Wkrótce ceny prądu elektrycznego zatrwożą nas
Jak donosi prasa europejska, ceny prądu
elektrycznego w krajach UE, obecnie nie są niskie, ale najwyższe ma Polska. Od
dziś wiemy, że za kilka lat będą jeszcze wyższe. Tak się przymierza ponoć lobby
elektryczne.
Nadchodząca dekada upłynie w Polsce pod
znakiem drożejącego prądu. Po kieszeni dostaną wszyscy - informuje dziennik "Rzeczpospolita"
("Rz"). A więc, po 2020 roku, Polska będzie miała najdroższą energię
w Europie.
Za kilka lat wyższe rachunki za prąd
zapłaci każdy odbiorca: od wielkiego producenta, przez drobnego handlowca i
osiedlowego usługodawcę, na gospodarstwach domowych kończąc - pisze
"Rz".
Gazeta powołuje się na szacunki Instytutu Energetyki
Odnawialnej (IEO), według którego po 2020 roku, będziemy mieli najwyższe
hurtowe ceny energii i jednocześnie taryfy, dla wszystkich grup odbiorców.
- Będziemy drożsi nie tylko od naszych
sąsiadów, ale i w całej Unii Europejskiej, przy relatywnie niższej sile
nabywczej - twierdzi Grzegorz Wiśniewski, prezes IEO.
Trudno będzie zwłaszcza przeżyć do 2030 roku. "W
tej perspektywie, mali i średni przedsiębiorcy (MŚP), zapłacą za
megawatogodzinę (MWh) nawet 381 zł, czyli o 19,2 proc. więcej, niż w 2015 roku
(stawki netto w cenach stałych z 2017 roku, bez inflacji).
Prąd dla gospodarstw domowych podrożeje o 22,3 proc.,
do 316 zł/MWh, a koszty energii dla przemysłu, wzrosną o 8,9 proc., do 259
zł/MWh.
Dla porównania, średnia cena energii z węgla, w roku
ubiegłym wynosiła ok. 178 zł/MWh (dane URE). Do tego należy doliczyć jeszcze
rosnący koszt dostarczenia prądu do gniazdek. Dla sektora MŚP, stawki za
dystrybucję wzrosną o 13 proc., do 291 zł/MWh, a dla gospodarstw domowych – o
32 proc., do 317 zł/MWh - czytamy w dzienniku "Rz".
Taniej nie będzie aż do 2030 roku, a to ze względu na stale
drożejące uprawnienia do emisji CO2. Władze nasze od kilku lat bezskutecznie
walczą z Komisją Europejską o zgodę na korzystanie nadal z węgla kamiennego,
który – jak chcemy - powinien być ciągle naszym głównym źródłem energii.
Tymczasem spadki cen, do poziomu poniżej 200 zł/MWh,
przyjdą dopiero między 2030 a
2035 rokiem, głównie wskutek wyłączenia węglowych bloków i spadku cen uprawnień
do emisji CO2, wraz z malejącym na nie popytem - pisze dziennik "Rz".
Źródło: tvn24bis.pl i "Rzeczpospolita".
Oprac. Stanisław Cybruch
Komentarze
Prześlij komentarz