Rozstrzygnie sąd
Był płot, pałac i tłum.
A on był dumny jak paw na gumnie.
W głowie szumiał mu rum,
Więc czynił i wrzeszczał nierozumnie.
Nacierał, forsował zagrodę,
Miał wszystko i wszystkich gdzieś.
Krzyczał, wzywał: chodźcie z narodem!
A ty pajacu z pałacu, w d… mi wleź.
Bez ludzkich hamulców, bez kultury.
Żadnych ostrzeżeń i uwag.
Stróż porządku - dureń,
Ubek, ZOMO, komuna.
Wrzawa, rwetes, pyskówa.
Naciera wataha na służby.
Przeszkody z płotu forsuje,
Szarża poselska silna się czuje.
Ludziska patrzą: któż by to któż by?
Czyżby to piskie szczuje?
Siła mięśni, gęby rozdarte,
Ręce do płotu przywarte,
Nogi do góry zadarte,
Czerwone w nerwach twarze.
Tak pragną składać hołdy,
I kwiaty, idolowi Leszkowi,
Wyznawcy i politycy PiS czołowi,
Na przypałacowym trotuarze.
Wtem wielka wrzawa i brawa,
Ktoś pokonał przeszkodę płotu.
Ruszyła szarpanina z idiotą,
Który ma gdzieś przepisy prawa.
Wściekła wymiana słów,
Padają pogróżki groźnym głosem.
Obyś człeku był zdrów,
I uszedł z prostym nosem.
Nie ma końca podjętej walki,
Czy ktoś to kiedyś przyśnił?
Kto walkę przerwie, zrobi błąd.
Lecą słowa soczyste jak wiśnie,
Nieparlamentarne: „Spier…j stąd!”
Z ust posła wyrwało się mięso,
Którym rzuca zbyt często.
To występek spory.
Teraz chce czy nie chce,
Ma rozmowy z prokuratorem.
Pozostał po tamtej rocznicy
Niesmak, smutek, smród i swąd.
Sprawę rozstrzygnie sąd.
Stanisław Cybruch
Komentarze
Prześlij komentarz