Barwy demokracji


Motto:

Demokracja jest najgorszym
z możliwych ustrojów,
bowiem są to rządy hien nad osłami.

(Arystoteles)


  
Rząd Donalda Tuska, od jakiegoś czasu usilnie poszukuje pieniędzy, gdzie tylko się da. A wszystko to pod hasłami deficytu budżetowego. Tnie wydatki w resortach i oszczędza na płacach urzędników państwowych. W rezultacie policja nie ma potrzebnych środków na zakup paliwa, wojsku brakuje nowoczesnego sprzętu i wyposażenia, żołnierze na misjach muszą radzić sobie we własnym zakresie w brakującym zaopatrzeniu. Nie ma pieniędzy dla nauczycieli, pielęgniarek, lekarzy. Rząd zlikwidował nawet Rezerwę Solidarności Społecznej i zamroził progi dochodowe uprawniające do pomocy społecznej. W sierpniu zamrozi również progi uprawniające do świadczeń rodzinnych, a w połowie lipca - na wniosek rządu - posłowie zmniejszyli tegoroczne wydatki na świadczenia rodzinne o 2,3 mld zł. Mimo różnych zabiegów oszczędnościowych – wciąż brakuje pieniędzy na pokrycie braków w budżecie państwa.

Czy to prawda?

   Czy to jednak pełna prawda? Według księdza Józefa Tischnera są, bowiem trzy prawdy, w tym święta prawda i gówno prawda. I coś w tym jest niezwykle prawdziwego. W każdym razie zabiegi premiera o gorączkowym szukaniu brakujących środków dla budżetu i cięcia w resortach, a nawet zapowiedź drastycznej redukcji kadr w służbach państwowych o blisko 32 tys. osób – kłócą się i nie mają argumentów w tłumaczeniu, co najmniej dwóch sprzecznych faktów. 12 sierpnia br.
Rzeczpospolita.PL, w artykule „Świętym krowom budżetu – podwyżki się należą” – pisze: Premier zabrał pieniądze najwyższym urzędnikom i parlamentarzystom, ale na wzrost wynagrodzeń pracowników tzw. świętych krów, czyli państwowych  instytucji, które same ustalają sobie limit wydatków, nie ma wpływu. 11,4 proc. skoczyły wynagrodzenia w budżetówce w I kw. 2009 r. wobec poziomu sprzed roku.

   Ale to nie wszystko. Kiedy wszyscy w budżetówce oszczędzają… – Nie wszyscy. Są wyjątki: IPN, NIK, Sąd Najwyższy, Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji – podniosły  pensje o około 4 proc. Wprawdzie 4 proc. to przecież malutko, bo zaledwie 200 zł na osobę miesięcznie. Ale w skali budżetu – dużo; łącznie „podwyżki miały pochłonąć prawie 2,4 mld zł” – podaje Rzeczpospolita.PL. O 6,2 proc. wzrosły płace w firmach państwowych w I kw. 2009 r., w porównaniu z podobnym okresem sprzed roku.

   I jeszcze jeden kwiatek, czyli drugi wyjątek zasady oszczędzania w budżecie państwa.
14 sierpnia br. Dziennik.PL, powołując się na "Super Express" - wytyka premierowi, że nie ma pieniędzy dla strajkujących pielęgniarek - za to znalazł je na wyremontowanie mola w rządowym ośrodku w Łańsku pod Olsztynkiem. Koszt? Nawet pół miliona złotych. "Z naszych podatków (Kancelaria Premiera - red.) rozbuduje i wyremontuje molo w ekskluzywnym rządowym ośrodku. Koszt udogodnień dla resortowych ważniaków będzie niebagatelny i wyniesie ok. 500 tys. zł!" - pisze "Super Express".

   Gazeta przypomina premierowi Tuskowi jego wcześniejsze słowa: - "Będę chciał jak najszybciej, a to oznacza pracę w najbliższych dniach i tygodniach, nie latach - doprowadzić do decyzji uszczuplających niepotrzebne przywileje. [...] Ośrodki wypoczynkowe i wczasowe będące w dyspozycji rządu, będą prywatyzowane tak szybko, jak to tylko możliwe" - zapowiadał w chwilę po wyborze na premiera. I co – dotrzymał słowa? Minęły od tego czasu prawie dwa lata, niewiele się zmieniło. "
SE" przypomina, że w posiadaniu rządu nadal znajduje się kilkadziesiąt ośrodków wczasowych, do których - jak wyliczył tygodnik "Przegląd" - co roku wszyscy podatnicy dokładają ok. 30 mln zł. (Dz.PL).

Administracja to służba


   Administracja publiczna (służba społeczeństwu) to inaczej służba społeczeństwu, to tacy urzędnicy, którzy powinni służyć (zarządzać) - w imieniu i dla dobra (zbiorowego) społeczeństwa. A czy tak jest w praktyce? Czy urzędnicy administracji publicznej zawsze pamiętają o swojej roli (misji) społecznej? Czy na co dzień zachowują się w urzędach wobec nas – petentów, należycie, kulturalnie, z troską i chęcią pomocy? Jak szanują ludzi i jaką wystawiają cenzurkę sobie i innym ze swojej partii?

