Danina od najbogatszych? "Będziemy inwestować, ale nie w Polsce"
To już nie socjalizm ani komunizm to danina od
najbogatszych dla najbiedniejszych. Tak chce PiS zadowolić obie warstwy
społeczne. Niestety, nie ma w tym poparcia. A najbogatsi chcą zwiewać z Polski.
Wpadka wizerunkowa partii rządzącej Jarosława
Kaczyńskiego, za nagrody pani Szydło dla ministrów, musiała być za wszelką
cenę, jak najszybciej czymś "wystrzałowym" przykryta. Więc Prezes –
jak na wybitnego stratega przystało – wydumał: trzeba zwołać czym prędzej
konwencję i wyłożyć na niej coś intratnego dla tłumu.
Toteż szef PiS wyłożył Polakom, że partia,
choć splamiła się rozdaniem kwoty 2,1 mln zł ministrom, bo – jak krzyczała w
Sejmie premier Szydło - "im się należały", jednak bez uzasadnienia. Uderzając się w piersi, wspaniałomyślny Prezes zaznaczył, że
już podjął decyzję: wszyscy obdarowani muszą do maja zwrócić premie do kasy
Caritasu.
To nic, że nie do kasy państwa skąd je
wyszarpnięto. Dobrze, że trafią do Caritasu, bo ministrowie i tak będą nadal obdarowani
– podatkiem. To nic, że bezprawnie. A czy zgodnie z prawem wydarto te dwa
miliony z budżetu?
Prezes na konwencji warszawskiej zapowiedział
obciąć pensje ministrom, posłom i senatorom, a także - do kompletu solidarnie -
samorządowcom na posadach, gdyż dużo za dużo zarabiają. Solidarnie Prezes kazał
też sam sobie obciąć kilka palców w "złotych", wszak także dużo za
dużo zarabia.
Taka samokrytyczna samoocena Prezesa, połączona
z samobiczowaniem, może napawać optymizmem, gdyby nikt nie wiedział, ileż to
lat zleciało Wielkiemu Strategowi, na lekkim chlebie podatników, odkąd zaczął
budować nową, wymarzoną, silną, demokratyczną, suwerenną Polskę, z którą
wszyscy mają się liczyć, aby wreszcie On i rząd mógł "wstać z kolan".
Szlachetne słowo Solidarność, wzięte nie z
czasu istnienia PRL, kiedy 12 milionów walczyło o demokrację, wolność i
suwerenność, a z przemówienia Prezesa na konwencji, powtórzył premier
Morawiecki, gdy ogłosił swój "rewelacyjny" podatek dla bogatych, na rzecz
biednych i niepełnosprawnych. Ale to akurat, nie wszystkim się spodobało,
również w PiS.
- Może mocno wystraszyć przedsiębiorców -
mówi portalowi money.pl, milioner Jan Szynaka, komentując pomysł podatku
solidarnościowego. Premier Mateusz Morawiecki chce, by na niepełnosprawnych
zrzucili się najbogatsi. I choć sama danina nie sprawi, że mocno zbiednieją, to
milionerzy mają obawy o precedens.
Właściciel firmy Szynaka Meble, który
zatrudnia ponad 3 tys. osób, w rozmowie z money.pl podkreśla, że jeżeli rząd PiS
nałoży podatek na najbogatszych, odbije się to na polskiej gospodarce.
- Będziemy inwestować poza granicami
Polski. Ci, którzy poświęcają niemałe pieniądze na rozwój polskiej gospodarki i
tak ponoszą potężne ryzyko - uważa przedsiębiorca i zaznacza, że zaproponowane
zmiany "nie idą w dobrą stronę".
A chodzi o deklaracje premiera Mateusza
Morawieckiego, który zapowiedział wprowadzenie daniny solidarnościowej. To
pieniądze, które przeznaczone mają być na pomoc rodzinom niepełnosprawnych.
Rząd szuka środków nie w budżecie, a w kieszeniach zamożnych Polaków. Nowym
podatkiem obciąży 0,5 proc. najbogatszych.
Przedsiębiorca Jan Szynaka nie chce
przenosić produkcji z Polski, ale uważa, że może być do tego zmuszony. Jak
wyliczyliśmy w money.pl, najbogatsi o zarobkach powyżej 20 tysięcy zł, będą
płacić po kilka tysięcy złotych rocznie. Wszystko będzie zależeć od konstrukcji
podatku. Problemem jest pomysł i hasło: "niech zrzucą się
najbogatsi".
Polacy nie chcą płacić "daniny
solidarnościowej". "Mi się ta propozycja bardzo nie podoba" –
mówi prawicowy publicysta, od 2013 roku redaktor naczelny tygodnika "Do
Rzeczy" Paweł Lisicki.
Nagle przez nieszczęsne premie dla ministrów, do
których naginał swoją partyjną zastępcę towarzyszkę Beatę, sam Prezes,
natworzyło się mnóstwo pomysłów o tym, na co PiS ma przeznaczyć miliony lub
miliardy i skąd je wziąć. Bo musi znowu zwyciężyć w wyborach.
A więc partia musi mieć na niepełnosprawnych i ich
matki, uderzyć kolejny raz w branżę alkoholową i za picie pod chmurką, obłożyć
podatkiem obroty kryptowalutami, ale nie
zamierza absolutnie, choć obiecała, obniżyć VAT.
Pomysły na zdobywanie milionów i miliardów to nic
innego, jak tylko wywlekanie na światło dzienne obietnic, z kampanii 2015, o
których świetnie pamiętają wyborcy. PiS teraz szarpie i bije się z myślami:
jakby to wszystko wykonać. Inaczej, nie będą miały szansy, następne obietnice w
nadchodzący wyborach. A tu trzeba drugi raz powtórzyć tryumfalne zwycięstwo.
Tak chce Prezes, żeby rządzić do końca życia.
Źródło: money.pl.
Oprac. Stanisław Cybruch
Komentarze
Prześlij komentarz