Bruksela pod koniec kadencji PiS podkłada minę

Wprowadza dyrektywę o działaniu ACTA 2, żeby "zachować wolność w internecie".

Wolność w internecie będzie jednak zależeć w dużej mierze od decyzji rządu. A decyzję rządu PiS określił dziś (30 marca 2019) na konwencji partii w Gdańsku Jarosław Kaczyński.

- Będziemy tak implementować (wdrażać, przystosowywać - dod. S.C.) ACTA 2, żeby zachować wolność w internecie - grzmiał w sobotę (30.03) Jarosław Kaczyński.

Portal money.pl zapytał dra hab. Aleksandra Cieślińskiego, eksperta od prawa unijnego, czy Polska ma jakiekolwiek pole manewru, przy przyjmowaniu dyrektywy.

Według naukowca, kraj członkowski Unii, ma w takiej sytuacji kilka wyjść. Ale zaznacza, że szczegółowych zapisów samej dyrektywy o prawach autorskich, nie zna.

- Co do zasady państwo musi wykonać dyrektywę. Gdyby zapowiedziało, że tego nie zrobi, "bo nie", to byłoby to niezgodne z prawem unijnym - tłumaczy ekspert.

- Mówiąc w skrócie, pierwszy scenariusz, czyli tzw. "nie i już" - zdaniem eksperta - jest mało realny.

- Drugi zakłada, że kraj członkowski mówi: "nie implementujemy dyrektywy, bo w polskim prawie już są zapisy, tożsame z tymi unijnymi".

Najbardziej prawdopodobna - zdaniem eksperta - jest trzecia opcja, czyli deklaracja implementacji, ale jednocześnie opóźnianie wprowadzenia nowych przepisów.

- Kraj może stosować swego rodzaju wybieg, polegający na tym, że będzie wyszukiwać kruczki prawne lub wręcz celowo wdroży dyrektywę, niezgodnie z jej treścią - twierdzi rozmówca money.pl.

Wtedy Komisja Europejska interweniuje, sprawa się przeciąga i koniec końców, czasami udaje się wypracować kompromis, czyli rozwiązania, na przykład nieco łagodniejsze. To może trwać nawet kilka lat.

Sama dyrektywa daje państwom członkowskim 2 lata na implementację. Jeśli więc doliczyć do tego wymiany pism, moment wszczęcia przez KE postępowania wyjaśniającego, to sprawa może potrwać nawet i 5 lat.

Szczególnie, że po drodze są jeszcze wybory do europarlamentu, więc i układ sił w Brukseli może się zmienić. - Chyba że Komisja Europejska uzna to za priorytet, wtedy sprawy toczą się szybciej - tłumaczy dr Cieśliński.

Jak mówi money.pl specjalista Uniwersytetu Wrocławskiego, jest jeszcze czwarta możliwość, także całkiem prawdopodobna. To implementacja przepisów, które są niejednoznaczne i wiele zależy od ich interpretacji.

O tym, czy są zgodne z unijną dyrektywą, miałyby wtedy w pierwszej kolejności decydować, polskie sądy. A u nas z wyrokami może być różnie.

Jedno, co jest pewne, to fakt, że obietnica złożona przez Jarosława Kaczyńskiego, jest najtańszą z możliwych obietnic. Jej realizacja, nie generuje żadnych kosztów, a weryfikacja jest odłożona w czasie.

A internautom, mającym obawy o swoją wolność w sieci, często wystarczy deklaracja polityczna. Nikt nie będzie się głowił, żeby ją zweryfikować.

Gdyby tak się "pięknie" ułożyło, że PiS wygra jesienne wybory, to implementacja dyrektywy unijnej może być tak ułożona, jak zechce rząd partii rządzącej. Bo sądy ma w garści, więc internauci, drżyjcie już dziś w oczekiwaniu na taką ewentualność.
Źródło: money.pl.

Oprac. Stanisław Cybruch

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

"Milionerka z PiS musi szukać nowej pracy"

"Kontrowersyjne nagranie z policjantem"

"Morawiecki kłamał?"