Było cicho, spokojnie i nagle… eksplozja!
To już nie lęk, a panika wybuchła w oczach i
mózgu, najwyższej góry PiS, przed realną przegraną w 2019 roku, partii nam
miłościwie panującej.
Stąd oszołomski napęd nadany w Sejmie i Senacie, w
pracy nad ustawą cenową, która nagle wybuchła 28 grudnia 2018, aby kosztem nocy
jeszcze w tym roku, dać choćby najsłabszą – wiszącą na włosku – pewność, że PiS
chciał zrobić ludziom dobrze.
W trosce o ludzi PiS zawsze chce dobrze. Nawet wtedy, gdy
już blisko 300 tys. dzieci uwolnił latem od świadczenia 500 plus, a po
wprowadzeniu nowej ustawy o wyższej kwocie najniższej pensji, kolejne setki
tysięcy dzieci, nie dostaną już 500 plus.
Tym razem stanie się to przez wzrost, średniej kwoty
zarobków rodziców o kilka złotych, ponad ustawową obowiązującą wciąż normę. Tak
oto PiS, odkręcając podwyżki cen prądu, kręci sam sobie na siebie bat, który
jakby nie było, uderzy boleśnie w wyborach.
To wielkie zamieszanie z odkręcaniem cen prądu, mogło
mieć łagodny przebieg, gdyby ktoś realnie myślący o ludziach i przyszłości
partii rządzącej, która wedle marzeń prezesa, ma rządzić ćwierć wieku,
postanowił o dzisiejszych zmianach ustawy, natychmiast po ogłoszeniu podwyżek
prądu.
Ale jednak ten tajemniczy ktoś, wolał uruchomić na
wielkiej scenie polityki elektrycznej, wielki dramat o zabarwieniu wielce "humanitarnym",
pod tytułem: "My dbamy o ludzi, zwłaszcza biednych".
Tylko, że ci "zwłaszcza biedni" umieją dziś
trafnie oceniać sytuację – także w polityce społecznej - i dobrze wiedzą, jak
mają głosować na tych, którzy przez trzy lata rządów pokazali na co ich stać. Widzą
też i dobrze odróżniają – prawdę od kłamstwa.
Stanisław Cybruch
Komentarze
Prześlij komentarz