"Prezydentka Zabrza Agnieszka Rupniewska składa ślubowanie"
"Maj 2024 rok".
"Mówili, że jestem głową mafii VAT-owskiej, i rozbiłam rodzinę - pisze Anna Kalita w weekend.gazeta.pl.
"Wynajęto detektywa, żeby za mną jeździł".
Również kiedy byłam radną, wielokrotnie mnie atakowano - nie jako polityczkę, ale jako kobietę - o szklanym suficie w polityce, mówi prezydentka Zabrza Agnieszka Rupniewska.
Prezydentka Zabrza Agnieszka Rupniewska składa ślubowanie. Maj 2024 rok.
Polityczny szklany sufit łatwiej przebić na szczeblu lokalnym niż krajowym: o ile w wyścigu o prezydenturę naszego kraju, liczący się kandydaci to wyłącznie mężczyźni, o tyle wśród rządzących miastami, kobiety przestają być rzadkością. Pracujący z panią urzędnicy mówią nie "pani prezydent", ale "prezydentka". To pani inicjatywa?
Tak. Mocno się zastanawiałam, czy powinniśmy iść w tym kierunku, czy Zabrze jest gotowe na prezydentkę. Zanim objęłam urząd, pojechałam odwiedzić rodzinę mojego brata. Zapytałam ośmioletniego bratanka: Czy ja jestem prezydentem, czy prezydentką? "Ciocia, nie jesteś facetem, dlatego jesteś prezydentką!" – odpowiedział bez chwili wahania.
Moja siostrzenica, kiedy była w podobnym wieku, rozważając, jaki zawód mogłaby w przyszłości wykonywać, rzuciła: "A może będę cukierniczką?".
O, jakie ładne słowo! No właśnie. Dla młodych ludzi to jest całkowicie naturalne i normalne. Pytanie, czy dla ich rodziców i dziadków słowo "prezydentka" będzie miało rację bytu? Kiedy określiłam się tak na oficjalnym profilu na Facebooku, stało się to tematem dyskusji – "żartobliwie" nazywano mnie "dentką" – ale tylko przez pewien czas. Dziś wszyscy się już do tego przyzwyczaili.
W urzędzie miejskim natomiast nikomu niczego nie narzucałam. Powiedziałam, że jeśli komuś to słowo nie przechodzi przez gardło, proszę bardzo, niech mówi "pani prezydent", natomiast wszystkich pozostałych zapraszam do używania tej właśnie formy.
Więcej niż połowa osób zaczęła mówić "prezydentka", z czego bardzo się cieszę. A najbardziej cieszę się wtedy, kiedy trafiają do mnie oficjalne dokumenty i widzę, że na tych małych kolorowych karteczkach, na których pracownicy oznaczają, dla kogo dokumenty są przeznaczone, również jest napisane "prezydentka". Bo to oznacza, że zaczęto nie tylko tak mówić, ale i myśleć.
Czyli dzieje się zmiana.
Kilka literek więcej, a robi różnicę. Oficjalne urzędowe tablice na budynku magistratu oraz w jego wnętrzu ciągle obwieszczają, że urzęduje tu "prezydent", ale to już nie zależy wyłącznie od pani.
To jest kwestia zmian ustawowych.
Idąc tym tropem, oponenci wytykają: "Została pani wybrana na urząd prezydenta czy prezydentki?". Zawsze odpowiadam, że język jest żywy, a słowa mają moc kształtowania postaw, dlatego zmiana przyjdzie tym szybciej, im używanie feminatywów stanie się powszechniejsze.
Niektórzy mówią, że w polityce największym wrogiem kobiety jest druga kobieta. Pani przykład zdaje się to potwierdzać. O władanie Zabrzem biły się kobiety, a kampania wyborcza była brutalna.
Uprzedzałam najbliższych, że tak będzie, ale nawet ja nie przewidziałam skali ataków. Pojawiała się nieprawdopodobna liczba nieprawdziwych informacji na mój temat, począwszy od tego, że miałabym być głową mafii VAT-owskiej, a skończywszy na tym, że rzekomo rozbiłam komuś rodzinę. Wynajęto detektywa, żeby za mną jeździł. Znajomy emerytowany policjant, udzielił mi dobrych rad, jak powinnam się wobec tego faktu zachować. (weekend.gazeta.pl).
Oprac. Stanisław Cybruch
atak, detektyw, emerytowany, jeździł, kobieta, policjant, prezydentka, rodzina, rozbiła, wybrana,
Komentarze
Prześlij komentarz