Prof. Gomułka: Morawiecki ma ambitne plany. Ale skąd weźmie miliardy?


Przez ostatnie dwa lata Mateusz Morawiecki, jako wicepremier minister finansów i rozwoju (czego? – chyba PiS), jako idol prezesa partii rządzącej, występował w mediach w roli wybitnego chwalipięty.

Gdy Morawiecki, jako wicepremier, napisał i ogłosił swój sławny i głośny w kraju i Europie, Plan Odpowiedzialnego Rozwoju Polski na 20 lat do przodu, uchodził w opinii ekonomistów, za – bez przesady - "cudotwórcę".

Zachwalany przez siebie wielki i przełomowy plan dla Polski, budowany od początku kadencji przez PiS, wedle marzeń jej szefa, miał określić słowami i liczbami właśnie Morawiecki. I określił. Szkopuł jednak w tym, że na jego wykonanie, mieli złożyć się wielkimi miliardami, Polacy i Unia Europejska.

Bo pieniędzy w kasie państwa polskiego – jak wiadomo – nie ma. A rząd "dobrej zmiany", przez siebie mocno rozreklamowany, już na wstępie procesu rządzenia, zaciągnął kredyty w obcych bankach, na kwotę ok. 96 mld zł. Dzisiejszy premier, uprawiając propagandę wokół swego planu, wierzył święcie, że z wykonaniem, jakoś to będzie.

- Premier Morawiecki postawił przed sobą ambitny cel. Ale by go zrealizować, potrzeba pieniędzy, których dziś nie ma - mówi ekonomista prof. Stanisław Gomułka w rozmowie z Agatonem Kozińskim.

Jak się Panu podoba Plan Morawieckiego?

Dobrze on definiuje współczesne problemy Polski? – pyta profesora, dziennikarz Agaton Koziński. W wielu ważnych punktach trudno się z nim nie zgodzić - słyszymy odpowiedź. Chodzi, m.in. w opisie sytuacji w Polsce, dotyczącej "pułapki demograficznej", czy potrzeby odbudowy szkolnictwa zawodowego, usunięcia przywilejów wobec inwestorów zagranicznych, zmniejszenia kosztów biurokracji dla przedsiębiorstw, itp.

Definicja do poprawki?

Brakuje w Planie Mateusza Morawieckiego definicji czy informacji o tym, że Polska straci w najbliższych latach możliwość dalszego wzrostu PKB na mieszkańca, w relacji do takich krajów jak: USA, Wielka Brytania czy Niemcy. Przez kolejne 25 lat, PKB na mieszkańca Polski, powinno rosnąć średnio w tempie przynajmniej 3, a najlepiej 4 proc. rocznie, nie zaś w tempie 2 proc. rocznie, jak przewidują to OECD i KE.

A tego nie uda się osiągnąć bez zwiększenia udziału inwestycji w dochodzie narodowym. Tymczasem liczy on niemal wyłącznie na inwestycje polskich przedsiębiorców.

Mateusz Morawiecki nawet podkreśla, że celem rządu będzie zwiększenie poziomu inwestycji, z 18 proc. PKB w 2018 roku do 25 proc. w 2020 r. Kluczowym narzędziem w realizacji tej strategii ma być Polski Fundusz Rozwoju, który ma powstać, z połączenia kilku istniejących już instytucji.

Dziś wiadomo, że wszystkie te instytucje niewiele inwestują, o czym mówi zresztą sam plan. Ale nie mówi, jak chce sprawić, by poziom tych inwestycji wzrósł. A przecież Mateusz Morawiecki chce, by do 2020 r. stopa inwestycji wzrosła o 7 proc. PKB , a więc by poziom inwestycji w roku 2020 był aż o 120 mld zł wyższy, niż byłby bez próby realizacji słynnego Planu...

To niemożliwe?

W ramach ogólnej filozofii obecnego rządu, polegającej na promowaniu inwestycji krajowych, w oparciu o krajowe finansowanie, warunkiem koniecznym powodzenia jest wzrost oszczędności narodowych w roku 2020 o 120 mld zł rocznie, ponad poziom dotąd przewidywany.

Plan Morawieckiego powinien być poświęcony przede wszystkim tej kwestii: potrzebnego bardzo dużego wzrostu oszczędności narodowych. Niestety, tak nie jest. Wobec takiej sytuacji, deklaracje pisane i głoszone w zakresie inwestycji, pozostają tylko słodkimi życzeniami.

Ambitny Plan Morawieckiego zakłada, m.in. aktywizowanie prywatnych przedsiębiorstw, które teraz trzymają pieniądze na kontach w banku. Na kontach przedsiębiorstw jest 240 mld zł. Zaciągnięte kredyty przez przedsiębiorców są warte, o 100 mld zł więcej, niż oszczędności. Te 240 mld zł depozytów pewnych przedsiębiorstw zostały już zagospodarowane, by pozwolić bankom udzielić kredytów w podobnej wysokości, innym firmom.

Patrząc obiektywnie na efekty dobrej sytuacji gospodarczej Polski, prof. Stanisław Gomułka ocenia: "To nie zasługa Mateusza Morawieckiego". W tym kontekście portal newsweek.pl, pisze: Premier Mateusz Morawiecki, po pierwszych 100 dnia rządów, nie może powiedzieć Jarosławowi Kaczyńskiemu: "Panie prezesie melduję wykonanie zadania!"
Źródło: wiadomosci.onet.pl i newsweek.pl.

Oprac. Stanisław Cybruch

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

"Milionerka z PiS musi szukać nowej pracy"

"Kontrowersyjne nagranie z policjantem"

"Morawiecki kłamał?"