CO SIĘ STANIE?...


Czy wy wiecie,
Czy nie wicie
- Tusk nieznośny
Jest w markecie.
(Nie jak premier,
Lecz jak dziecię).

To nie dowcip świeży.
Słowa te,
Szeryf Jaru wyznał szczerze,
Podczas gromkiej mowy
- Z trybun kongresowych.


Szeryf marzy być na plaży,
Mary ma człowiecze,
Więc ubiera się w miraże,
No i plany wielkie piecze.
Zna się, za się on,
Na tajnikach plaż
I sekretach plaż patelni,
Choć nie bywał w Mielnie.
Wie jak tam się ludzkość tłamsi,
No i jak się w słońcu piecze.
Raz ostatni wbiegł na plażę,
Blisko przed półwieczem.

Kiedy PiS już władzę złapie
I Jar władzy się dochrapie
- Polak będzie na innym pułapie.
Na plaże Egiptu, Tunezji, Kanarów
- Wyjadą nas miliony.
Ciekawe, jakich Jaru,
Użyje zaklęć i czarów?…
No i czy z wielką paradą
Bracia tam pojadą?

Urok plaż i palm zachwyca,
Zwłaszcza piękno damskich ciał,
W blasku słońca i księżyca.
Tylko, czy Jaru by chciał?...

Wspiera swego szefa Jacek,
I o szefie aneks wtrąca:
- Szef na plaży był…
44 lat i cztery miesiące, w tył.
Bywał jeszcze jako kajtek,
Potem – nie. Nie miał majtek.

Paweł rzecznik - sygnał Jacka,
Chaps, i rzekł na „bis”:
- Widok Jara w kąpielówkach?
- To uwłacza powadze PiS!


Na kongresie,
Jak wiatr niesie,
Wiało nudą i obłudą,
Oraz grozy twarzą.
Szeryf zagrzmiał i pogroził,
Tym, co PiS są dziś paskudą.
Na Platformie się powoził,
Zresztą nie bez trudu.
Bo PO to wszelkie zło,
I o ciężkiej wadze.
Bez PO – PiS by szło,
Prościej się do władzy.

Na kongresie,
Jak wiatr niesie,
Szeryf wzywał i podrywał,
Wojsko swe do boju.
Ale wojsku, jak to w wojsku,
Zbrakło chęci i nabojów.
Gniewny Jarkacz – warkał, sarkał,
Na swych wrednych wrogów
I obiecał, że w wyborach,
Będą płacić drogo.
Gdy na PiS przyjdzie pora
I jak ongiś zamelduje,
Kaczor do kaczora,
Późną nocą lub nad ranem
- Panie prezesie!
– Zadanie wykonane!


Śni się braciom sen o władzy,
Śni się dniem i nocą.
Chodzą bracia z myśli mrowiem,
Chodzą po Starówce i po Pradze,
W nerwach serca im łomocą…
Niepokoją się, aliści,
Kiedy sen w ich głowie,
Wreszcie się im ziści?


Po wyborach na kongresie,
Jaru uszedł cało.
Znów jest szefem, vel szeryfem,
Bo tak mu się chciało,
I w podzięce śle pokłony,
Najwyższemu Bogu.
Nic nie szkodzi,
Że wrze młodzież i 51 wrogów.
Znów jest silny i mobilny,
Więc radością płonie.
Przeciwnicy z targowicy,
Twierdzą: Statek PiS tonie!


Nic to! Wszak jak zawsze
Po wielkiej burzy;
Na nizinach słońce świeci,
A tam, hen wysoko w górze,
Orła cień leci…
Lech skruszony, wylękniony,
Zrobi – myk do żony
- Zamknie się w lamusie
A, zaś Jaru - obrażony
- Pójdzie do mamusi.



8 marca 2010 Stanisław Cybruch

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

"Milionerka z PiS musi szukać nowej pracy"

"Kontrowersyjne nagranie z policjantem"

"Morawiecki kłamał?"