   Jest jeszcze i taka kategoria służby administracyjnej – służba państwowa. To urzędnicy, którzy cechują się wysokimi kwalifikacjami zawodowymi, dużym doświadczeniem i głęboką wiedzą fachową. Po uprzednim złożeniu egzaminu i uzyskaniu świadectwa kwalifikacji do pełnienia ważnych stanowisk, mogą pełnić wysokie funkcje państwowe w urzędach administracji podległej rządowi. Są też funkcjonariusze służby administracyjnej niższego rzędu oraz funkcjonariusze bezpieczeństwa i porządku publicznego,służby miejskiej, więziennej oraz funkcjonariusze administracji samorządowej itp.


  
Te suche charakterystyki funkcjonariuszy różnych służb - cywilnych i mundurowych potrzebne, są po to, aby pokazać ich rolę w teorii i praktyce. Oto kilka przykładów ich działania w kontaktach z ludźmi.

Kiepskie przykłady

   Wicepremier Grzegorz Schetyna, na spotkaniu w Rusinowicach (Śląskie) i Radomsku (Łódzkie), powiedział wprawdzie łagodnym tonem, ale jego słowa zabrzmiały dość szorstko a dla niektórych arogancko: - "Tutaj nie ma żadnej polityki, są potrzeby budżetu. Firmy państwowe - tu chcę powiedzieć zupełnie wprost - to nie jest własność związków zawodowych, tylko własność całego kraju, całego narodu, wszystkich nas, wszystkich obywateli" - mówił dziennikarzom, pytającym go o groźbę związkowych protestów w miedziowej spółce KGHM wobec planów prywatyzacyjnych rządu (
PAP).

   Wicemarszałek Sejmu, Stefan Niesiołowski, znany z ciętego języka krytykant polityczny - powiedział dziennikarzom, m.in. ostro, dobitnie i wymownie – negatywnie i podobno obraźliwie, o prezydencie Lechu Kaczyńskim: "Mały, zakompleksiony człowiek"; „Niech Kaczyński leci do Juraty i nie wraca”; "Ważne, by Kaczyński nie był prezydentem" (Dziennik.PL 06.08.09). Polityk PO Niesiołowski zaznacza – pisze Dz.PL, że zrobi wszystko, by doprowadzić do tego, aby - jego zdaniem - ta najgorsza prezydentura dobiegła końca.


   Jeśli przyjąć, że z takich wypowiedzi i publicznych zachowań polityków z tzw. góry, my na dole mamy brać  przykłady – to nie dziwmy się, że tu na dole różni funkcjonariusze biorą biorą właśnie z nich przykład. Podobno w demokracji wszystko wolno, nawet lekceważyć i znieważać ludzi, siedząc za biurkiem w urzędzie. Czy jednak na pewno?

   Gazeta Pomorska pisała na początku sierpnia, że pani Anna z Włocławka, oczekując na przelew zasiłku z Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej – zniecierpliwiona przedłużającą się zwłoką przesyłki – postanowiła pójść ponownie do Urzędu (a była już w tej sprawie w lipcu). Kiedy przyszła – usłyszała od urzędniczki: Pani nie żyje od 10 lat. - Ja? – pyta wielce zaskoczona pani Anna. - Tak. – pada odpowiedź. „W systemie figuruje Pani jako martwa, i to od dziesięciu lat”. Tymczasem na początku lipca urzędnicy MOPS uznali, że pani Anna żyje i przysługuje jej zasiłek. Ostatecznie wyjaśniono sprawę i niesmaczne nieporozumienie zrzucono na elektroniczny system ewidencji ludności Urzędu Miasta. Uwierzono w końcu petentce, że żyje i zasiłek wkrótce ma być wypłacony.

   Równie smutny, jak i przykry obraz funkcjonariusza publicznego pokazuje zachowanie policjanta z Biłgoraja. Policjant podszedł do pobitego człowieka i powiedział bez namysłu: Sam bym ci w ryja walnął! - Dla mnie ty jesteś gnojem, który wypił piwo i pajacuje. O zdarzeniu dowiedzieli się przełożeni policjanta i nakazali sprawdzić, czy funkcjonariusz rzeczywiście zachował się wbrew wszelkim regułom (Dziennik Wschodni).

Demokracja?

  
Tych kilka zaledwie drobnych przykładów świadczy dobitnie o wykrzywionych, aroganckich, niegodnych postawach funkcjonariuszy administracji, polityków i zwykłych urzędników różnych szczebli władzy. Ich bezduszność i obojętność wobec petentów, przeciwników politycznych, zwykłych „szaraków” jest bezgraniczna. Podobno to normalny obraz demokracji, w której każdy może pozwalać sobie na wszystko, w każdej sytuacji i w każdym miejscu. Bo jak mawiał słynny polityk brytyjski, Winston Leonard Spencer Churchill
(1874 - 1965) – demokracja to najgorszy z systemów władzy, tylko, że lepszego nikt nie wymyślił. Bardziej filozoficznie i na wesoło, rzekł kiedyś w czasie rozmowy o osiągnięciach współczesnej techniki, słynny irlandzki dramaturg i prozaik, George Bernard Shaw (1856 - 1950): - Teraz, gdy już nauczyliśmy się latać w powietrzu jak ptaki, pływać pod wodą jak ryby, brakuje nam tylko jednego: nauczyć się żyć na ziemi jak ludzie.

19 sierpnia 2009                                      Stanisław Cybruch

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

"Milionerka z PiS musi szukać nowej pracy"

"Kontrowersyjne nagranie z policjantem"

"Morawiecki kłamał?"