Prezydent Duda, dyżurując całą noc, podpisał nowelę ustaw sądowych
Prezydent Duda nie zrobił prezesowi swojej
partii i premierowi, na złość i w mgnieniu oka, podpisał nowelizację ustawy o
sądownictwie.
Po nocnym (ok. godz. 1 po północy)
przyjęciu przez Senat noweli ustawy m.in. o Sądzie Najwyższym i ustroju sądów,
KRS i prokuraturze – we czwartek, 26 lipca 2018 roku, bez zwłoki podpisał
ustawę, a w dzień nowelizacja została natychmiast opublikowana w Dzienniku
Ustaw.
W nowelizacji, opracowanej po raz piąty
przez PiS, chodzi najbardziej m.in. o zmiany procedur wyboru I prezesa Sądu
Najwyższego (SN) i kwestie obsady stanowisk w Sądzie Najwyższym. Sejm uchwalił
te zmiany w miniony piątek. Senat przyjął je - bez poprawek - w nocy z wtorku 24
lipca na środę 25-ego.
Zgodnie z uzasadnieniem ustawy,
"zasadniczym celem zmian w ustawie o Krajowej Radzie Sądownictwa i ustawie
o Sądzie Najwyższym jest doprowadzenie do usprawnienia postępowań prowadzonych
przez KRS w sprawach powołania do pełnienia urzędu na stanowisku sędziego, w
tym sędziego SN". Jak podkreślono, zmiany mają na celu wyłączenie
możliwości obstrukcji prowadzonych przed KRS, postępowań nominacyjnych do SN.
Zmiany przewidują też, m.in. że Zgromadzenie Ogólne
Sędziów SN, będzie wybierało i przedstawiało prezydentowi kandydatów na I
prezesa SN - niezwłocznie po obsadzeniu
2/3 liczby stanowisk sędziów SN, a nie - tak jak obecnie - dopiero, gdy
obsadzone są niemal wszystkie stanowiska.
Podpis złożony pośpiesznie przez prezydenta Dudę, pod
nowelą ustawy o sądownictwie, ma gwarantować jemu poparcie rodzimej partii
prezesa Kaczyńskiego, z której wyszedł, kandydowanie na drugą kadencję.
Tak więc PiS osiągnął wreszcie to, do czego dążył
usilnie od początku, po zdobyciu władzy w Polsce, w 2015 roku. Oznacza to
koniec demokracji w kraju nad Wisłą, zdobytej z trudem w 1989 roku. Starsze
pokolenia, które walczyły ponad 45 lat o wolność obywatelską, suwerenność,
demokrację i niezawisłość instytucji państwa – straciły swój dorobek
bezpowrotnie.
Źródło: fakty.interia.pl.
Oprac. Stanisław Cybruch
Komentarze
Prześlij komentarz