"Gwiezdny "taniec" z dramatycznym zakończeniem"

Astronomowie niemieccy z Uniwersytetu w Bonn, ze swoimi współpracownikami z Rosyjskiej Akademii Nauk w Moskwie, zdołali zidentyfikować nietypowy obiekt na niebie.

Prawdopodobnie to produkt połączenia dwóch gwiazd, które zakończyły bardzo dawno, swoje życie. Po miliardach lat krążenia wokół wspólnego środka masy, te białe karły, złączyły się ze sobą i wróciły do żywych. W bliskiej przyszłości, ich życie może czekać "prawdziwy, huczny koniec".

Wyniki badań naukowców z Niemiec i Rosji opublikowano w prestiżowym periodyku "Nature".

Widmo promieniowania emitowanego przez mgławicę i jej gwiazdę centralną zostało poddane w Bonn dokładnej analizie. Badacze wykazali, że ów enigmatyczny obiekt niebieski, nie ma wodoru ani helu – to charakterystyczna cecha wnętrza białych karłów - stwierdzili.

Gwiazdy takie, podobne jak nasze słońce, produkują swoją energię w procesie spalania wodoru. Gdy wszystkie jego zapasy zostaną wyczerpane, gwiazdy zaczynają spalać hel.

Ale gwiazdy takie, nie są w stanie produkować cięższych pierwiastków – ich masa jest niewystarczająca do wytworzenia wystarczająco wysokich temperatur. Gdy cały hel zostanie zużyty, procesy spalania ustają, a gwiazdy stygną i zamieniają się z czasem, w białe karły.

Zwykle ich życie dobiega końca w tym momencie. Ale tak nie było w przypadku gwiazdy-zombie J005311 – tak naukowcy nazwali swoje nowe odkrycie - w gwiazdozbiorze Kasjopei, położonym 10 000 lat świetlnych od Ziemi.

Naukowcy są zdania, że "dwa białe karły powstały tam blisko siebie, wiele miliardów lat temu" - tłumaczy prof. Norbert Langer z Niemiec. "Krążyły wokół siebie i emitowały egzotyczne zaburzenia czasoprzestrzeni, czyli fale grawitacyjne".

W tym piekielnie gorącym procesie, stopniowo traciły energię, a gdy odległość między nimi coraz bardziej malała,  doszło do połączenia obu obiektów.

Po połączeniu ich całkowita masa była wystarczająca do tworzenia pierwiastków cięższych od wodoru i helu. Gwiezdny "piec" zaczął pracować ponownie. "Takie zdarzenia są wyjątkowo rzadkie" - mówi Grafener. "W naszej galaktyce jest zapewne kilka takich obiektów, a nam się udało odkryć jeden z nich".

To niesamowite szczęście. Badacze przekonani są też o swojej właściwej interpretacji. Po pierwsze - gwiazda w centrum mgławicy świeci 40 000 razy jaśniej, niż nasze Słońce i dużo jaśniej, niż jakikolwiek inny pojedynczy biały karzeł.

Po drugie - widmo wskazuje, że gwiada-zombie emituje wyjątkowo silny wiatr gwiezdny – strumień materii emitowany z powierzchni gwiazdy. Do napędu wiatru służy promieniowanie, wytwarzane w procesie spalania.

Biorąc pod uwagę prędkość 16 000 kilometrów na sekundę, wiatry emitowane przez gwiazdę-zombie są tak silne, iż czynnik ten nie wystarczy do wyjaśnienia takiej prędkości.

Ale jednak złączone białe karły prawdopodobnie mają bardzo silne rotujące pole magnetyczne. "Nasze symulacje wskazują, że to pole działa niczym turbina, która dodatkowo przyspiesza wiatr gwiezdny" - dodaje Grafener.

Niestety, nowe życie J005311 nie będzie zbyt długie. W okresie zaledwie kilku tysięcy lat, gwiazda zamieni wszystkie pierwiastki, w żelazo i znowu zgaśnie. A przez to, że w złączeniu, masa obiektu wzrosła powyżej granicy 1,4 masy Słońca, gwiazdę czeka wyjątkowy los.

Gwiazda zapadnie się pod wpływem własnej grawitacji. Jednocześnie elektrony i protony tworzące jej masę połączą się w neutrony. Powstała w ten sposób gwiazda neutronowa, będzie miała znacznie mniejsze rozmiary, zaledwie kilka kilometrów średnicy, jednocześnie będzie masywniejsza od całego Układu Słonecznego.

Gwiazda-zombie J005311 nie odejdzie po cichu. Zapadanie pod wpływem grawitacji doprowadzi do eksplozji supernowej.
Źródło: pulskosmosu.pl i komputerswiat.pl.

Oprac. Stanisław Cybruch

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

"Milionerka z PiS musi szukać nowej pracy"

"Kontrowersyjne nagranie z policjantem"

"Morawiecki kłamał?"