"Polski nauczyciel pracuje w markecie w Islandii"
"Nie zamierzam wracać".
- Kiedy napisałem wypowiedzenie z pracy, w której w teorii mógłbym zostać do emerytury, z wychowawstwem, dodatkami i nadgodzinami było to około 4,3 tys. zł miesięcznie. Śmieszne pieniądze - mówi w rozmowie z tokfm.pl, Jarosław Czechowicz. Były nauczyciel z niemal 20-letnim doświadczeniem opowiada, ile teraz zarabia i jak żyje na Islandii.
Jarosław Czechowicz
Mariusz Zaworka
Po blisko 20 latach pracy rzuciłeś nie tylko robotę w szkole, ale też kraj. A teraz co?
Rzuciłem. Miałem dobrą pracę, ale wyjątkowo źle płatną w stosunku do obowiązków i odpowiedzialności. Przez prawie dwie dekady pracowałem z fantastycznymi ludźmi i świetnymi dzieciakami, w Szkole Podstawowej nr 117 w Krakowie, aktualnie to Zespół Szkolno-Przedszkolny nr 19.
Mieszkałem w kraju, w którym czułem się, w miarę dobrze, ale tylko kilka miesięcy w roku. Poza tym miałem wrażenie, że stoję w miejscu. Zatem teraz Islandia, ukochane przeze mnie, niskie temperatury w całym roku i... praca w markecie.
Co dokładnie robisz?
Pracuję w Nettó, to jeden z islandzkich marketów, duńska sieciówka, w Polsce zresztą też są ich sklepy. Nie pracuję tylko przy kasie. Zajmuję się też piekarnią - w weekendy, układam produkty na półkach, robię zamówienia - na razie tylko na dwie rzeczy. Jestem tam dopiero cztery miesiące, ale już mogę powiedzieć, że bardzo to lubię. Daję tam z siebie wszystko i widzę, że jest to zauważane.
Dlaczego w ogóle Islandia?
Bo kocham tę wyspę. Miałem w Polsce całkiem stabilne i wygodne życie, bo były też możliwości, by dorobić do nauczycielskiego etatu. Tutaj jest o wiele gorzej, a bywało nawet tragicznie finansowo. Ale codzienny widok, gdy jadę do pracy, rekompensuje mi wszystko. Zamieszkałem na prowincji, na islandzkich Fiordach Zachodnich.
Tu wszędzie jest tak pięknie, że każdego dnia umieram z zachwytu. Dla tej miłości jestem gotów na wszelkie wyrzeczenia. Przede wszystkim pożegnanie ze stabilnością finansową i wygodą.
Lądek-Zdrój niemal dwa miesiące po powodzi. Krajobraz postapokaliptyczny.
Pojechałem na weekend do Lądka. Powiem wam, co uderzyło mnie najbardziej.
Jak długo nosiłeś się z decyzją?
Historia sięga roku 2012. To wtedy zacząłem oglądać zdjęcia z Islandii. Zachwycał mnie ten niepowtarzalny krajobraz, który wielu nazywa księżycowym. Islandia fascynowała mnie także literacko. Przeczytałem sporo islandzkich książek, głównie w znakomitym tłumaczeniu Jacka Godka. Widziałem, że jest w tej surowej pustce coś, co mnie pociąga. I w końcu przyciągnęło do siebie.
Po raz pierwszy poleciałem do Islandii w 2016 roku. To były oszałamiające dwa tygodnie, zobaczyłem naprawdę wiele. I już wtedy czułem, że to moja ziemia, że muszę tu wrócić. Może niekoniecznie zamieszkać, lecz wrócić na pewno. Wracałem turystycznie jeszcze trzy razy. Potem powiedziałem sobie "dość" i zdecydowałem, że przeniosę się na Islandię na stałe. (tokfm.pl).
Oprac. Stanisław Cybruch
fiordy, Islandia, Kraków, krajobraz, market, nauczyciel, praca, turystyka, zdecydowałem, ziemia,
Komentarze
Prześlij komentarz