Minister jak dobry gospodarz oszczędza i na pacjentach po przeszczepach

"Większość chorych po przeszczepie utrzymuje się z renty. Liczą każdy grosz". A według ministra zdrowia - chorzy mogą zastąpić drogie preparaty - tanimi zamiennikami. Tyle, że nie każdy organizm je toleruje.


Minister zdrowia Konstanty Radziwiłł (lat 59), senator, doktor nauk medycznych, reprezentuje niby rząd Jarosława Kaczyńskiego, faktycznie jednak zapewne rodzinę rodową - tę sprzed wieków. Był to bowiem najpotężniejszy litewski ród magnacki, herbu własnego Trąby, który w XVI wieku podzielił się na kilka linii.


Wspomnienie linii rodowej, to nie swoisty wyrzut pochodzenia i dziedziczenia rodowych - dobrych czy złych dokonań, ale swego rodzaju przypomnienie ducha historii rodu.

Czy wnuk Konstantego Mikołaja Radziwiłła, właściciela Zegrza, który w ostatnich wyborach do parlamentu w 2015, dostał rolę ministra zdrowia, mającego odpowiadać za zdrowie, a często i za życie Polaków, pamięta o tym? Czy zdaje sobie sprawę z tego, kim jest?


Skąd te pytania i po co? Otóż od środy, 1 listopada 2017, obowiązuje nowa lista leków refundowanych. Znowu zdrożały lekarstwa, które zapobiegają odrzutom przeszczepów. Mimo apeli chorych i lekarzy, minister zdrowia Radziwiłł herbu Trąby - nie wycofał się z podwyżek, bo nie widzi problemu – pisze portal se.pl.


Kilka miesięcy temu, leki ratujące życie pacjentów, po transplantacji narządów, miały ludzką cenę - około 3 zł. Teraz chorzy płacą za nie kilkaset złotych. Każda nowa lista refundacyjna, tworzona co dwa miesiące, przynosi kolejne podwyżki. Tak jest i teraz.


Dla przykładu, za popularny Myfortic, który zapobiega odrzutom u chorych po przeszczepach - kosztuje 422 zł. Przed dwoma miesiącami chorzy płacili za niego 366 zł, a w 2016 roku - niewiele ponad 3 złote.


Pacjenci nie kryją oburzenia – pisze portal se.pl. - Większość chorych po przeszczepie utrzymuje się z renty. Liczą każdy grosz - mówi Robert Kucharski z Fundacji Życie po przeszczepie. Tymczasem Ministerstwo Zdrowia twierdzi, że chorzy mogą zastąpić drogie preparaty, tanimi zamiennikami.


- Wszystkie leki, do których zwiększyła się dopłata pacjenta, mają swoje tańsze odpowiedniki, które są bezpieczne, sprawdzone i skuteczne - podkreśla Milena Kruszewska, rzeczniczka Ministerstwa Zdrowia.


Niestety, nie zawsze są one dobrze tolerowane przez chorych. - Zmiana leku u pacjentów po przeszczepie wiąże się z dużym ryzykiem. Znam osoby, u których doszło do odrzucenia narządu - mówi Krzysztof Samborski, pacjent z Lublina.


Sytuacją pacjentów zainteresowali się posłowie. Monika Wielichowska (lat 44) z PO złożyła interpelację w tej sprawie. - Ceny tych leków są porażające. Ministerstwo przerzuca winę na koncerny farmaceutyczne, ale to jest wynik złych negocjacji, przedstawicieli resortu, z producentami leków - podkreśla posłanka. 

To jasne, że hrabiowski ród Radziwiłłów byłoby stać na takie leki, których cena wzrosła w okresie roku, z 3 złotych do 422 zł. Ale dzisiejsze leki po przeszczepach są głównie dla osób starszych i biednych – emerytów żyjących ze świadczeń często niewiele wyższych, niż 1000 zł miesięcznie (od 1 marca 2017). I rencistów ze starego portfela, którzy otrzymują jedynie minimalne świadczenie, w wysokości 741 zł (od 1 marca 2017).
Źródło: se.pl i wikipedia.


Stanisław Cybruch

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

"Milionerka z PiS musi szukać nowej pracy"

"Kontrowersyjne nagranie z policjantem"

"Morawiecki kłamał?"