Brakuje pieniędzy dla rezydentów. Ale dla kapelanów jest 60 mln zł
Zdaniem mediów, konflikt na linii ministerstwo
zdrowia-lekarze rezydenci, nie skończy się, dopóki minister nie uporządkuje
"nierówności"…; nie ma pieniędzy na rezydentów, ale "NFZ wydaje
60 mln zł na kapelanów".
Były minister zdrowia z dwuletnim stażem
na tym stanowisku, Konstanty Radziwiłł, odszedł z początkiem 2018 roku, w
ramach tzw. rekonstrukcji rządu. Odszedł w klimacie twardego sporu między
młodymi lekarzami rezydentami a ministrem, wobec których nie widział rozwiązań
dla ich – jak twierdził – nie możliwych do spełnienia finansowych żądań.
Walka o równe prawa
Mało istotne to zapewne, gdyby wziąć pod
uwagę "drobny fakt", że w trakcie strajku głodowego lekarzy, minister
rzucił współpracownikom i swoim zastępcom, od ponad 1700 zł do nawet ponad 2
tys. zł podwyżek i nagród. Wcześniej dał podwyżki do 500 zł na głowę młodym
lekarzom.
Ale, jak donoszą media, "pieniądze na
etaty szpitalnych księży są". Gazety wskazują na to, jak bardzo trudno
uzyskać informacje o ich zarobkach, jednak wiadomo, że NFZ rocznie wydaje na
kapelanów 60 mln zł (se.pl).
Szpitale muszą zatrudniać kapelanów
Według ustaleń "Super Expressu",
szpital dziecięcy w Krakowie, wydaje rocznie na kapelanów 108 tys. zł. Na
etacie pracuje w szpitalu nie tylko ksiądz, lecz również "asystentka
pastoralna".
Pensję ordynatorską, czyli 6500-7500 zł,
według nieoficjalnych informacji, ma pobierać także proboszcz z Makowa
Mazowieckiego, który otrzymał etat kapelana w "miejscowym szpitalu".
Protest młodych lekarzy rezydentów
Dla odmiany postaci rzeczy, zaledwie po
tysiąc i dwa tysiące złotych na rękę, otrzymują kapelani zatrudnieni w szpitalu
regionalnym w Grudziądzu.
- Standardem w innych szpitalach jest
średnia krajowa, ale ja swoim księżom płacę mniej, bo na więcej mnie nie stać -
mówi gazecie dyrektor szpitala Marek Nowak.
Gazeta zwraca uwagę, że pensje kapelanów
znajdują się, poza kontrolą NFZ. Narodowy Fundusz nie wie, ilu kapelanów
zatrudniają szpitale ani też, ile wydają na opiekę duszpasterską. "Super
Express" szacuje, że rocznie może to być nawet 60 milionów złotych.
Wypowiadanie klauzuli opt-out
Ministerstwo Zdrowia tłumaczy, że placówki
szpitalne realizują obowiązek ustawowy. Tymczasem sytuacja w szpitalach, w
związku z wypowiadaniem przez rezydentów klauzul, które pozwalają na pracę, z
pominięciem limitu godzin kodeksowych, wyraźnie się pogarsza.
W Szpitalu Wojewódzkim w Opolu, na oddziale chirurgii,
po godz. 14, nie ma dyżurnego lekarza. Powodem takiej decyzji jest
wypowiedzenie przez wszystkich lekarzy na oddziale, klauzuli opt-out, która
zakłada pracę 48 godzin w tygodniu. Podobne problemy mają dziesiątki innych
szpitali.
W bardzo wielu szpitalach w kraju, w 2017 roku, młodzi
lekarze rezydenci, jak również lekarze specjaliści, wypowiedzieli pracę na
dyżurach, wedle klauzuli opt-out. Bodaj najwięcej takich sytuacji było w końcu
roku na Dolnym Śląsku, gdzie tylko od listopada klauzule wypowiedziało 201
rezydentów i 60 specjalistów.
W Andrychowie (Małopolska, powiat wadowicki), gdzie przychodnie
gminne sprywatyzowano, i w przeciwieństwie do Kęt czy Kalwarii Zebrzydowskiej,
nie ma już gminnego ośrodka zdrowia, więc wpływ władz gminy na to czy dyżury
będą pełnione czy nie jest w praktyce żaden – czytamy na portalu mamnewsa.pl.
Źródło: finanse.wp.pl i gazetawroclawska.pl.
Oprac. Stanisław Cybruch
Komentarze
Prześlij komentarz