spraw obywatelskich. Wysłuchali i wracam" – napisał w piątek Wojna na Facebooku.
Wcześniej tłumaczył: "Łatwiej było przejść z Sosnowca do Warszawy, niż umówić spotkać się z premierem".
Przedstawiciele najwyższych władz, jak m.in. premier, na ogół niechętnie spotykają się z szarymi ludźmi - przykład z nauczycielami. Zwłaszcza, gdy chodzi o pieniądze. Ludzie mają im do budżetu, sypać pieniądze, "by żyło się lepiej"...
Źródło: biznes.radiozet.pl.
Oprac. Stanisław Cybruch
Komentarze
Prześlij komentarz